Nie zaglądałam na blog od tygodnia, albo nawet dłużej - to wina przeprowadzki, do której zostaliśmy zmuszeni. Niestety właścicielka mieszkania, które wynajmowaliśmy wróciła i trzeba było się wyprowadzić. Zatem ponad tydzień mam wycięty z życiorysu, bo najpierw pakowanie, potem przenoszenie, domeblowywanie, podłączanie internetu i rozpakowywanie. Ogólnie rzecz biorąc MASAKRA. Nie wierzycie? To patrzcie - tak to wyglądało, gdy przynieśliśmy wszystko na nowe miejsce, na podłodze właściwie nie było gdzie stanąć:
Na szczęście teraz jest już lepiej, ale na rozpakowanie czekają jeszcze 4 duże kartony...
Cóż urok robótkowego hobby, pomiędzy mieszkaniami musiałam przewieźć 4 kartony i spory kosz włóczek, 3 kartony innych robótkowych drobiazgów, karton farb, karton materiałów, maszynę do szycia oraz 2 spore torby rzeczy, które czekają na skończenie...
Jak tylko uda mi się zapanować nad chaosem i poupychać go nieco po kątach, to pokażę moje aktualne lokum - nie jest to wprawdzie Wersal, ale ja już polubiłam to nowe miejsce i czuję się tu chyba lepiej niż w poprzednim mieszkaniu.
Jak to zobaczyłam to pomyślałam o ja, ale masz pewnie frajde z urzadznia nowego mieszkanka.
OdpowiedzUsuń@Kokotek
OdpowiedzUsuńTrochę tak, trochę nie...
Tak, bo cieszę się z nowości, lepszej lokalizacji i układu mieszkania, czy nawet przymusowego przeglądu gratów (x2, bo najpierw pakowanie, a później rozpakowywanie)
Nie, bo niestety umeblowanie prawie pustego mieszkania kosztuje, są to spore i raczej niezaplanowane wydatki (mieliśmy zostać w poprzednim mieszkaniu znacznie dłużej niż rok), dość bolesne dla domowego budżetu. Poza tym przeprowadzka musiała się odbyć bez urlopu i w znacznej części w środku tygodnia, więc naprawdę zmęczenie dało nam się we znaki...
no bejbe ale masz rozpakowywania :)
OdpowiedzUsuńserdecznie współczuję, ale fajnie że nowe mieszkanko jest fajniejsze
Pozdrawiam i mocno ściskam
Mimo zmęczenia i całego tego zamieszania, będzie kiedyś co wspominać i wtedy to będzie fajne...:)))
OdpowiedzUsuń@Elusiek
OdpowiedzUsuńPrawda :)
Do rozpakowania zostało już niewiele, mieszkanie też jest już prawie ogarnięte i przystosowane do użytku.
Urządziliśmy się i teraz to nasze 4. piętro jest naszym domem. Nawet fretka je polubiła, bo jest otwarte, więc ma więcej miejsca do biegania i psucia :)
Nie zazdroszczę. Ja 4 lata temu przeżyłam przeprowadzkę. W tym roku malowanie kuchni i jednego pokoju. Przenoszenie wszystkich rzeczy masakra, ale jak się już na dobre urządzisz to będzie super
OdpowiedzUsuń@eve-jank
OdpowiedzUsuńJa się przeprowadzam mniej więcej raz do roku, czasem raz na dwa lata i za każdym razem to jest ogromne wyzwanie. Ale za każdym razem w nowym miejscu jest lepiej niż w starym, więc po zmęczeniu przeprowadzką jest radość :)