Dziś szybki i bezzdjęciowy post - jestem na wywczasasach w domku rodzinnym.
Oprócz rozlicznych zalet pobytu poza Wrocławiem jest też jedna podstawowa wada - internet ma prędkość ślimaka pocztowego, więc zdjęć nie będzie, a post ograniczę do minimum...
Zatem powiem Wam tylko, że wzięłam ze sobą Esmeraldę, której jest już więcej niż połowa i chciałabym ją skończyć jutro. Mam też kilka nieprzeznaczonych kłębków, które być może znajdą w międzyczasie jakieś fajne zastosowanie. Mam ochotę na jakieś niewielkie przerywniki, no i jeszcze mam zamówienie
na kocie opakowanie na tablet, które bardzo mnie ucieszyło.
No i chciałabym jeszcze przejrzeć zapasy, których pozbyłam się przed przeprowadzką. Swoje odczekały i pewnie znajdę tam różne fajne i zupełnie zapomniane przedmioty.
Ciekawa jestem ile uda mi się zrobić przez weekend...
piątek, 10 lutego 2012
Weekend w domku
23:10
1 comment
rozumiem z tym netem ..a i ty teraz zrozum mnie jak ja mam taki net na co dzien...jedynie w wekend gdy syn wraca z politechniki i przywozi mego laptopa moge smigac bez problemow...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuń