... drobiazg, a potrafi zmienić tak wiele.
Dzisiejszy post chcę poświęcić dwóm osobom - po pierwsze promotorowi dr. Kazimierzowi Ożogowi, bez którego moja, dziś złożona, praca magisterska na pewno by nie powstała. Jego stoicki spokój, wyrozumiałość i bezproblemowość, rzeczowe dyskusje, konstruktywna krytyka oraz prawdziwy entuzjazm spowodowały, że mimo poprawkowego terminu praca jest świetna do czego muszę się Wam nieskromnie przyznać.
Drugim bohaterem dnia dzisiejszego została Pani ze sklepu Kreateria, część z Was pewnie go zna z internetu, ja natomiast czasem zaglądam do realnego sklepu, który mieści się niedaleko Rynku we Wrocławiu. Tak było też dziś. Ale od początku...
Nie mogłam się doczekać mojego zestawu wrzecion z USA, zamówione zaraz przed świętem dziękczynienia, wysłane zostały dopiero na początku tygodnia, więc zaczęłam kombinować jak by je tak tymczasowo zamienić. No i wymyśliłam - potrzebuję mątewki. A że na Jarmarku świątecznym tradycyjnie jest stoisko drewniane, to kupiłam sobie dziś aż dwie :) Ale kawałek drewna to nie wszystko, potrzeba jeszcze haczyka... I tu zaczęły się schody... Do nigdzie nie ma takich małych haczyków, wszyscy wiedzą o co mi chodzi, ale nikt nie ma! Kupiłam więc całkiem spore haki z kołkami rozporowymi (dwukrotnie większe niż potrzeba) i powędrowałam do Kreaterii po czesankę. I podczas zakupów nie licząc już wcale na sukces zapytałam pani, czy może nie ma takich małych haczyków, bo ja już wszędzie pytałam i nikt nie ma i dramat. No i Pani mi znalazła gdzieś w swoich zasobach szufladowych. DWIE SZTUKI!
Pewnie bym się aż tak tym mnie emocjonowała, gdyby nie fakt, że dzięki temu pierwszy raz w życiu mogłam dziś prząść! Moje wrzeciono jest prymitywne, szybko traci obroty i w ogóle, ale jest! Już je mam w łapkach i mogę się bawić. Efekty widoczne powyżej :)
UPDATE
Oto mój pierwszy samodzielnie uprzędziony kłębek - waga około 20/25 gram/ 25 metrów
I mam pytanie do prządek - co zrobić z taką włóczką, żeby się nie rozplatała i rozkręcała? Wyprać czy wystarczy zacząć przerabiać na drutach tak jak jest?
Żyć sie chce;-)))
OdpowiedzUsuńSą dobrzy ludzie!
Wypierz, możesz też przelać suto wodą i pozostaw do obcieknięcia. Wełenka się zblokuje. Jak wyschnie, a przekręcaj ją do góry nogami często,jak wyschnie to możesz ją wytrzepać o brzeg wanny lub nie.
OdpowiedzUsuńI działaj!
no super i kakanka dobrze radzi.ja piore w pralce i daje do wyschniecia
OdpowiedzUsuńDziękuję!
OdpowiedzUsuńJak się coś robi po raz pierwszy, to człek z tym cały głupi... A tak mistrz przyjdzie, popuka się w czoło, pokaże co i jak, to się potem zastanawiasz jak można było na to nie wpaść...
W każdym bądź razie wełenka już mokra, obciążona hantelkiem wisi sobie pod prysznicem. Cudnie!
A ja idę prząść dalej :)
Nie obciążaj, wtedy zobaczysz swoje błędy. Jak obciążysz to ona się cacy wyprostuje a potem w robocie oczka po praniu się przekręcą.
OdpowiedzUsuńWygląda na 2ply.
Czyżby studia na KUL-u? :-)
OdpowiedzUsuń@Bożena
OdpowiedzUsuńA nie, właśnie że nie KUL... Uniwersytet Opolski
Ach, same dobre nowiny :) To super. Będziesz dzisiaj na spotkaniu? Przynieś ten uprzędziony precelek, będziemy podziwiać!
OdpowiedzUsuńBędę na spotkaniu, ale precelka nie przyniosę, bo już przewinięty w kłębuszek. Będę dziś dziergać z niego ubranko na komórkę :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję też trochę prząść na spotkaniu :)
Mątewka to cudne urządzenie. Pamiętam jak o niej pisałam. Opis jest gdzieś na moim blogu, i haczyk nie jest konieczny. Można bez niego. Fajnie, że łapiesz bakcyla będzie nas więcej :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności z Francji, fanaberia
Gratuluję,pamiętam jak sama jakiś czas temu cieszyłam się z pierwszych wełen przędzionych na wrzecionku a potem kołowrotku.
OdpowiedzUsuńWełna ma fajny kolor i wygląda artystycznie.
Fanaberio, o mątewce wiem właśnie z twojego bloga!
OdpowiedzUsuńWykształciłam się ostatnio nieźle w kwestii przędzenia,przynajmniej teoretycznie, bo przebrnęłam prawie przez cały blog prząśniczek, a tam wiedzy mnóstwo.
Więc wiem o wrzecionach bez haczyka, ale oglądając filmiki doszłam do wniosku, że dla mnie takie będzie znacznie lepsze. Przy przędzeniu zresztą dużo rzeczy przychodzi mi intuicyjnie...
Może w poprzednim życiu byłam prządką... :)