Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

czwartek, 12 stycznia 2012

Jak wycenić rękodzieło?

Sprawa wydaje się prosta na pierwszy rzut oka:

Materiał + Praca + Koszty dodatkowe = Cena

Bezwzględne prawa marketingu i gospodarski rynkowej obowiązują także tych, którzy wcale się nimi nie przejmują, więc może warto się chwilę zastanowić.

Piszę tego posta bo zawsze miałam problem jak wycenić moją pracę, ile warte jest to co robię... Podejrzewam, że każdy rękodzielnik miał kiedyś taki dylemat. Chodzi o zachowanie tej chwiejnej równowagi pomiędzy opłacalnością dla twórcy a możliwościami sprzedaży... Nie mogę jednak patrzeć jak niektórzy twórcy pozwalają, by pogoń za coraz niższą ceną niszczyła oryginalność, jakość i staranność wykonania! Stąd już tylko krok do masówki i chińszczyzny...



Nie wierzycie? Oto prosty przykład - dużo ostatnio robię na drutach, więc posłużę się przykładem z tej dziedziny. Będzie to projekt prezentowy - ażurowy szal dla mojej przyjaciółki Tygrysicy

Projekt: starannie go wybierałam, zajęło mi to około godziny, by efekt był zachwycający i jednocześnie bym była w stanie go wykonać z moimi umiejętnościami
Przygotowanie: w tym wypadku było tego niewiele, bo nie  robiłam próbki, pozostaje zatem tylko wybór włóczki
Wykonanie: w wolnym czasie zajmuję się tylko tym projektem - zakładając, że nigdzie się nie pomylę i nie będę musiała pruć czas "produkcji" to około 20 godzin
Wykończenie: około 2 godzin, bo trzeba powszywać luźne końcówki, wyprać chustę i zblokować, by w pełni zaprezentować jej urodę i by trwała ona w czasie jak najdłużej
Sprzedaż: (podpunkt w tym konkretnym wypadku nieobecny, ale niezwykle ważny w innych) Zrobienie dobrej jakości zdjęć i ich obróbka, przygotowanie opisu, publikacja w internecie, potem jeszcze pakowanie i kolejka na poczcie - to wszystko trwa, co najmniej 2 godziny dla każdego przedmiotu
PRACA RAZEM: 25 godzin

Koszty materiałów są najłatwiejsze do policzenia, od razu wiadomo ile kosztowała dana włóczka (w moim wypadku to jeden kłębek - koszt około 25 złotych)
MATERIAŁY RAZEM: 25 złotych



A to przecież jeszcze nie wszystko, bo dochodzą jeszcze nieuniknione koszty:
nauki (książki, czas poświęcany na naukę, kursy, płatne tutoriale) 
amortyzacji narzędzi (dobrej jakości druty to w moim wypadku 200 złotych za zestaw, do tego aparat fotograficzny, komputer, czasem jeszcze jakieś inne akcesoria...)
prowizji dla pośredników (pobierają ją wszystkie podmioty w całym łańcuchu pokarmowym - galerie internetowe, pośrednicy finansowi, emitenci reklam i inni)

INNE KOSZTY RAZEM: szacuję je na około 10 złotych, żeby łatwiej się liczyło

Zatem szal wart jest 25 złotych oraz 25 godzin pracy. Liczmy więc dalej - minimalna płaca brutto w gospodarce w roku 2012 to 1500 złotych, w przeliczeniu na stawkę godzinową to 9,375 zł/h

KOSZT CAŁKOWITY SZALA TO PONAD 260 ZŁOTYCH!




Powiem więc bolesną prawdę - nie każdego stać na przedmioty ręcznie robione! Zamiast zatem próbować na siłę obniżyć cenę wybierając gorsze materiały, wzory i wykonanie podkreślajmy to co jest najważniejsze w ręcznie robionych przedmiotach. Dumpingowe ceny psują rynek nie tylko szkodnikom, ale wszystkim, spada jakość i klientom wydaje się, że cudza praca może być za free...


Proponuję zatem wszystkim osobom, które sprzedają na Allegro swoje wyroby za śmieszne ceny, żeby zaczęły je rozdawać za darmo. Skoro to dla nich hobby i nie utrzymują się z tego, nie interesują ich dodatkowe dochody lub praca zawodowa związana z rzemiosłem to będzie najbardziej sprawiedliwe dla wszystkich wyjście. Klienci się ucieszą, bo nie będą musieli płacić, twórcy odzyskają w domu nieco przestrzeni, którą będą mogły zająć za jakiś czas nowe dzieła, a ceny może wreszcie uzyskają właściwy, realistyczny poziom.

Jeśli zgadzasz się z moimi wnioskami, proszę udostępnij ten materiał znajomym na Facebooku czy Twitterze, wyślij im link lub umieść podobne wyliczenie dla własnej pracy i daj mi o tym znać mailowo lub w komentarzu, wtedy dołączę Twój link do tego posta.

WYLICZENIA INNYCH RĘKODZIELNIKÓW:

UWAGA! Komentarzy pod postem jest tak wiele, że nie mieszczą się na jednej stronie, trzeba skorzystać z opcji "Załaduj więcej..." pod formularzem, żeby zobaczyć je wszystkie, jednak Wasze wypowiedzi dodają się bez problemów (widzę, że część z Was pisze komentarze dwukrotnie, sądząc, że coś się nie zapisało)

252 komentarze:

  1. Ale nie masz wstawionego na blogu banerka konkursowego, ani swego numeru konkursowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ewa
      To niedopatrzenie, już uzupełniam. Informacja o udziale w konkursie jest na górze w bocznej szpalcie.

      Usuń
    2. a np. te druty masz do jednej pracy czy do kilku? ;) bo jeśli do kilku prac to koszty zawsze można na te kilka prac rozłożyć, chyba tak mi się wydaje? ;)

      Usuń
    3. ale uwazam ze masz duzo racji ;)

      Usuń
    4. Oczywiście druty mam do wielu rzeczy, podobnie aparat i laptopa, niemniej jednak jest to sprzęt niezbędny, a jego cena jest wysoka, dlatego w ogóle zawracałam sobie głowę wspominaniem o tym, podobnie rzecz ma się z nauką, poświęcam na nią dużo czasu, nieustannie rozwijam umiejętności, to realne koszty, bo zajmuje to czas, a w żaden sposób nie przyczynia się do wzrostu dochodów. W moim wypadku rękodzieło nie jest źródłem utrzymania, więc wyliczenie jest trochę na wyrost, ale na co dzień spotykam się w pracy z wycenami czasowymi różnych projektów i na tej podstawie z analizą ich wartości, czy opłacalności. Dlatego konstrukcja wyliczania wydatków jest taka a nie inna.

      Usuń
  2. Bardzo mądry wpis :) z przyjemnością się go czyta :)Masz duzo racji w tym co piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobry i potrzebny wpis. Z mojego doświadczenia: ludzie, którzy targują się o cenę rękodzieła (czasami domagając się nawet 30% upustu!) to Polacy i ludzie z Europy wschodniej, gdzie rękodzieło nosi piętno czegoś, co dłubie się samemu wieczorami, kiedy nie ma się pieniędzy na kupno gotowej rzeczy. Na tzw zachodzie jeszcze nie spotkałam się z narzekaniem na ceny rękodzieła, a raczej z podejściem typu "fajna rzecz, na pewno zabrała dużo czasu, nie mam kasy, odłożę sobie na to i kupię jak mnie będzie stać a nie będę jojczył sprzedawcy, że drogo".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie!
      U nas ciągle pokutuje przekonanie, że rękodzieło to domena babć, które nie mają co robić w wolnym czasie, co już od jakiegoś czasu nie jest prawdą. Rękodzieło jak praca niemaszynowa samo z siebie ma wartość dodaną względem seryjnej produkcji. I powinno mieć to odzwierciedlenie w cenie, szczególnie, że naprawdę jest uzasadnione, co mam nadzieję zostało dowiedzione powyżej.

      Na Zachodzie jest inaczej, słowo handmade to nie synonim szaroburych, krzywulców robionych bez polotu. Tam równą wartość ma designerski drobiazg do domu, ubranie od projektanta, jak biżuteria wykonana przez pasjonata, czy ręcznie wykonana dzianina.
      Mam nadzieję, że niedługo Polacy też przejrzą na oczy w tej kwestii...

      Usuń
  4. Ja bym dodała jeszcze zus ( bo przecież jeśli mówimy o zarabianiu, a nie hobby to mamy DG :)
    zus dla przedsiębiorcy
    890,14 zł - Suma składek z dobrowolnym ubezpieczeniem chorobowym (ze składką na Fundusz Pracy)
    890/ 22 dni to 40 zł za dzień , ~5zł /h
    księgową około 1zł/h
    i podatek 19 % z tym, że trudno obliczyć...ale skoro jest dochód i chęć uzyskania zysku to i podatek będzie:)
    aaa... i jeśli mówimy o rękodziele ogólnie, to nie wiem jak przy robótkach, ale przynajmniej przy biżuterii trzeba doliczyć 23% Vatu
    Jeśli natomiast liczymy prowizję galerii ( średnio 20 %)
    to w twoim przypadku jeśli dodamy tylko to obliczyłaś materiały + robociznę czyli 250 zł prowizja dla Galerii wyniesie 50zł
    Dla klienta mamy już 300zł + to co napisałam wyżej.
    Pozdrawiam Ania
    lianna.blox.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pisałam o ZUS i działalności gospodarczej, bo mnie to nie dotyczy. Zresztą zawsze znajdą się osoby, które będą miały z tym problem.

      Jako podstawa wyliczeń przyjęta jest minimalna płaca w gospodarce brutto - w roku 2012 to 1500 złotych. Dzięki temu koszt pracy też jest od razu brutto - około 10 zł/h. Nie jestem księgową, mam mgliste pojęcie o opodatkowaniu, nie chciałam się pomylić. Stąd takie dane a nie inne...

      Usuń
    2. Myśląc jeszcze nad tą działalnością, to nie do końca tak jest, jak piszesz. Po 1) wszelkie zakupy materiałowe dajesz w koszty (włóczki, druty, gazetki itp). Jeśli korzystasz z inspiracji zachodnich i potrafisz to udowodnić to możesz wcisnąc w koszty również zakupy literatury do nauki jęz. obcego. Potrzebujesz biurka, krzesła do biurka, zeszytów na notatki (na wzory), długopisów, flamastrów/kredek do projektów, maszyny do szycia (no bo np. robisz torebkę w włóczki, ale podszewkę z materiału na maszynie), regału/półki na materiały i wyroby gotowe... itp., żeby publikować w sieci, potrzebujesz internetu, komputera, który zakupujesz - to wszystko idzie w koszty.
      2) Co do ZUS... to na początku przez okres 2 lat jest ulgowy i nie wynosi na pewno tyle, ile jest tu napisane. (przynajmniej tak było do niedawna).

      co do reszty to zogdzam się, rękodzieło jest obecnie zbyt mało warte dla kupujących, a szkoda.

      Usuń
    3. Wełniana ... nawet jak masz zmniejszony zus przez 2 lata
      to do kalkulacji i tak powinnyśmy brać pełny zus
      Wg mnie "Państwo" zmniejsza stawkę na pierwszą działalność, by przez ten okres karencji zainwestować w swoje stanowisko pracy, wiedzę , reklamę, aby po tym okresie z powodzeniem rywalizować z ludźmi którzy od lat są na rynku.
      z pewnością nie można tej sumy przeznaczyć na obniżkę ceny swoich wyrobów ( mam mniejszy zus ..taniej sprzedaje)

      Usuń
    4. Wrzucanie w koszty przy DG zmniejsza tylko podatek do US,ZUS zostaje taki sam .Tym samym wyliczenia Yadis są pozostają aktualne :)

      Usuń
    5. Yadis ja też nie jestem księgową,
      ale uważam , że do obliczeń należy brać wszystkie realne koszty tak jakbyśmy miały DG
      to że ciebie dzisiaj to nie dotyczy , nie znaczy że nie będzie dotyczyło w przyszłości:)
      poza tym jeśli konkurujesz z kimś na rynku kto musi płacić pełen ZUS to on ciebie może podsumować tak jak ty zrobiłaś z "Allegrowiczami " ( w cudzysłów, bo jak rozumiem jest to umowne określenie:)
      Zresztą analogicznie osoby z Allegro ci odpowiedzą
      włóczkę mam ze strychu mamy,( tylko się marnowała:)
      wzór z ksiażki babci
      z komputera i aparatu korzystam w pracy taty
      druty kupiłam na bazarku za 1 zł
      a robię tylko, żeby odpocząć i zająć sobie ręce
      jest wolny rynek i daję cenę tylko taką żeby mi nie leżało.
      i tak naprawdę trudno z tym polemizować. Mylisz że ktoś przejmuje się tym, że innemu psuje rynek?..nie sądze:)

      Jeśli twój "apel" ma coś zdziałać to uważam, że przede wszystkim musisz położyć nacisk ,aby uświadomić jak powinno się kalkulować ceny

      bo nawet z wpisów widać , że nie zawsze jest to zła wola czy chęć dapingowania cen
      ale po prost niewiedza.
      Pochodzimy z różnych rejonów Polski , w niektórych miejscach zarobić chociażby pare złotych nie jest prosto
      dlatego z tego co widzę dużo osób w ogóle nie liczy swojej pracy , liczby godzin itd.
      godziny zalicza właśnie do czasu spędzonego przyjemnie
      a cenę tego co wystawia kalkuluję ...tak by starczyło tylko na następny materiał a jak zostanie 5 zł górką to już będzie cudownie

      Oczywiście o obniżce jakości ( której klient często nie widzi ) nie powinno się w ogóle dyskutować. Jest to poniżej krytyki.
      Jeśli coś jest tandetnie wykonane, robione w okresie nauki (częsty argument na obniżoną cenę) itd...nie powinno być sprzedawane za żadne nawet najniższe pieniądze, nie powinno nazywać się tego rękodziełem... mnie za takie prace jest po prostu wstyd:)
      lianna.blox.pl

      Usuń
    6. Z tym kalkulowaniem cen to w przypadku rękodzieła jest to trudne. Jedna osoba może coś dziergać założmy 50 godzin, a inna tą samą rzecz zrobi w 70 godzin. Różnica godzinowa z pewnością przełoży się na jakość wykonania.
      Niedawno będąc w pasmanterii usłyszała rozmowę dwóch pań. Z rozmowy wynikało, że jest coś takiego, jak stała stawka za wykonanie jakiejś rzeczy (np. 100zł od swetra, lub więcej w zal. od stopnia skomplikowania wzoru), za włóczkę klient płaci osobno.

      Usuń
    7. @lianna, handmade by Helena:
      zgoda, przez 2 lata jest mniejszy zus. Właśnie przedsiębiorca ma 2 lata na to, żeby wpaść na pomysł, co zrobić, żeby naprawdę zarobić.
      Mam w domu osobę, która pięknie wykorzystała tą możliwość i znalazła złoty środek.

      Pozostaje nam rękodzielnikom przekonać ludzi, że nasza praca jest warta sporo. Cześć prac jest odtwórczych, ale znaczna część jest autorskim projektem.

      Usuń
    8. Właśnie Wełniana "żeby wpaść na pomysł, co zrobić, żeby naprawdę zarobić."
      dlatego chce podkreślić , że obniżanie ceny, bo płacę niski zus to bat na siebie, bo jak zapracujesz sobie na stałą klientelę ( jakością swoich prac:) to jak im wytłumaczysz , że teraz bierzesz więcej? Bo masz większy Zus? Bez sensu...

      Usuń
    9. Brałam do kalkulacji stawkę najniższą z możliwych, zgodną z polskim prawem, a na dodatek brutto, by nie było problemu z dodatkowym obliczaniem opodatkowania.

      W Polsce według prawa nie można nikomu zapłacić w tej chwili mniej niż te niecałe 10 złotych brutto za godzinę i to nie podlega dyskusji. Koniec i kropka. Wszelkie bardziej skomplikowane wyliczenia mogłyby zgubić po drodze sens całego tego posta, bo mało kto by się przez nie nie przebił. A mi zależy, żeby sens tego co mówię był jak najszerzej rozumiany i komentowany.

      Zresztą to, że nie mam działalność to dla mnie czasem bardziej strata niż zysk, bo nie mogę korzystać z ulg i odliczeń kwot wydawanych ma materiały, naukę, narzędzia itp.

      Generalnie rzecz biorąc minimalna płaca brutto jest porównywalna z głodowym dochodem z DG liczonym z obniżoną stawką ZUS i podatkami - na rękę zostałoby około 1000 złotych w obu przypadkach. A 10 złotych za godzinę ładnie zaokrągla wszelkie wyliczenia i daje do myślenia przeciętnemu człowiekowi, bo większość z nas wie ile zarabia w ciągu godziny pracy (a jest to przecież wtedy stawka netto, czyli to co potem trafia do naszych kieszeni, a nie stawka brutto, z wliczonymi wszystkimi podatkami i narzutami)

      Usuń
    10. lianna: chyba nie myślisz, że napiszę tu gotowe rozwiązanie, jak to zrobić:)

      "bo jak zapracujesz sobie na stałą klientelę ( jakością swoich prac:) to jak im wytłumaczysz , że teraz bierzesz więcej? Bo masz większy Zus? Bez sensu..."

      Jakoś nie widzę w tym żadnego problemu. Nie muszę w ten sposób informować Klienów/Klientek. Ustaliłabym stałą cenę za wykonanie czegoś i już. Każda rzecz ma swoją cenę - nie muszę biadolić że ZUS, że VAT, wiadomo przecież, że za darmo się nie robi.

      btw.Lekarze na prywatnej wizycie też nie mają oporów,żeby powiedzieć: "od tego miesiąca stawka za wizytę skoczyła, ponieważ nas obłożono dodatkowymi kosztami". Spotkałam się z tym co najmniej 3-krotnie.

      Usuń
    11. @ Yadis: "Zresztą to, że nie mam działalność to dla mnie czasem bardziej strata niż zysk, bo nie mogę korzystać z ulg i odliczeń kwot wydawanych ma materiały, naukę, narzędzia itp. "

      To do kitu. A nie dało się inaczej rozwiązać tej sprawy? Przecież materiały, narzędzia to podstawa naszej pracy.

      Usuń
    12. Już pisałam kilkakrotnie - zarabiam na życie w inny sposób, który bardzo lubię i cenię. I który daje mi co miesiąc pewny dochód, który mnie satysfakcjonuje.

      Rękodzieło jest moją pasją, bez żalu wydaję na nie pieniądze, bo to pozwala mi najlepiej odpocząć.
      Jednocześnie nie uważam bym z tego powodu miała za swoje przedmioty pobierać śmieszne opłaty, to już wolę nie sprzedać. Stać mnie na to. Dlatego powstał ten post, bo fakt, że mam stały dochód i nie żałuję wydanych pieniędzy nie powinien być dla nikogo uzasadnieniem psucia rynku, które przecież nie dotyczy tylko jednej osoby, ale wszystkich...

      Usuń
    13. "Zresztą to, że nie mam działalność to dla mnie czasem bardziej strata niż zysk"
      zrozumiałam, że MASZ działalność.
      Wybacz, nie czytałam twojego bloga od deski do deski, żeby móc zapamiętać w jaki sposób zarabiasz. Zresztą czytam tyle blogów, że trudno, żeby pamiętać co każdy robi. Głownie skupiam się na tym, co ktoś zrobił(w jaki sposób, z jakich materiałów). To właśnie powinno być w moim odczuciu nurtem przewodnim każdego bloga rękodzielnika.

      Usuń
    14. Bardzo dobry wpis, bo w ogóle porusza ważny temat, pracy ręcznej. Jednak ważna rzecz została tu pominięta. Przynajmniej ja tak oceniam z perspektywy wielu lat. Otóż ręce - nasze ręce. One są niesłychanie ważne w tym całym procesie dzianinowym. Sprawność tychże, jest nie mniej ważna niż druty. Śmiem twierdzić, że narzędziem pracy jest ręka z drutem względnie z szydełkiem.

      A czemu ważne są ręce? - otóż, nie każdego musi to spotkać, ale mnie dotknęło, zespół cieśni nadgarstka. I koniec robótkowania :(

      Odnośnie cen. Zrobiłam kiedyś na pewne zamówienie kilka ślicznych sweterków dziecięcych, jedne kolorowe, inne we wzory irlandzkie. Jak usłyszałam w jaki sposób chciano mnie wykorzystać, powiedziałam nie. Wolę je oddać za darmo .
      I tak też zrobiłam.

      Usuń
  5. Bardzo dobry wpis ! Borykam się z tym na co dzień i też dobijają mnie zwykle osoby, które pracują sobie gdzieś na etacie, a wieczorem raz na jakiś czas coś "wydłubią" i sprzedają to dla rozrywki po śmiesznej cenie, czasem poniżej kosztów. Na dodatek często jakoś pozostawia wiele do życzenia, co sprytnie jest ukryte w zdjęciach małej rozdzielczości, słabym oświetleniu czy przy pomocy photoshopa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiście trudno utrzymać się będąc zawodową rękodzielniczką.
    Ja rozdaję i na pytanie ile to kosztuje odpowiadam, nie stać cię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie!
      O to mi chodzi! Jeśli utrzymujesz się z innej działalności, a rękodzieło jest twoim hobby, to wyceniasz swoje prace realnie. Jeśli kogoś stać to kupi, jeśli nie to masz to w nosie, rozdasz przyjaciołom za darmo, ale nikt ci nie zarzuci że psujesz rynek. W ostatecznym rozrachunku wyjdziesz na plus, bo jeśli coś sprzedasz, to zarobisz tyle na jednej rzeczy co w innym wypadku na trzech czy pięciu oddanych za śmieszną cenę.

      Ale prawda jest taka, że trudno jest cenić swoją pracę, jeśli nie cenisz samego siebie. Myślę, że to może być powód takich a nie innych cen na allegro.

      Myślę, że wspólna akcja wielu osób, pasjonatów rękodzieła i osób zajmujących się tym zawodowo naprawdę może coś zmienić, dlatego napisałam tego posta i dlatego zachęcam w nim do własnych wyliczeń, które obiecuję opublikować u siebie promując przy okazji ich autorów

      Usuń
  7. podpisuję się pod tym postem obiema łapkami :) Ja też zawsze mam problem z wyceną swoich prac.... chociaż sprzedaję raczej drobne rzeczy, które dość szybko się robi, to jednak problem wyceny pozostaje, i zawsze ustalam cenę PRZED! rozpoczęciem pracy, bo po fakcie, można zostać z niepotrzebną/niepasującą rzeczą, bo zamawiającemu nagle się wydało za drogo. Często cena jaką słyszę jako początkową propozycję nie pokrywa nawet kosztów materiałów... wtedy już wiem, że dalsza dyskusja nie ma sensu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie o to chodzi - klienci napatrzą się na ceny allegrowe i im wydają się one normalne, chociaż my wszyscy wiemy, że tak nie jest. Potem trzeba zadać sobie zbędny trud na tłumaczenie co ile kosztuje. Ogromna większość ludzi to rozumie i decyduje się albo nie biorąc pod uwagę swoją zamożność, jednak czasem trafią się czarne owce i tekst, ktory mrozi mi krew w żyłach - "na Allegro taniej kupię", który generalnie powinien przecież sprawić, że się rozpłaczę, uczałuję delikwentkę (bo to zazwyczaj kobiety są takie sprytne) i powiem, że przepraszam i na dobry początek wspołpracy to ja za darmo zrobię.

      Nie i koniec, cenie siebie, cenię swoją pracę, nawet w tak zwanym czasie wolnym, więc jeśli decyduję się coś dla kogoś zrobić, to albo po rozsądnej cenie, albo za darmo dla przyjaciół czy w dowód wdzięczności.

      Chciałabym za jakiś czas dzięki wspólnej akcji całego środowiska rękodzielniczego wytrącić klientom z ręki allegrowy argument, dzięki temu, że osoby, które sprzedają pasjonacko, ale rzeczy dobrej jakości podniosą swoje ceny do odpowiedniego poziomu, skoro nie muszą sprzedać to mogą mieć drogo (czyli tak jak należy w wypadku przedmiotów ręcznie robionych).
      Raz udało mi się już zaangażować wiele osób w mój projekt (pracę magisterską), może i tym razem się uda...

      A co do wyceny przed pracą to jest to oczywiste, klient nie moze być zaskoczony ceną, jeśli racjonalne tłumaczenia nie docierają to trzeba mu po prostu powiedzieć, że go nie stać, zamiast się użerać. Bo zazwyczaj w parze z takimi wymaganiami finansowymi idzie litania życzeń i późniejszych poprawek, a na koniec kwas i niezadowolenie obu stron.

      Usuń
  8. Świetny wpis! Taka jest prawda, że nierzadko trafiam na Allegro aukcje z biżuterią brzydką, zrobioną źle, niedokładnie, w fatalnym stanie, ale tanią (13zł za 30 par kolczyków...). I ludzie to kupują. Serce mnie w takich chwilach boli!
    Ale sytuację ratują osoby takie, jak moja znajoma, która zamówiła u mnie bransoletkę. Jak usłyszała, ile za nią chcę, to stwierdziła, że żartuję i... wpłaciła mi na konto więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze będą takie taniochy, ale klient powinien mieć świadomość i wybór. Wiedzieć, że jak coś kosztuje 3 złote, to jest to barachło nielepsze od chińskiego, a arttyzm i ręczna robota ma swoją cenę.

      Ostatnio postawiłam się właśnie w pozycji takiego klienta i zerknęłam na allegro, a tam ceny z kosmosu, chusty właściwie za cenę użytego w nich materiału, czapki czy szaliki nawet poniżej, o swetrach i serwetach nawet nie wspominam... I myślę sobie, że w momencie, kiedy on naprawdę nie wie ile to powinno kosztować, bo zna tylko allegrowe ceny, to jak zgłosi się do rękodzielnika to mu się wydaje astronomicznie drogo, a to tak na prawdę właściwe ceny a nie zdzierstwo. I taki klient musi to wiedzieć!

      Usuń
  9. Udostępniłam na FB, bo uważam, że warto. Dobry temat :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja jeszcze wracam do tego banerka. To, co wstawiłaś, jest nr Twoim, i telefonu. Wg regulaminu konkursowego musisz az do końca konkursu mieć wstawiony u siebie na blogu banerek konkursowy. Taki zielono-czarny. Wejdź do np Dorothei na blog i zobacz, jak on wygląda. Bo szkoda, żeby Cię przez to zdyskwalifikowali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, muszę mieć aktywny link do konkursu. I mam go na górze bocznej szpalty. A banerka nie mam, nie dostałam, więc nie wstawiam, zresztą musiałabym się nakombinować gdzie go wcisnąć...

      Usuń
  11. Racja.
    Sama wiem ile to kosztuje...
    można kupić szal w sklepie za 60 zł np.- ale robiony ręcznie to taką cenę ma się np. tylko na materiały. A do tego praca, nieustanna, dokładna, drobiazgowa.
    Co ważne też- projekt, bo w sumie ja np. nie robię 2 takich samych rzeczy- więc to jest unikatowe i jedyne w swoim rodzaju. Szkoda, że nie doceniane.
    Do tego liczyć jak wspominasz całe lata nauki i doświadczenia, a to czas i niekiedy pieniądze.
    Pomijając, że wiele rzeczy jest na zamówienie, a to powinno się cenić więcej.

    Co tu mówić- szkoda, ale taki nasz kraj, pozostaje liczyć, że zmieni się na lepsze czego i sobie i wam życzę. ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. zgadzam się z Tobą, sama nieraz mam ochotę rozdawać kartki za darmo, niż wyceniać swoją pracę. udostępniam, pozdrawiam (:

    OdpowiedzUsuń
  13. Smutna prawda, ale prawda, ale czas by ją zmienić :D

    OdpowiedzUsuń
  14. "Proponuję zatem wszystkim osobom, które sprzedają na Allegro swoje wyroby za śmieszne ceny, żeby zaczęły je rozdawać za darmo."

    lepiej bym tego nie ujęła, brawo! Naprawdę na allegro niektórzy chętnie by kupili po kosztach materiału, albo jeszcze taniej. Kiedyś byłam zmuszona do sprzedaży całkiem niezłego szala za...40zł. Tyle dokładnie wydałam na włóczkę. Po prostu sytuacja mnie zmusiła.Normalnie powinien kosztować z 200zł. Od tego momentu więcej nic nie sprzedaję na allegro z zakresu rękodzieła:/

    OdpowiedzUsuń
  15. powiem tylko jedno - touche!
    dzięki za post, dobry i potrzebny.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Popieram!
    Już pisze notkę u siebie. Dzięki za ten post.

    OdpowiedzUsuń
  17. Obawiam się ,że tej prawdy nie da sie juz zmienić :( i najczęściej naszą pracę doceniają osoby które same tworzą .Pozwoliłam sobie udostępnić na FB pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajmuję się produkcją m.in. kartek. Ich robienie i sprzedaż nie raz mija się z celem... zabawa zabawą jednak chciałabym żeby był to mój sposób na życie... taka akcja "Rękodzieło jest w cenie" jest bardzo potrzebna. udostępniam na fejsie i linkuję z bloga,
      pozdrawiam ciepło

      Usuń
  18. Wg mnie jest tak jak napisałaś, nie każdego stać na przedmioty ręcznie robione. Dziewiarka często wykorzystuje swoją kreatywność, umiejętności,czas etc., ale także wkłada w pracę serce i to powinno kosztować. Wg mnie na tym polega prawdziwe rękodzieło.
    Oczywiście jest wiele rzeczy cudownych sprowadzonych z Chin, które są wykonywane często w nieludzkich warunkach, niemal za darmo przez osoby, które robią je, tylko dlatego by żyć. Osobiście nie mam nic przeciwko tym produktom jeśli mi się podobają lub gdy nie stać mnie na dziewiarskie wyroby indywidualnie zamówione. Gdyby nie było chętnych na nie, by ich nie sprowadzano.
    Jednak poruszasz bardzo ważną kwestię, która dotyczy każdego rynku, w tym rynku rękodzieła dziewiarskiego. Niedopuszczalne jest jego psucie poprzez obniżoną wycenę swoich prac dla szybkiej sprzedaży. Oczywiście pod warunkiem, że nie robi się tego z powodu braku pieniędzy na codzienne wydatki, np. samotnej matki wychowującej dzieci. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz dokładnie o tym co miałam na myśli przygotowując tego posta.

      Walka cenowa to najgorsza walk z możliwych, bo psuje rynek, a szkodnikom wcale nie gwarantuje zbytu, bo zawsze znajdzie się ktoś kto zaoferuje taniej. Prawa gospodarki rynkowej obowiązują nawet kiedy się ich nie zna. Z cenami Chińczyków nie da się wygrać z wielu bardzo skomplikowanych powodów.

      Ale jeśli życie nie zmusza Cię absolutnie do obniżenia cen, to nie rób tego. Jeśli rękodzieło to twoja pasja to wyceń swoją pracę należycie. Rozumiem, że czasem życie upomina się o swoje, ale to musi być wyjątek a nie reguła!

      Usuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  20. Święte słowa, trochę więcej wiary w swoje umiejętności:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Zgadzam się z tym w 100 procentach!!!
    Niestety niektóre osoby nie zdają sobie sprawy ile wkładamy pracy w to co robimy. Zanim usłyszą cenę to już mówią dlaczego tak drogo.
    Sama miałam przykład... kartka w której za sam materiał wyszło 6 zł, mi proponowano cenę 3 zł...

    OdpowiedzUsuń
  22. Przeczytałam dzięki znajomym na FB i udostępniłam na swoim profilu facebookowym http://www.facebook.com/pages/Maminepl/188321367884420
    Dobrze napisane. Niestety trudno niektórym wytłumaczyć czemu u mnie kosztuje 80zł a "podobne" w hipermakecie 15zł....

    OdpowiedzUsuń
  23. bardzo dziękuję za ten post, pięknie i niezwykle trafnie to wszystko ujęłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nic dodać, nic ująć. :)
    Niestety pokutuje u nas przekonanie, że ręczne robótki to łatanie domowego budżetu przez emerytki, które za kilka złotych coś zrobią i że takie robótki są dla tych, których nie stać na ,,prawdziwe''.
    A jeśli kogoś nie stać na ręczną robotę? Trudno. Jakoś nie wymagają od właścicieli galerii sztuki, by wystawiali towary w cenach dla biednych. A obraz to przecież tylko trochę farby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczerze powiedziawszy jestem w stanie zrozumieć takie babinki, tak na prawdę nie stanowią one zagrożenia dla zwykłych rękodzielników - dziergają z brzydkich włóczek, zazwyczaj rzeczy bez polotu, dla zupełnie niewymagającego klienta. To nie one psują rynek. I jestem w stanie zgodzić się na ich istnienie bez problemu, tym bardziej, że nie sprzedają w internecie i zazwyczaj zaopatrują inne, podobne sobie osoby, niezbyt zamożne...

      Usuń
  25. Popieram Cię w całej rozciągłości!!!
    Nie mogłaś tego lepiej ująć.
    również umieszczam info na blogu.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Wielkie dzięki za ten post. Jeszcze nigdy nie sprzedawałam swoich robótek, ale już prawie cała rodzina i znajomi obdarowani:))) I tak ze dwa dni temu pomyślałam, że może mogłabym sprzedawać swoje chusty. Bo te druty tak mi weszły w krew, że nie potrafię wieczorem spokojnie usiedzieć i muszę robić... Tak sobie myślałam, że jeśli zapłaciłam za włóczkę 20 złotych to jak wystawię cenę 40 to nie będzie za dużo. Niby nie jestem głupia a jakoś nie pomyślałam o tylu rzeczach, a co najważniejsze o tym, że narobię bigosu tym, którzy z tego żyją. Dzięki za otwarcie oczu, teraz gdy znowu najdzie mnie myśl o sprzedaniu swoich robótek to pomyślę o wszystkim. Udostępniłam na fb i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci za ten głos. Właśnie dla takich osób jak ty powstał ten post.
      Bo mam potrzebę edukować, pokazywać, wyjaśniać. I naiwnie wierzę, że to coś zmieni.
      A twój komentarz jest dowodem na to, że moze mam racę :)

      Usuń
    2. Yadis, nawet jak nie zmieni ogólnej sytuacji, to kilka osób (jak widać powyżej :), przystanie, zastanowi się, a może nawet dzięki temu będzie więcej zarabiać za swoją pracę :)

      Usuń
  27. Podpisuję się obiema rękami i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  28. może być jeszcze gorzej jak jest się prządką, która kupuje np. brudne runo, pierze, czesze, przędzie (bardziej lub mniej artystycznie zależy od projektu) znowu pierze,farbuje i dopiero teraz dzierga np. rękawiczki w norweskie wzory - a na koniec słyszy ależ to drogie !!!
    Proponuję obnosić nasze wytwory jak dzieła sztuki na każdym kroku podkreślając ich unikatowość, właśnie przez ręczne wykonanie i niepowtarzalność :)
    Może kiedyś to zaowocuje uszanowaniem tej formy wyrazu artystycznego - pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poruszyłaś bardzo ważny temat i ja się podpisuję obiema rękami. Robię sporo rzeczy dla innych i wypracowałam sobie swoją metodę. Na początku uprzedzam, że mój czas jest bardzo drogi i mam go niewiele, więc nie będzie zaraz. Poza tym robię z dobrych i sprawdzonych materiałów, które też nie są tanie, na barachło szkoda mi czasu ( to a 'propos- ja mam w domu włóczkę to pani przyniosę- i przynosi np. Kotka). I dowalam od razu odpowiednią cenę albo widełki cenowe. A jak nie chcę np. czegoś sprzedać danej osobie to nawet cenę kosmiczną- raz udało mi się tak sprzedać szal:-))) za baaardzo dobrą cenę. I jak na razie mam swoje wąskie grono klientek ale się z nimi nie użeram.

      Usuń
    2. Edi-bk
      Jesteś zatem dowodem na to, że można sobie wychować klientów i jeśli w międzyczasie 10 odpadnie, to nawet lepiej bo tych 2 czy 3 będzie doskonale obsłużonych za dobrą cenę i wystarczy ci dla nich czasu

      e-welenka
      Wiem jak to jest z tym przędzeniem przynajmniej do pewnego stopnia, bo próbowałam, ilość czasu na to potrzebna jest mordercza. I to naprawdę są dzieła sztuki. W ogóle większość robionych ręcznie przez pasjonatów przedmiotów to dzieła sztuki. Mam kilka takich rzeczy w zasobach, czasem dostanych, czasem kupionych, czasem zrobionych samodzielnie i dumnie je prezentuję zarażając co jakiś czas kogoś miłością do unikatów. I jestem z tego dumna!

      Usuń
    3. Oj tak, zgadzam się z E-wełenką, moją koleżanką po kołowrotku :) Ostatnio podjęłam się wykonania dla mojego chłopa ręcznie tkanej rzeczy z ręcznie przędzionych przeze mnie nici. Gdyby była to tkanina na sprzedaż, to praca i czas poświęcone na jej wykonanie wygenerowałyby cenę nie do przyjęcia przez polskich konsumentów. Na szczęście alternatywą dla przędzy potrzebnej do tkania ręcznego są włóczki fabryczne.
      Udostępniam link do Twojego wpisu na moim blogu.

      Pozdrawiam serdecznie
      Alicja

      Usuń
  29. Prawie dwa lata temu pisałam podobny post na swoim pierwszym blogu. Dziś, jest jeszcze gorzej, więc świetnie, że przypominasz temat. Konkurencja rośnie, ale niestety nie rozwija rynku ( w normalnych warunkach temu właśnie służy ) tylko go drenuje.
    Pomysły, że można sprzedawać tanio,bo się dorabia do pensji są tak głupie, że aż trudno mi je pojąć.
    Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, pod tym względem rynku rękodzieła w Polsce wbrew pozorom nie jest wesoło, problemów jest sporo i gdy zaczęłam na dobre się w to wgłębiać przy okazji pracy magisterskiej naprawdę zaczęłam się zastanawiać jak to jest możliwe że ktokolwiek jest w Polsce w stanie utrzymać firmę z takiej działalności co chwilę trafiając na kłody pod nogami. I to z rożnych stron.

      I z jednej strony jest tak, że wiele osob dorabia poprzez rękodzieło i marzy o takiej ścieżce kariery zawodowej, a z drugiej strony te same osoby psują rynek na którym potem przychodzi im konkurować i gdzie po prostu nie mają szans robiąc to samo co wcześniej tylko oficjalnie. I koło się zamyka...

      Usuń
  30. Jejku nie wiedziałam, że rękodzieło jest takie drogie. Robie na drutach, szydełku raczej dla siebie i nie mniałam pojęcia , że tyle wydaję dla swojej przyjemności. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  31. cieszę się, że ktoś porusza ten temat :)
    Uważam, ze to bardzo ważne żeby głośno mówić o takich sprawach :)
    W końcu jeśli my się nie będziemy cenić to nikt inny też nie będzie uważał tego za konieczne :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Koleżanka mi kiedyś opowiadała swoją rozmowę z jakimś fachowcem. Pracował może z 5 minut i powiedział ponad 100 zł. Ona zapytała za co tyle kasy. No to jej odpowiedział, że za to, że on umie to zrobić a ona nie.
    Czy to nie jest logiczne i jakże prawdziwe wytłumaczenie?

    A co do wrzucania w koszty i odliczenia od podatku, to nie ma to znaczenia w ustalaniu ceny sprzedaży. Cena sprzedaży powinna pokryć wszystkie poniesione koszty bezpośrednie (przecież musimy za te zakupy najpierw zapłacić) i pośrednie oraz marżę, czyli nasz zarobek na sprzedaży.

    OdpowiedzUsuń
  33. Wiem coś na ten temat. Sama jestem na karcie podatkowej i płacę mniejszy ZUS, ale jak się skończy dwuletni okres karencji, to nie wiem czy będzie mnie stać na zapłacenie pełnego. Na dwadzieścia zapytań o cenę - jedna osoba decyduje się coś zamówić. Moje rzeczy nie są tanie, ale według Twoich obliczeń powinnam brać trzy razy tyle za swoją pracę.
    pozdrawiam i zamieszczam link na blogu

    OdpowiedzUsuń
  34. Bazylia ... Yadis próbuje pokazać, że nie stać cie dlatego, że sprzedajesz poniżej swoich kosztów ( materiały+ utrzymanie firmy+ zarobek)
    i że będzie to tylko możliwe jeśli wszystkie osoby robiące to co ty będą miały zbliżone urealnione ceny.

    OdpowiedzUsuń
  35. Bardzo potrzebny temat, to są sprawy bardzo ważne. Nie lubię ustalać cen, sprawia mi to wielki kłopot. Co za tym idzie, w ogóle nie lubię sprzedawać. Często robię prezenty, ale część rzeczy gromadzi mi się w domu. I co? Chyba jednak trzeba sobie dać spokój z rękodziełem i zacząć oglądać seriale...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy kocham to co robię w wolnym czasie, ale wcale nie przeszkadza mi to patrzeć na to realnie. Zarabiam na życie w inny sposob, ale znam swoją wartość i wartość mojej pracy, także tej wykonywanej za darmo i dla siebie.

      Większości seriali nienawidzę, zresztą nie mam telewizora...

      A jeśli rzeczy gromadzą mi się w domu raczej nie mam problemy, by się ich pozbyć - zawsze mogę zrobić komuś prezent, rozdać na blogu w candy dodatkowo zapewniając sobie reklamę i więcej odwiedzających albo przeznaczyć te same przedmioty na dobroczynne aukcje. Proste prawda?

      Usuń
  36. Nie rozliczałam tych kwot na podstawie działalności gospodarczej, bo tam może to być bardzo różnie, zresztą zawsze znajdzie się ktoś kto powie dlaczego ta stawka godzinowa tak duża, czemu chcesz zarabiać 2 razy tyle co ja robiąc na drutach i żadne tłumaczenia nie pomogą.

    A minimalna płaca brutto jest obrazowa dla każdego i naprawdę nie trzeba zadawać sobie trudu, by wytłumaczyć, ze te tysiąc z kawałkiem, które dostałabyś do ręki nijak nie pozwala godnie i spokojnie żyć. I to jest dodatkowy absurd, że mimo takiego wyliczenia cena gotowego przedmiotu jest ogromna! A gdyby wziąć pod uwagę jakąś rozsądna stawkę godzinową, np. pracownika biurowego, urzędnika, budżetówki, to szal kosztowałby około 500 złotych. I to dopiero byłaby dobra stawka. Ale to już w ogóle większości ludzi nie mieściłoby się w głowie... Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  37. Jakie to jest uczciwe! Dokładne i solidne!
    dzisiaj przędłam wełenkę (dla siebie) i rozmyślałam nad ceną ewentualną, Twój post prostuje moje ścieżki. Mnie na takie wełny stać, reszta do sklepów!
    Nijak mojej wełny porównać z firmową. Moja jest jedyna!

    OdpowiedzUsuń
  38. Dobrze, że ktoś porusza taki temat, dobrze, ze tyle osób jest zaangażowanych w dyskusję. Ja tylko dodam, że na Allegro pojawiają się też rzeczy kupione w tzw. "ciucholandach" na wagę. Serwetki,obrusy, haftowane obrazki, szaliczki i czapki.Wyprane, wykrochmalone udają nowe rzeczy, myślę, że w wielu przypadkach to jest przyczyna ceny poniżej kosztów materiału.

    OdpowiedzUsuń
  39. Bardzo rozsądnie to wszystko przeanalizowałaś. Jakby tak jeszcze dodać, że chciałoby się za swoją pracę (nie tylko fizyczną przy machaniu drutami, ale także koncepcyjną) osiągać dochody trochę powyżej minimalnej płacy, to cena podana przez Ciebie jest wciąż zbyt niska. Stosowanie cen dumpingowych jest opłacalne tylko przez chwilę, ale skutki takich działań niestety dają w kość innym na długo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O płacy minimalnej pisałam już wyżej, że to kolejny paradoks, możesz zerknąć. Chodzi o to, by zamknąć usta wszystkim malkontentom, dziamgającym skąd takie wyliczenie i skąd ta cena... Powinno być dwa razy tyle, bo wymaga to specyficznej wiedzy, doświadczenia, precyzji i doskonałego wykonania...

      Usuń
    2. Tak, tak, ja się w pełni zgadzam :)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. A ja z Wami :)
      (poprz. kom. usunęłam, bo mi się klawiatura znarowiła)

      I.

      Usuń
  40. Niestety to prawda, co piszesz w tym poście. Ludzie często zaniżają ceny rzeczom przez siebie wykonanych, żeby za wszelką cenę sprzedać. Nie rozumiem jednak dlaczego sprzedają je za taki bezcen, ja bym wolała te rzeczy wtedy chyba porozdawać znajomym, jeśli nie zależałoby mi na jakimś zarobku. Uważam, że trzeba się chociaż troszkę cenić :-)

    OdpowiedzUsuń
  41. Wspaniały wpis!
    Właśnie dlatego rzadko dziergam na zamówienie z tym, że dla mnie najtrudniej jest wycenić czas, który mogłabym poświęcić dla rodziny czy siebie.
    A jak ktoś to uważa za "drożyznę", to mu zawsze polecam zakupy w "sieciówce".

    BTW, od kilku dni dumam na ile wycenić rękawiczki :-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez wątpienia tak jest, że chętnych na rękodzieło jest sporo, zaś chętnych do realnego płacenia za rękodzieło - już zdecydowanie mniej.

      Dagny kiedyś o tym pisała coś w stylu "15 zł za czapkę? Chyba to stawka startowa za wzięcie szydełka do ręki" i miała rację.

      Poza tym często same rękodzielnicze umiejętności są banalne jak wstawianie naczyń do zmywarki. Przecież: "Moja babcia też tak szyła na drutach..." (ręka do góry, ile z Was to słyszało? ;) No to jak babcia "szyła" a Ty nie masz co w domu robić tylko dziubiesz nie wiadomo po co to weź i oddaj za 5 zł. Podaj realny koszt - raczej się obrażą. Dlatego baaardzo rzadko sprzedaję. Wolę dać w prezencie komuś kto doceni i będzie korzystał z przyjemnością.

      Usuń
    2. Nigdy nie zapomnę określenia Dagi, że ona nie ma małych chińskich rączek i za miseczkę ryżu na dzień pracować nie będzie. To zdanie zawsze słyszę w głowie, gdy wyceniam przedmioty w sklepiku na Etsy.

      Oczywiście nie zawsze robię takie wyliczenia, często trudno mi jest określić czas, który poświeciłam na dany przedmiot (tutaj to wyjątek, bo liczyłam z ciekawości podczas pracy, podobnie mogę określić mnie więcej pracochłonność niedawnej bananowej chusty, bo dziergałam ją głownie w autobusach i czasie weekendu w domu rodzinnym - łącznie około 30 godzin), ale wtedy wrzucam odpowiednie hasło w wyszukiwarkę na Etsy, które pokaże mi przedmioty możliwie najbardziej zbliżone do mojego, segreguję względem ceny i patrzę na kwoty w środku stawki. Przeliczam na złotówki i jeśli mniej więcej się zgadza z moją wstępną wyceną, to tak daję, jeśli nie to nieco podnoszę.

      Usuń
    3. Właśnie też sobie wczoraj wbiłam rękawiczki na Etsy i wyszły mi ceny od 20zł do ponad 150zł. I nadal dumam...

      Usuń
    4. Brawo, wiele w tym prawdy i najważniejsze...produkty ręcznie robione są najczęściej unikatowe. Pracuję nad papierami, które czasami są wykorzystywane tylko raz w danej pracy...często mi się wydaje, że coś jest nie do wycenienia :(((.Dziękuję ,że to napisałaś. Ja widziałam fajny banerek na artystyczne blogi, z tekstem "Jestem artystą , to nie znaczy,że pracuję za darmo. Tez mam rachunki do opłacenia. dziękuję za zrozumienie". Ja dziękuję za tego posta, już go udostępniam na fb ...pozdrowienia ( piękny ten szal tak na marginesie :)

      Usuń
  42. Świetny post, bardzo bardzo potrzebny, ja też mam problem z określeniem ceny, nigdy nie wiem na ile powinnam wycenić to co robię, ale zapewne powinnam brać 2 razy więcej :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  43. A propos Etsy, oni sami radzą swoim użytkownikom cenić swoją pracę (raczej nie tylko dlatego, że żyją z prowizji). Tu link do artykułu: http://www.etsy.com/blog/en/2010/etsy-success-reevaluating-your-prices/

    Ja to jeszcze przez prawie trzy lata słyszałam, że wyceniam za drogo, od mojej własnej mamusi, której koleżanki najpierw chciały "pooglądać sobie to rękodzieło" a potem narzekały, że wisiorki drogie (bo po 50zł). Przestała narzekać jak zaczęłam z tego żyć i że jej koleżanki po prostu nie są moim targetem, i nie będę robić badziewia specjalnie dla nich, bo szkoda mojego czasu, skoro w tym czasie mogę zrobić coś, co sprzedam za trzy razy tyle. Kwestia opłacalności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni to są nawet gorsi niż ja :) Ich cena byłoby w wypadku tego szala czterokrotnie wyższa i przekroczyłaby 1000 złotych. Kiedyś będę musiała spróbować, tak z ciekawości, wycenić tak któryś z moich luksusowych przedmiotów, jak go wreszcie wykonam. Może jakiś szal lub chustę...

      Usuń
    2. Ja kiedyś tak wyceniłam wisiorek, bo zrobiłam fajny i chciałam go sobie ponosić zanim sprzedam, więc dałam zaporową cenę z myślą, że obniżę, jak mi się znudzi. Sprzedał się w ciągu tygodnia (nie ponosiłam sobie :( ). A weź i wyceń, zrób ze dwie takie high endowe rzeczy (z jakiejś droższej ale na przykład nieprawdopodobnie miękkiej włóczki), co Ci szkodzi. Trzeba trochę zainwestować, to prawda. No ale wiesz, kto ma wysokie ceny ten ma zamożną klientelę ;)

      Usuń
    3. A mam taki projekt w zanadrzu - robię go dla babci, bo wydaje mi się, że nikogo nie byłoby stać, by kupić taką ilość mojego czasu... Cudowna włóczka z luksusowych włókien, cieniusieńka jak pajęczyna a do tego dłubana na wykałaczkach (druty 2mm chyba albo jakoś tak). Praca z nią to czysta przyjemność - Haruni dla babuni, jak już skończę ten projekt będzie zapierać dech w piersiach, ale kosztować powinna co najmniej 500 - 700 złotych i to przy wycenie z dosyć niskiej stawki godzinowej... Ale przyjemność obcowania z tą dzianiną, jej miękkość i delikatność, luksus dotyku na skórze takich włóczkiem, idealne ułożenie dzianiny na sylwetce, to niezrównana frajda...
      I taka dzianina na pewno pojawi się za jakiś czas w moim Etsowym sklepiku, jeśli o mnie chodzi to może tam wisieć niesprzedana najbliższe 5 lat, ale ostatecznie trafi do kogoś kto ją doceni!

      Usuń
  44. Opublikowałam Twój link na fb; lubię dawać przyjaciołom swoje prace, ale mało kto ma pojęcie, z jakim realnym kosztem i nakładem się wiąże ich wykonanie. Widzą szal jak mgiełka, pytaj, ile za taki - odpowiadam, zgodnie z prawdą, że sam surowiec (włóczka) to kilkadziesiąt złotych. I następuje szok. Bo dla nich stary anilux ze strychu babci, to świetny surowiec i darmo. A że efektu nie ma, no widać rękodzielnik słaby ;)
    Dziękuję za ten post, Yadis

    OdpowiedzUsuń
  45. zgadzam sie z twoim postem, dodalabym tak jak lianna kilka kosztow zwiazanych z prowadzeniem DG, ale sedno sprawy pozostaje niezmienne, samo podejscie do rekodziela, poczucie wartosci wlasnej pracy, to ze sprawia satysfakcje nie znaczy ze ni nalezy sie za nia godziwa zaplata, pozatym cena obliguje rowniez do jakosci co pozytywnie buduje rynek. jestem za codziennym uswiadamianiem tworcom i klientom wartosci rekodziela. pozdrawiam wszystkich rekodzielnkow serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  46. Dziękuję Ci bardzo za tego posta. Robię na drutach odkąd pamiętam, nigdy nie sprzedawałam niczego, co zrobiłam, ale wiem dokładnie, ile czasu mi to zajmuje i jakiego nakładu pracy wymaga. I dlatego, kiedy widzę czapki ręcznie zrobione za 35 złotych, to mi ręce opadają. I zastanawiam się, dlaczego te dziewczyny tak nisko wyceniają swoje umiejętności?

    OdpowiedzUsuń
  47. Och, prawda, prawda... a wyliczenie i tak niepełne, bo bez jakiegokolwiek naciągania można dołożyć jeszcze kilka elementów.
    Problem wyceny rękodzieła co jakiś czas wraca i jeszcze długo będzie wracał, między innymi dlatego, że chora jest nasza praco-płacowa ekonomia.

    OdpowiedzUsuń
  48. O, a spotkałam się jeszcze kiedyś z taką radą: jeśli ktoś mówi, że twoje wyroby są za drogie, to możesz spytać go czym się zajmuje, wysłuchać a potem zaproponować, że pójdziesz do jego przełożonego i poinformujesz, że ten ktoś dostaje za dużo pieniędzy za swoją pracę. Rozwiązanie w sumie dość hardkorowe, niezbyt grzeczne i na codzień chyba nie polecam ;)

    Ale wiecie, każdy kij ma dwa końce. Prawie codziennie na Etsy widuję prace z mojej dziedziny (wire wrapping) wykonane koszmarnie (srsly, po pijaku dałabym radę staranniej), sztampowo (bo na przykład z tutoriala, z którego korzysta pół internetu), kolory kamieni dobrane przez osobę zdecydowanie niewidomą, zdjęcia rozmyte i na tle różowej piżamy w żółte słoniki, prześwietlone flashem, a produkt kosztuje 100$+ bo jest "oryginalny", "nieład artystyczny" (taka inna nazwa na niechlujstwo) i "z prawdziwego srebra". Czyli przegięcie w drugą stronę. Trzeba znaleźć też złoty środek w tym co się robi i wiedzieć, że jeśli np. uczymy się dopiero danej dziedziny lub jeśli produkt nie wyszedł idealnie, to trzeba dać mu trochę niższą cenę, niż takiemu, który wyszedł tak jak zamierzony. Podsumowując, być uczciwym w stosunku i do siebie, i do potencjalnych klientów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak we wszystkim prawdy sa dwie. od lat zajmuje sie sprzedaza rekodziela. na zachodzie jest tak jak u nas, sprawdza sie powiedzenie ''wszedzie dobrze gdzie nas nie ma''. z doswiadczenia wiem, ze nie wszystko daje sie sprzedac a wiele osob nie zadaje sobie takiego pytania, czy kupili by wlasny wyrob i czy kupili by go w takiej cenie. co innego robic cos fajnego dla siebie, a co innego brac za to pieniadze. i prosze mi wybaczyc ale wielu rekodzielnikow psuje ten rynek. nigdy nie dyskutuje o cenach w przypadku rzeczy orginalnych i dobrze zrobionych, bo z dzswiadczenia wiem, ze one znajda nabywce. i jeszcze jedno w rekodziele jak w kazdej dziedzinie sztuki do perfekcji, wypracowania swojego stylu itd dochodzi sie metoda prob i bledow, a za to niestety musimy zaplacic sami. droga wlascicielko bloga twoja wycena nie jest pozbawiona racji, ale..........

      Usuń
    2. @Adekwatna
      Przy takim rozumowaniu można niebezpiecznie zbliżyć się do opcji "Rozdajmy za darmo/półdarmo, wtedy na pewno znajdą się chętni". Tak jak napisała Lorka wyżej, nie mamy powodu wstydzić się swoich dzieł w porównaniu ze światem zachodnim.
      Trzeba przyznać, że prezentacja niekiedy kuleje, ale to jest do poprawienia w każdej chwili i w coraz łatwiejszy sposób. A przy rozsądnie skalkulowanych cenach będą pieniądze na to, by zapłacić za to profesjonalistom (fotografowi za doskonałe obrobione zdjęcia, copywriterowi za chwytliwy tekst czy informatykowi za dobrą i konwertującą stronę ze sklepem).
      A przykład Etsy pokazuje, że każda potwora znajdzie swego amatora, a sprzedające tam dziewczyny (przynajmniej niektóre) przyznają, że dopiero podniesienie cen, do nierealnego w Polsce poziomu, spowodowało, że zaczęły sprzedawać częściej swoje prace... Bo gdy coś jest zachwycająco piękne i tanie, to pierwszą myślą jest to, że ktoś cię na tym oszuka, że dostaniesz inne rzeczy niż są na zdjęciach. A nikt nie chce wypaść na łatwowiernego, więc woli nie kupić wcale...

      Usuń
    3. @wirewrapped.eu. Generalnie zgadzam się, ale tutaj dochodzą też kwestie poczucia gustu (lub jego braku :)) u klientów. Jeśli jako klient masz produkt niechlujny, zrobiony sztampowo i źle obfotografowany, a wyceniony na 100USD, a obok za tę samą cenę produkt oryginalny, precyzyjnie wykonany, itp. i wybierzesz ten pierwszy to Twój problem. Na to nie ma rady. Gorzej, jeśli dwie osoby robią rzeczy na podobnym poziomie, używają dobrych materiałów itp., a jedna z nich wycenia pracę na połowę jej rzeczywistej wartości, żeby tylko sprzedać. Tutaj mamy psucie rynku, bo o gustach się nie dyskutuje, klient i tak wybierze to co mu się spodoba.

      Usuń
    4. @scriptoria No jasne, ja pisałam o przypadku skrajnym, żeby uświadomić, że coś takiego istnieje :) Niestety istnieją również ludzie, którzy robią biżuterię (nie wiem jak w innych dziedzinach) wg czyjegoś pomysłu, który zwyczajnie zerżnęli i bardzo ciężko udowodnić, że to jest naruszenie praw autorskich. A ceny mają na poziomie tych oryginalnych wyrobów. Więc dochodzi jeszcze kwestia etyki pracy (choć trudno mi myśleć o takich ludziach jako o profesjonalistach). Temat rzeka ;)

      Usuń
  49. własnie dlatego przestałam cokolwiek sprzedawać w Polsce. Jesli już coś tu zostaje to jest zrobione dla znajomych w ramach prezentu.. reszta tylko na zachód, gdzie docenia się rękodzieło.. i naprawde oglądając niektóre koszmarki na etsy.. my dziewczyny z Polski nie musimy mieć zadnych kompleksów!

    OdpowiedzUsuń
  50. Dzięki za tego posta! Nic dodać, nic ująć niestety... Poszło na FB. Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  51. Jakiś czas temu ktoś mnie spytał, czy wydziergam kocyk dla niemowlaka i ile to kosztuje. Wyliczyłam wg stawki, jaką dostaję na etacie, wyszło ok. 600 zł. Ta osoba nic już nie odpowiedziała, ani dziękuję ani czy może taniej. Aha, jakby się zgodziła, to bym pewnie zrobiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym wyliczyła to z mojej etatowej stawki to pewnie stawka godzinowa byłaby dwukrotnie wyższa, albo nawet lepiej... Tylko od razu by się pojawiły komentarze, że w Polsce nikt tyle nie zarabia i skąd takie kosmiczne stawki. A z minimalnym wynagrodzeniem nie da się dyskutować, bo to minimum egzystencjalne.
      Ale zdecydowanie masz rację, stawka 10 zł/h i to brutto to głodowa pensja i jej zadaniem jest tylko pokazanie skali niedocenienia rękodzieła. Dopiero przy takim zestawieniu widać szkody jakie w tej dziedzinie robią serwisy typu Allegro i ich "sprytni" użytkownicy...

      Usuń
    2. Dla uzupełnienia tematu.

      Płaca minimalna,a minimum egzystencji: http://www.strefabiznesu.nowiny24.pl/artykul/ankieta-placa-minimalna-1500-zl-brutto-zbyt-malo-74150.html
      A jest jeszcze tzw. dochód zasiłkowy na osobę w rodzinie - dużo mniej.

      Pozdrawiam, I.

      Usuń
  52. Witajcie
    Aby było jasne.Nie pracuję zawodowo...jestem bezrobotna...Również coś sobie skrobie i również chcę to sprzedać.Moje koleżanki ciągle powtarzają mi ,że za tanio się sprzedaje!
    Może i racja...ale:
    1.Moje prace nie są istnym cudem twórczym i może rzeczywiście czasami odstają technicznie od Innych.
    Jednak i ja chcę sprzedać.Z tego się nie utrzymuje!Kiedy wystawiłam prace na allegro,za cenę jaką podały mi koleżanki ,nie było nawet zainteresowania.
    Nie chcę wiedzieć dlaczego.I nie będę pytać co było skutkiem.Ale sprzedaję je
    i cieszy mnie to i mam klientki.Osoba ,która je sprzedaje w moim imieniu nie bierze ode mnie pieniążków chce jedynie aby coś tam jej zrobić.Np.decoupage...hustecznik wyceniłam na 35 zł.
    Koszt:10 zł.zakup surowego materiału+10zł za materiały: farby lakier i różne inne ,które wykorzystuje do ozdoby. Reszta to moja praca.
    Czy to mało? Nie wiem i ciągle się nad tym zastanawiam.
    Jedno wiem na pewno ....niestety w Polsce rękodzieło nadal pozostaje szarą strefą.I to nie dlatego ,że nie można a dlatego że ...a ile ? nie dajcie spokój..takie coś to sobie sama zrobię...-tak usłyszałam na jakiś targach gdzie byłam gościem.Przykre ale prawdziwe.
    A wszystko Chiny!!!
    Podróby i tandeta!!!! Ale Polacy kochają kicz.

    OdpowiedzUsuń
  53. Super wpis. Ciekawa dyskusja. A wniosek płynie z tego taki , że jak nie zaczniemy się same cenic to nikt naszej pracy nie doceni a przyznam ze sama też mam często problem z wyceną swoich prac :)

    OdpowiedzUsuń
  54. Trochę się zgadzam z Katarzyną... Ja jak się wyceniam (ale też z tego nie żyję) biorę pod uwagę przede wszystkim jakość materiału, z jakiego wykonałam daną rzecz (wiele mojej biżuterii pochodzi z recyklingu), jeśli wykonuję coś sama od podstaw to biorę pod uwagę jakość wykonania, i oczywiście cenę materiału jeżeli zrobienie czegoś zajmuje mi dużo czasu też staram się to brać pod uwagę.... Jeśli są to prace początkowe (na przykład prototyp, próbka jakiegoś wzoru szydełkowego) to wyceniam to taniej żeby to nie leżało u mnie a cieszyło czyjeś oczy... Jeżeli się już wystawiam to w galeriach internetowych więc jeszcze muszę wziąć pod uwagę koszty prowizji... I też się zastanawiam jak kolczyki szydełkowe( na przykład) mogą być tak tanie jak mi to tyle zajmuje... może ja po prostu wolna jestem... Nie mniej jednak muszę brać pod uwagę ceny konkurencji :( bo inaczej nic nie sprzedam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze ale ceny allegrowe, a ceny galeryjne to dwie różne rzeczy...
      Oczywiście możesz biżuterię wyceniać drożej lub taniej, ale nie sprzedaż jej za złotówkę czy dwa złote...

      A co do tempa pracy to każdy ma swoje i nie ma co pocieszać się, że ktoś pracuje szybciej, bo nie jest tak, że jak obniżysz ceny to z automatu tak się stanie u ciebie. Wycena musi być rozsądna i koniec, dostosowana za każdym razem do rzeczywistych kosztów, czasu itp., bo tylko wtedy jest skalowalna. Warto spróbować wycenić to, gdyby miał to ktoś zrobić za ciebie - ile musiałabyś zapłacić za to pracownikowi? ile byłabyś skłonna zapłacić, by zyskać czas, który na to poświęcasz dla siebie? Proste zadanie, ale wiele może uświadomić...

      Usuń
    2. No raczej za 2 złote to nawet nie chciało by mi się zrobić zdjęcia, bo przecież nie jest tak, że zrobisz jedno zdjęcie i jest ono dobre... trzeba jeszcze obrobić, zrobić opis i to wystawić... Na allegro nie zaglądałam raczej w celu kupienia rękodzieła i nie wystawiam się na allegro bo ciężko się przebić... Myślę, że jak jesteś w czymś dobra to są ludzie, którzy za to zapłacą bez targowania.

      Usuń
  55. KOchana podpisuje się pod Twoim postem nogami i rękami ,które jak sama zauważyłaś muszą się naprawdę napracować by stworzyć coś oryginalnego :))) Mam pomysł - zbierzmy się wszystkie razem , ale wcześniej zaopatrzmy się w bomby i trzeba ruszyć na te sklepiki " wszystko po 3 zł" a cała chińszczyzne spalić :))) - byłoby super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale chińszyzna tak na prawdę nie jest dla rękodzieła zagrożeniem, bo jakość, materiały i wszystko po 3 złote ma określone walory, które ręczna robota pokonuje w przedbiegach.

      Ale jeśli rękodzielnik, żywa osoba, swoją pracę wycenia tak jak Chińczycy pracę automatów i robotów, to to jest ogromny problem! I o tym trzeba mówić otwarcie, otwarcie to krytykować!

      Usuń
    2. Ale w chińskich marketach są np. kolczyki co wyglądają na ręcznie malowane, może nawet są ręcznie malowane przez chińskie rączki i nie kosztują nawet 10 zł... Myślę, że jednak to jest jakieś zagrożenie.

      Usuń
  56. Konkurencją i psuciem rynku są jeszcze, oprócz allegro, normalne sklepy, w których można kupić np. duży obrus szydełkowy za 100-150 zł. Jakość wygląda ok, normalna praca szydełkowa, nie ma się do czego przyczepić, nie jest to niby byle co za 3 złote, ale stawiam, że nie dziergała go żadna Polka. Same nici na taki obrus to połowa tej ceny. Małe chińskie rączki są jednak tańsze.

    OdpowiedzUsuń
  57. przeczytawszy posta i całą dyskusję zajrzałam na allegro... chusty po 45zł! a nawet po 29! dołączam do apelu, ceńmy się, rękodzielniczki, ceńmy!

    Yadis, dzięki za tego posta!

    OdpowiedzUsuń
  58. Dołączam się do akcji! Linka już wstawiłam!

    OdpowiedzUsuń
  59. Udostępniłam na FB, przy następnym wpisie na blogu na pewno zamieszczę link. Zdarzało mi się sprzedawać rzeczy na targach parę lat temu. Porażka. Mimo niskich cen i tak były za wysokie dla oglądających. Przestałam, robię dla siebie i rodziny. Znajome nie doceniają, nie umieją.

    OdpowiedzUsuń
  60. Podpisuje się rękami i nogami...
    Udostępniam na fb a przy następnym poście też wspomnę aby jak najwięcej osób zdało sobie z tego sprawę

    OdpowiedzUsuń
  61. Udostępnione: http://www.facebook.com/wycinanka.net

    OdpowiedzUsuń
  62. zgadzam się absolutnie z tym co tu napisałaś. Prowadzę sklep odzieżowy i wiele pań przychodzi do mnie i dziwi się dlaczego ta bluzka jest taka droga. W moim sklepie można znaleźć odzież polskiego producenta, nie posiadam żadnej chińszczyzny. Niestety niektórzy udają ze nie wiedzą że cena jest zależna od jakości towaru. Jeżeli ktoś chce coś kupić taniej to niech idzie po chiński ciuszek który po kilku praniach się zmechaci i nadaje się do wyrzucenia, i trzeba kupić drugi. 2X 35zł za chińską bluzkę daje nam 70 zł za które można u mnie kupić porządny polski ciuch który będzie się jeszcze długo dobrze nosić. Z rękodziełem jest podobnie. Robię różne biżuteryjne rzeczy na szydełku i czółenku i robię wszystko pod potencjalnego klienta tzn kolor, długość, wzór. Czyli każdy dostaje jedyny niepowtarzalny np naszyjnik. To chyba jest jakiś argument że cena jest stosunkowo wysoka, ale produkt nie jest jakąś tandetną masówką.
    Wklejam link u siebie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  63. jak widze wszystkie Panie się tu z Autorką zgadzają ja zasadniczo tez, ale .... ale w szczegółach juz nie koniecznie
    otóż
    uważam że Panie (ja robie tylko dla siebie i rodziny) powinny godziwą cenę pobierać
    bo rzeczy recznie wykonane nigdy nie były nigdy nie powinny być tanie
    bo tanio to w siecówkach na wyprzedaży
    ale
    1. to że jakas Pani robi szybciej a inna wolniej na cene nie powinno mieć wpływu gdyż jest jakiś uśredniony czas produkcji, prostota wrozu lub wrecz odwrotnie
    przy którym zyskuje szybszy moze traci troszke wolniejszy
    2. nie wiem czemu patrzycie na cenę minimalną - to dla mnie granda - bo nikt nie chce pracowac za stawki minimalne i dąży chociaż
    do średniej krajowej
    3. projekt/przygotowanie/włóczka - zawsze mi się wydawało że łatwiej wyceniać to mowiąc klientowi ze ten sweterek dobrze by było z tej wełenki bo...... (tu argumenty za włeneke), ten projekt jest
    autorstwa tej panie i na R. kosztuje np 6$ do tego wełenka kosztuje w tym sklepie tylie i tyle a potrzeba jest jej 10 motkow
    to pozwala klientowi zobaczyc ze przy cenie włoczki projektu wasza stawka nie jest wygórowana bo bierzecie za godzine mniej niż cena włóczki, co też chyba jest do przeanalizowania bo to granda gdzie nie patrzec materiał jest duzo tanszy od usług - patrz wspomniany wyrzej hydraulik

    natomiast
    koszty nauki, sprzętu to jest już nasza sprawa i nie powinno się przekładać na klienta
    bo jak sie nie umie to niech sie dla ludzi nie robi ino dla siebie
    to tak lekarz mowil no musz sie zapoznac z nowymi lekami jakie sa na rynku to koszt publikacji o nich przezuce na pacjenta
    to samo dotyczy komputera czy aparatu fotograficznego
    ale jest jeszcze jedno nad czym mozna sie zastanowic
    bo niektóre z Pan robią rzeczy jednorazowe - jeden szalik/chusta w jednym wzorze - i rozumiem tu cena powinna byc bardzo wysoka bo to jest unikat
    ale są Panie które te samą rzecz niajako w manufakturze robią 10/20 szt. i to juz nie jest unikat zaden
    wiec i to należałoby mieć na myśli ustalając cenę

    ciepło pozdrawiam wszystkie Panie

    OdpowiedzUsuń
  64. Tłumaczyłam już kilka razy, więc wytłumaczę i Tobie, koszt robocizny jest kalkulowany według stawki, z która nikt nie może się spierać, bo mniej w polskiej gospodarce płacić nie można.

    A koszty amortyzacyjne sprzętu i nauki jak najbardziej są potrzebne w wyliczeniu, bo to nie jest tak, szczególnie współcześnie, że cały czas mogę robić to samo, przez 30 lat, jeśli się nie rozwijam konkurencja mnie wyprzedza, a utrzymanie w peletonie kosztuje. Na palcach pleść nie mogę, dobre druty poprawiają tempo i przyjemność pracy, dzianina jest równiejsza,

    Natomiast bez aparatu i komputera sprzedawać w internecie po prostu się nie da, więc jakiś minimalny, częściowy koszt na konsumenta przerzucam. To tak jakbym aparatu nie miała, kupiła go na kredyt i co miesiąc spłacała raty, moje przedmioty byłoby minimalnie droższe żeby pieniędzy na ratę wystarczyło, bo bez tego nie mogę pracować. W innych dziedzinach amortyzacja, np. auta służbowego jest oczywista. Bo to element niezbędny, zżywa się starzeje i po jakimś czasie trzeba go wymienić.

    Nie ma też czegoś takiego jak średnia stawka za wykonanie, średni czas wykonania - przy każdym projekcie, u każdej osoby jest to indywidualna rzecz, więc osoby pracujące wolniej powinny mieć nieco wyższe ceny, a osoby pracujące szybciej troszkę niższe za taki sam przedmiot. Lub ceny mogą byc równe, ale wówczas osoba pracująca wolniej powinna wymyślić jakiś sposób by wyrównywać braki czasowe, np. poprzez nieco wyższą wycenę rzeczy mało pracochłonnych, z grubszych włóczek, małych rozmiarów itp.

    Nawet przy produkcji manufakturowej koszty pracy ręcznej są znacznie wyższe niż maszynowej, bo żaden z tych przedmiotów nie zrobi się sam, jednak cena wówczas powinna być nieco niższa niż w wypadku pojedynczych egzemplarzy

    W wypadku rękodzielnika, nawet tego szalika, materiał jest znacznie tańszy niż usługa - włóczka to kilkanaście-kilkadziesiąt złotych, a robocizna około 250 złotych... A to nie jest żaden cud, szalik jest ładny i funkcjonalny, będzie służył wiele lat, ale nie wbija obserwatora w siedzenie, jest po prostu ładny, bez szału. Elegancki, ale prosty w formie... Wzór byłby jeszcze droższy...

    OdpowiedzUsuń
  65. Nie od dzis wiadomo ,że wszelakie rękodzieło do tanich nie należy, są ludzie którzy cenią rękodzielników, a inni twierdzą że za drogo. We wszystkim trzeba mieć umiar i sposób na przyciągnięcie uwagi, JAk widzę cenę za czapkę 90 zł, to nie szukujmy się poszukam tańszej albo co pewniejsze zrobię sama. Czasy akie nastały nie zachęcają ludzi do kupna rękodzieła, bo ich na to poprostu nie stać. Nie jestem za tym aby po kosztach sprzedawać swoje rzeczy na allegro bo nie w tym rzecz a cenić się trzeba , każda umiejętnośc kosztuje, czas kosztuje, sprzęt też się niszczy po jakmś czasie i trzeba zakupić nowy.
    Uważam że należy bardzo dobrze wyważyć cenę żeby obie strony - kupujący jak i sprzedający byli zadowoleni.
    Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobisz sobie, bo umiesz - twój wybór.
      Ktoś nie umie, ale chce mieć to powinien zapłacić taką cenę jakiej wymaga poczyniony wkład pracy. Jak go nie stać na rękodzieło, to niech kupuje rzeczy fabryczne, a jeśli i to za drogie to zapraszam na bazar po chińską masówkę-jednorazówkę :)

      To nie tak, że ludzie oglądają każdy grosz. W Polsce jest naprawdę potężna grupa ludzi, która nie ma żadncyh problemów finansowych i jest gotowa płacić takie ceny. Ale jeśli na siłę obniża się wartość i jakość rękodzieła, to oni wolą kupować gdzie indziej, często za granicą gdzie maja wrażenie, że produkty są lepsze, bardziej cenne, bo ich ceny są odpowiednie...

      Usuń
  66. Generalnie wszystko super, ale moim zdaniem stawka godzinowa powinna zależeć od trudności wzoru. Pisałaś ostatnio o enterlacu, gdzie się człowiek naobraca jak szalony, a dajmy na to taki moebius robiony dżersejem...
    Pozdrawiam, linka już zamieściłam na druterele.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudność wzoru widać w tempie pracy - prost wzór i praca postępuje szybko, przy skomplikowanym dzierganie trwa znacznie dłużej mimo takiego samego rozmiaru gotowej pracy. Między innymi dlatego nie ma mowy o ogólnej, uśrednionej cenie za przedmiot... Stawka może więc być taka sama, szczególnie jeśli są to uproszczone obliczenia, tak jak w tym wypadku.

      Usuń
  67. Też nie sprzedaję tanio, w związku z tym sprzedaję mało. Ale za to rodzina i przyjaciele dostają ode mnie dużo prezentów. Czasem bliskim znajomym zrobię coś w cenie włóczki albo ciut drożej (czyli po kosztach, jeśli doliczyć różne drobne koszty wspomniane przez yadis), ale nie traktuję tego jako sposobu zarabiania. Też wrzucę na fejsa i podniosę ceny :)

    OdpowiedzUsuń
  68. Dlatego właśnie fajnie, że są takie jak WY dziewczyny, propagatorki dobrego smaku i unikatowych wyrobów, ręcznie robionych. Mieszkałam kiedyś kilka lat w Japonii. Tam, największym szykiem, przy obłędnej ilości znakomitych ciuchów, galanterii i dodatków, było posiadanie rzeczy z gatunku "rękodzieło", najlepiej zrobionej samodzielnie. Nie było końca zachwytom mam, nad dzieckiem ubranym w ciuchy uszyte własnoręcznie przez jego matkę. Jakaś taka moda dziwna tam jest :D. Dlatego rękodzieło jest tam cenione, dobrze opłacane i nic tak nie podbija ceny jak napis "hand made".

    OdpowiedzUsuń
  69. Ja mam problem z wyceną moich prac, dlatego dzięki za post i dyskusję. Muszę wiele sobie przemyśleć. W najbliższym poście Cię podlinkuję, bo wiem, że moje koleżanki też się z tym borykają.

    OdpowiedzUsuń
  70. Ja również mam problem z wyceną, bo zawsze nie wiem, czy nie zawyżam swoją biżuterię... i dziękuję za tego posta! :)

    OdpowiedzUsuń
  71. Dorzuciłam swoje wyliczenia na własnym blogu:
    http://robotkiwarminskie.blogspot.com/
    Wyszło mi, że jestem wolniejsza ale mam tańszą godzinę pracy :). No i dorzuciłam podatek, choć opodatkowanie sprzedaży rękodzieła to temat na inną opowieść... Może by też zacząć taką dyskusję?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój koszt pracy jest większy niż przykładowy - obliczenia w poście są dla stawki 10 zł BRUTTO najniższej możliwej w polskiej gospodarce, Ty liczysz dla stawki netto i dodajesz podatek w zaokrągleniu, więc w sumie wychodzi na to samo, albo u ciebie minimalnie więcej. Zresztą ja zazwyczaj stawkę też obliczam używając nieco większego przelicznika niż powyższy, chodziło mi w nim przede wszystkim o skalę niedocenienia rzemiosła.

      Post już linkuję.

      Usuń
    2. Znaczy się, jednak droższa jestem :) A myślałam, że to przez moją obywatelską postawę wyrażającą się w chęci podzielenia się z fiskusem!

      Usuń
  72. No właśnie! mimo, że odpowiedziałam już wcześniej zajrzałam jeszcze raz żeby wspomnieć o legalności naszej pracy!!!
    Przecież jeszcze dochodzi podatek, nie wspominając już o zusie...
    Jak słyszę od znajomych, że powinnam firmę założyć i "produkować" (wrrr!!! a gdzie unikatowość?) moje rzeczy to cała się kurczę.

    OdpowiedzUsuń
  73. najbardziej ciesze się z tego ostatniego akapitu. Jeśli ktos uważa swoje rękodzieło za hobby, niech rozdaje je swoim przyjaciołom. Wtedy wszyscy naprawdę będą zadowoleni: oddający nie będzie czuł się oszukany, wykorzystany a obdarowany będzie miał piękny oryginalny prezent.
    Od dłuższego czasu cenię swoją pracę i bardzo mi przykro kiedy widzę jak inni rękodzielnicy artyści sprzedają swoje prace poniżej ceny materiałów. Jeśli kogoś nie stać na oryginalne rękodzieła to wybiera coś innego.
    Niestety koszty ZUSu i podatki, obsługa księgowej zjadają cały wypracowany zysk. No chyba, ze i tak prowadzisz firmę w innym zakresie, a rękodzieło traktujesz jako rozszerzenie działalności.

    Dziewczyny zacznijcie sie cenić !!!!

    OdpowiedzUsuń
  74. Ja tylko chciałam podziękować za ten wpis. Ulżyło mi, że jednak nie tylko ja tak uważam...Ja również mam prośby o danie czegoś za darmo...Bo cóż to takiego zrobić zdjęcie... Jestem fotografem i ceramikiem - więc jaki to problem - trochę gliny, czy psrtyknięcie zdjęcia. Ale jak wiadomo, chleba za darmo nikt nie rozdaje.
    Dziękuję i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  75. Trudno racji odmówić. Nie próbuję nawet podważać - pewne rzeczy kosztują i nie ma o czym dyskutować. Twój post jest jednym z najlepszych, jakie czytałam w ostatnim czasie na blogach robótkowych - dotyka drażliwej sfery wsposób wprost. Powinien się jednak znaleźć, może nieco zmodyfikowany, jako artykuł w każdej "Pani Domu", czy innej "naj", tudzież bardziej ekskluzywnych magazynach.
    Bo my robótkujące pewne rzeczy wiemy. A chodzi o to, by wiedzieli wszyscy.

    Ale kij ma dwa końce - nie wierzę, że albo zarabiacie wszystkie bezstresowo płacąc podatki od zysku, albo uprawiacie rozdawnictwo.
    Być może ściągnę sobie na głowę gromy, ale czas powiedziewć o "trzeciej stronie medalu" panującej na blogach. Wszyscy są dla siebie tak mili, tak się ze wszystkim zgadzają, że wszystko wręcz się miodem ślizga i świeci.
    Ja rozumiem - praca przedstawiona na blogu podoba się = miły, chwalący komentarz. Też tak robię.
    Ale.. ilekroć zwróciłam się do kogoś prywatnie, by o pewne rzeczy dopytać związane właśnie ze sprzedażą - jak od ewentualnej sprzedaży rozliczyć się - czy sprzedając indywidualnie, czy poprzez liczne przecież internetowe galerie, czy założyć działalność - chodzi mi o to, by było legalnie, bo nie zamierzam potencjalnie przed US świecić oczami za czapkę czy szal, jeszcze dzięki Bogu mam co do garnka włożyć a kłopotów nie potrzebuję...oooooooooooo...wtedy to już nikt nic nie wie, ja tylko wśród znajomych, ja na lewo...
    No to jak się cenimy i szanujemy, chcemy zbudować jakiś rynek i wypracować wspólny front, to do końca, AŻ tak bardzo nie bójmy się o konkurencji. Należałoby wyjść od szacunku i solidarności we własnym granie. W przeciwnym razie nic się nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę mówić za siebie i ja nie mam osobiście problemu z rozliczaniem. Własnej firmy nie mam i póki co mieć nie zamierzam, jednak zlecenia rękodzielnicze bez problemu rozliczyć można korzystając np. z umowy o dzieło. I wtedy wszystko jest legalne, ty masz czyste ręce, a ktoś dodatkowy dochód, którego nie musi się lękać w wypadku kontroli.

      Usuń
    2. No teoretycznie tak. Aż się boję Ci podpaść dalszą dyskusją, bo jesteś bojowo nastawiona, ale ja taka przekorna natura :D
      Ale spójrzmy na sprawę z innej i moim zdaniem formalnej strony.
      Co to w ogóle rękodzieło, zwłaszcza takie z przydomkiem artystyczne? Ile tu zabierających głos ma formalne prawo z czystym sumieniem powiedzieć, że zajmuje się tym właśnie, w pełni tego słowa znaczenia? Chociażby najpiękniejsze, powalające wyroby zrobione przez osobę bez tych formalności, to tak, jak sprzedawanie przepięknego psiaka, ale z lewej hodowli bez rodowodu. I nikt przy zdrowych zmysłach nie woła za takiego ceny jak po czempionie z papierami, pomijając, że to nielegalne. Przed rękodzielnikami chylę głowę - mam wielki szacunek, uznanie i nie podważam wartości prac w wymiarze finansowym. Sama to co dziubię nazwałabym co najwyżej rzeczami użytkowymi ręcznie zrobionymi, o walorach mniej lub bardziej estetycznie udanych, które czasem komuś przypadną do gustu. I jak chce, to chętnie mu zrobię. Jako że na rozdawnictwo prezentów zamawianych mnie nie stać - za koszt materiału, lub z materiału dostarczonego. A jak ktoś chce się odwdzięczyć za czas jaki mu poświęcam z przyjemnością i dołączy "bombonierkę" - nie odmówię. I to jest moim zdaniem uczciwe.
      Bo też i nie wszystko co ręcznie wykonane, od razu jest rękodziełem. Szprychy w kołach rowerowych też się misternie ręcznie układa, a rękodziełem nikomu przez myśl nie przejdzie nazwać to rękodziełem :)

      Usuń
    3. P.S.Przepraszam za "zakręcenie" gramatyczne w ostatnim zdaniu. I dla uzupełnienia : na zasadach o których napisałam robię wyłącznie dla osób mi znajomych, które lubię i dla których chce mi się chcieć poświęcić swój czas, ze względów różnych - z rozbrajającą szczerością powiem, że czasem nawet interesownych:)

      Usuń
    4. Ale to właśnie są wyliczenia ceny za "szczeniaki-kundelki", gdybyś miała co do tego wątpliwości to zerknij sobie na ręcznie robione dzianiny w kolekcjach znanych projektantów i domów mody :)

      Podobnie jest z kolami do rowerów - zwykle koła są robione maszynowo, nie ma o czym mówić, ale są też takie, które robione są ręcznie i one mają swoją cenę, którą pasjonaci są gotowi płacić. I nie jest to sztuka, to jest rzemiosło - sytuacja w której pracownik tworzy coś ręcznie wydobywając z materii jej najlepsze cechy, często też swoiste piękno, bazując na swoim rozległym doświadczeniu. Podobnie bywa w wypadku np. dzianiny - trudno określić gdzie zaczyna się rękodzieło artystyczne, co jest sztuką, a co tylko rzemiosłem, ale jedno jest pewne, jest to rzecz cenna i wartościowa, choćby tylko ze względu na to, że twórca wykonywał ją ręcznie, pieczołowicie doglądając najmniejszych drobiazgów.

      A co do rozdawnictwa to Twoje działania mieszczą się w tym jak najbardziej - wychodzisz na zero, nie zarabiasz, nie psujesz rynku, bo oferujesz swoje rzeczy osobom znajomym, nie wystawiasz ich w internecie na sprzedaż poniżając się i upadlając ceną urągającą nawet niewolniczej pracy, byle tylko znaleźć kupca. Ja też czasem robię coś dla kogoś na zamówienie, właśnie za koszt materiału, często też mam w tym jakiś interes, niekiedy są to dowody wdzięczności wobec osób, które w jakiś sposób mi pomogły, czasem rozliczam się z kimś na zasadzie barteru, czyli ja tobie coś a ty mi w zamian coś innego. To uczciwe zasady i nie takich praktyk dotyczy cała tocząca się tu dyskusja...

      Usuń
  76. Dla porządku na początek: na drutach robię krótko, nie przeszłoby mi nawet przez myśl czegokolwiek sprzedawać. Końcowa cena szala zgadza się mniej więcej z tym, co spodziewałabym się zobaczyć na etykiecie w sklepie z rękodziełem.

    Ad meritum: Transakcja sprzedaży jest typowo dwustronna - rękodzielniczka sprzeda swoje wytwory za cenę tak wysoką, na jaką pozwoli jej kupujący. A mamy w tym zakresie do czynienia z rynkiem kupującego. W narodzie jest najwidoczniej mała potrzeba posiadania wyrobów luksusowych tej kategorii, skoro przypadki sprzedaży po kosztach budzą takie emocje wśród pozostałych uczestników rynku. To jest rynek, tu nie ma sentymentów. Kuriozalne jest założenie, że potencjalny konkurent oferujący towar niemal identyczny (dajmy na to szale z wzorem estońskim) przy ustalaniu ceny troszczy się o to, żeby podzielić się nieliczną grupą kupujących z innymi sprzedawcami. Owszem, swoją pracę dobrze jest cenić, a sprzedaż towaru o wiele poniżej kosztów wytworzenia jest na dłuższą metę oczywiście nierentowne. Jednak nie można zapominać o tym, że tutaj rządzi klient. Apele do sprzedawców są moim zdaniem bezcelowe - wiadomo, że każdy chce sprzedać jak najdrożej. Rynek jest mały i każdy tanio sprzedający zaspokaja jego zauważalną część, ale takie jest jego prawo. Czyste fakty są takie, że potencjalnych nabywców tego typu przedmiotów w skali kraju jest mało, a wśród nich jeszcze mniej tych, którzy świadomie poszukują unikatowych walorów rękodzieła. Wszelkie ustalenia po stronie grupy producentów godzą w przepisy chroniące konkurencję, a czymś takim byłoby wymuszanie podwyższenia cen przez inne rękodzielniczki.

    Szkoda, że trudno w Polsce utrzymać się godziwie ze swojej pasji i szkoda, że niewielu jest ludzi, którzy potrafią docenić piękno i artyzm przedmiotów wytworzonych przez rękodzielnika. Ekonomicznie nie jest to więc opłacalne w żaden sposób, ale nie jest to powód do kopania się z faktami. Rozwiązaniem będzie praca nad ewentualnymi strategiami reklamowymi, poszerzenie rynku o nowych kupujących albo zmiana produktu na bardziej pożądany.

    Takie moje trzy grosze, bo zaniepokoił mnie jednostronny ogląd sprawy w komentarzach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w tym oczywiście racja, ale trzeba wziąć pod uwagę, że większość piszących tu nie utrzymuje się z rękodzieła. Nie mają więc powodu, żeby sprzedawać za wszelką cenę. Dlatego strategia sprzedawania mało ale drogo wydaje się im (i mnie) racjonalna. Co nie ma nic wspólnego ze zmową cenową :)
      Dobrze, że jest taka dyskusja, bo widzę, że wiele osób zgadza się, że sprzedają za tanio. A to pewnie dlatego, że rynek mały, nisza wąska, więc i ceny niskie. Dlatego ja raczej postawię na poszerzenie docelowej grupy klientów (np. geograficznie) niż na obniżkę cen. Jeśli będę na serio chciała zacząć sprzedawać, oczywiście.

      Usuń
    2. Też mi się wydaje, że tutaj bolączką nie powinna być cena, a raczej dotarcie do odpowiedniej grupy nabywców i wyrobienie sobie marki. Geograficznie (np. etsy) pewnie jest najprościej.

      Tak spojrzałam przed chwilą na allegro. Nawet rzeczy za 30-40zł nie znajdują nabywców. Także nie o cenę tu chodzi.

      Swoją drogą ciekawe, czy autorka wzoru na Gail wie, że szal zrobiony wg niego jest oferowany do sprzedaży, mimo że zastrzegła jego niekomercyjne udostępnienie.

      Usuń
    3. Dlatego nie sprzedaję prac wg cudzych wzorów - myślę, że to rozwiązuje problem praw autorskich. Ale już moje autorskie warianty znanych wzorów - czemu nie. O ile są tylko inspirowane oryginałem.

      Usuń
    4. Post jest przeznaczony przede wszystkim dla pasjonatów rękodzieła, którzy czasem dorabiają w ten sposób do swoich codziennych dochodów. Bo w dużej części to takie osoby "psują rynek", nie ze złośliwości, czy premedytacji, ale ze zwykłej niewiedzy, jakichś dziwnych wyliczeń, złych doświadczeń...
      Kolejne komentarze coraz dobitniej to pokazują.

      W takim wypadku nie ma szans na zmowę cenową, przecież powstają nasi ulubieni allegrowicze, którzy swoimi cenami jeżą nam włos na głowie... Oczywiście rynek jest klientów, szczególnie współcześnie, ale nie do końca. A cena wbrew pozorom nie jest jedynym i najważniejszym kryterium, szczególnie przy dobrach niecodziennych, w jakiś sposób luksusowych, takich jak na przykład rękodzieło... Klient może mną rządzić, jeśli mam konieczność sprzedaży swoich produktów, ale jeśli nie, to mogę mieć go w nosie, mogę się nie ugiąć, mogę sprzedać za tyle ile chcę lub wcale... Mogę na blogu rozdać albo wręczyć w prezencie. Za darmo, bo ma taki kaprys...

      A w momencie, kiedy front osób ceniących się rozsądnie, zgodnie z rzeczywistymi kosztami okaże się odpowiednio duży nastąpi edukacja konsumentów, zaczną się oni zastanawiać co jest nie tak z tymi chustami za 50 złotych, skoro wszystkie inne kosztują 250 a wyglądają podobnie. I o ile różnicę 10, 20 czy nawet 50 złotych można sobie logicznie wytłumaczyć, o tyle taka różnica budzi w większości internautów tylko jedno skojarzenie - to oszustwo, w paczce przyjdzie do mnie cegła/ziemniak/szmata z lumpeksu... I nie kupi. Ale jeśli wszystkie ceny są zbliżone i jak udowodniłam to powyżej całkowicie nierealne, to jak klient ma się w ogóle nad tym zastanowić, po co?

      A rynek na rękodzieło wcale nie jest mały - pączkujące jak grzyby po deszczu galerie pośredniczące w sprzedaży są tego najlepszym przykładem. To nie tak, że nie ma komu kupować rękodzieła, po prostu bardzo trudno jest przeciętnemu twórcy dotrzeć do odpowiedniej grupy docelowej... I trudno potem tą grupę przekonać do wartości ręcznie wykonanych prac, których ceny są śmieszne wobec masowej produkcji, z którą takie osoby spotykają się na co dzień (luksusowe marki odzieżowe, towary z górnej półki, wykonywane jednak fabrycznie, maszynowo, a nie ręcznie)...
      Dodatkowo dzięki internetowi można tę grupę nieprawdopodobnie poszerzyć...

      Usuń
  77. Świetny post. Popieram w całej rozciągłości.
    A ponieważ trudno o godziwą zapłatę, robię głównie dla siebie i rodziny. Czasem tylko zdarza się ktoś świadomy, ile pracy wymaga ręczna robota. Wtedy mam podwójną radość, z pracy i z zapłaty. :)

    OdpowiedzUsuń
  78. Brawo brawo brawo, w zasadzie to nie powinnam nic już pisać bo post zawiera kompletnie wszystko co trzeba powiedzieć w tym temacie, ja w okresie przedświątecznym próbowałam sprzedać parę robionych bombek, nie liczyłam tak skrupulatnie ceny, ale niektórym wydawało się drogo- hmm mało sprzedałam właśnie sobie myślałam, że za drogo sobie policzyłam ale masz rację, następnym razem kiedy przyjdzie mi do głowy coś sprzedać będę się cenić, Dziękuję Ci za ten post !!!!

    OdpowiedzUsuń
  79. i ja się z Tobą zgadzam
    zaraz wkleję linka na swój blog

    OdpowiedzUsuń
  80. ja sie tylko zastanawiam nad jednym.. dlaczego takich dylematow za ile wycenic swoją pracę , nie mają : informatycy, hydraulicy, stolarze itepe itede..akurat jestem na etapie wykanczania domu i za przyciecie blatu, i zamontowaniu go, przywierceniu 2 uchwytow do szafek i kilku drobnych rzeczy stolarz sobei zaspiewal 700 zł, pracowal 5 godzin.. przyjechal pan wywiercic dziurke w zlewie na kran.. pracowal 15 min dostal 50 zł.. moj niemaz informatyk nie zejdzie ponizej pewnej stawki...nikt nie poddaje w watpliwosc ceny.. jest usluga jest zaplata... kurcze no.. moze rekodzielo to hobby, moze nie..ale tez wymaga wielu lat nauki i wprawy.. ilosc "zniszczonych materialów, " ksiązek, czasu poswieconego na cwiczenie reki.. gdyby wszyscy trzymali sie pewnych zasad a nie obnizali cen ,zeby tylko sprzeadc to nie byloby takich problemow,ze ktos kto ma firme nie wyrabia na zusy itp ale ludzie wolą klepac po 10 zł niz miec 0 w portfelu niestety. tak jest ze wszystkim , z decoupagem, dzierganiem malarstwem( o jeju ile pseudoartystycznych masowych obrazow jest na allegro za grosze hehe)
    a dalczegotak jest .. wszyscy wiemy

    OdpowiedzUsuń
  81. Jestem rękodzielnikiem, prowadzę działalność gospodarczą, jest to moje jedyne źródło dochodu, płacę VAT, muszę wynajmować warsztat. I powiem, że nawet nie liczę na to, że mogłabym się z tego utrzymać sprzedając jedynie w Polsce. Podstawą do wyliczenia ceny jest zawsze koszt wytworzenia oraz dodatkowe koszty, np. na promocję. Na jednych pracach mogę naliczyć większą kwotę za własna pracę, na innych niższą. Nie tylko klient powinien być zadowolony, twórca również, przecież nie robimy tego charytatywnie. Konkurować cenowo nigdy nie będę, ponieważ z marketingowego i ekonomicznego punktu widzenia taka taktyka nie ma przyszłości. Najważniejszą sprawą jest uświadamiać klientów, szukać ich w różnych miejscach i przede wszystkim konkurować jakością i oryginalnością.
    Irytują mnie pytania o cenę za gram wyrobu przy sprzedaży hurtowej lub o znaczną obniżkę, bo kogoś nie stać, a chce mieć. Jak tu można przełożyć ilość czasu poświęconą na wykonanie danej pracy na cenę za wagę (jakby to były jakieś masowe odlewy). Na prośbę o znaczną obniżkę już nauczyłam się bezpośrednio odpowiadać, że nie będzie mnie stać wówczas na opłacenie podatków i od razu mogę zamknąć działalność. Nikt już nie dyskutuje po usłyszeniu takiego argumentu. Nigdy natomiast się ze mną nie targował żaden klient z zagranicy. I myślę, że to nie tylko z powodu różnicy dochodu. Tam potrafią docenić rękodzielników.
    A teraz coś z zakresu polskiego prawa. Robiąc nawet jedną rzecz w celach osiągnięcia przychodu z jej sprzedaży, należy założyć działalność gospodarczą. Wówczas pracując na etacie w jakiejś firmie, należy opłacać ubezpieczenie zdrowotne w wysokości ponad 240 zł miesięcznie oraz podatek od osiągniętego dochodu z tej dodatkowej działalności.
    Druga sprawa. ZUS płacony od działalności gospodarczej jest znacznie wyższy od tego płaconego od najniższej pensji krajowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje prace nie powstają z zamiarem sprzedaży, dziergam i maluję, bo lubię, w ten sposób regeneruję siły po wyczerpującej i stresującej pracy. Jeśli jest inaczej rozliczam się na podstawie umowy o dzieło, chociaż w wypadku rękodzieła mi się to jeszcze nie zdarzyło. Dotychczas sprzedałam na Etsy kilka przedmiotów, jednak każdy z nich był moją własnością co najmniej przez pół roku, więc mogę pozbyć się ich bez ponoszenia dodatkowych opłat na rzecz fiskusa, co jest zgodne z polską ordynacją podatkową. Do tego pracuję na pełen etat, co miesiąc mój pracodawca odprowadza z mojego tytułu wszelkie niezbędne składki oraz podatki i sądzę, że naprawdę dużo daję z siebie krajowi, w którym żyję.

      To takie uzupełnienie w kwestiach formalnych, bo przemykające się tu i ówdzie sugestie dotyczące tych tematów po prostu mnie wnerwiają. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Mam nadzieję, że to zakończy dyskusję na ten temat.

      Usuń
  82. Zgadzam się! I koniec uległości, bo przecież to lubisz, szybko zrobisz itd. Pozdrawiam i dziękuję za dodanie odwagi.

    OdpowiedzUsuń
  83. Uffff, przeczytałam wszystkie posty, do końca. I zgadzam się całkowicie.I nie ważne czy legalnie czy nielegalnie wszystkie osoby chcące sprzedać swoje rękodzieło zainwestowały w nie.
    A ja teraz mam zagwozdkę:).....Pod Waszym wpływem zrobiłam szybką kalkulacje i o mało nie spadłam z fotela.......
    Ależ czasami same jesteśmy altruistakami(aby nie rzec durne), przepraszam jeśli kogos uraziłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie o to mi chodziło!
      Kiedyś też się złapałam na takich wyliczeniach, rozważałam założenie firmy i rozpoczęcie kariery rękodzielniczej, to był jeden z wielu moich pomysłów na życie i zrobiłam szybkie przeliczenie, jakby to było dziergać firmowo i się okazało, że nie ma szans. Że wydzierganie 5 szali zajmie mi cały miesiąc, a ich sprzedaż po aktualnie obowiązujących cenach to około 500 złotych brutto.

      Czyjaś głupota i krótkowzroczność, nawet do pewnego stopnia moja własna, zamyka mi drogę do realizacji marzeń, które stają się w tej sytuacji nierealnymi mrzonkami. Smutne to, ale prawdziwe...

      Usuń
    2. Też przeczytałam do końca i zgadzam się z tym. Mam tylko małą sugestię co do liczenia stawki godzinowej. Wychodziłoby na to, że najdroższe mogą być rzeczy osób początkujących w robótkach, bo zwykle idzie im najwolniej. A przypomniawszy sobie moje pierwsze prace...to nie jestem pewna, czy były lepiej zrobione od tych, które zrobiłam ostatnio szybciej ;o)
      Poza tym przeliczyłam tak koszt akrylowego kolorowego sweterka z elementów i wyszła mi cena 551zł. Nie wiem, czy za taką cenę nie wolałabym czegoś z lepszego materiału (oczywiście przy lepszym materiale cena byłaby jeszcze wyższa). Dlatego uważam, że trzeba cenić swoją pracę, ale brać pod uwagę też "zdroworozsądkowe" argumenty.
      Pozdrawiam
      eumycha
      Ponieważ sama cenię swoje robótki, to wszelkie "dzierganki" daję w prezencie...bo nikt ich nie kupi ;o)

      Usuń
    3. Eumycha - dlatego nie robię niczego pracochłonnego z tanich materiałów. Po prostu nie warto.

      Usuń
  84. Masz 100% rację! ale ... Szal za 260zł ... powodzenia w sprzedaży ! Dlatego to co wykonuję - robię dla przyjemności i nie dałabym rady z tego żyć! Niestety hand-made jest niedoceniane i NIGDY nie będzie zapłacony czas wykonania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, w Polsce nie będzie to łatwe, ale nikt tez nie każe mi się ograniczać do tego miejsca, skoro sieć jest międzynarodowa. A jeśli nikt nie chce płacić za moją prace, to przecież ja nikomu nie każę, nie muszę sprzedaż, to nie jest mój zawód. Zresztą nigdy nie ma tak, że nikt się nie zdecyduje - jeśli produkt który oferujesz jest zachwycający to zawsze znajdzie się ktoś gotowy zapłacić tyle ile zarządzasz...

      Usuń
  85. A swoją drogą: byłam ostatnio w dość drogim butiku sprzedającym tańsze linie produktów BARDZO drogich projektantów. Wśród sprzedawanych tam rzeczy znalazłam szal "prawie jak rękodzieło". Nawet niebrzydki, choć widać, że robiony maszynowo. Z jakąś mało znaną metką. Kosztował ponad 200 zł. Sto procent akrylu i to nie takiego najlepszego (na dotyk). Do przemyślenia.

    OdpowiedzUsuń
  86. Zadanie odrobiłam. Zapraszam.
    http://celtic-knitting.blogspot.com/2012/01/jak-wycenic-rekodzieo-celtyckie.html

    OdpowiedzUsuń
  87. no i dałyście mi do myślenia... A mnie się wydawało, że droga jestem :) Jutro podlinkuję u siebie i drożeję :)

    OdpowiedzUsuń
  88. Zgadzam się z tym, co napisałaś Yadis! Na blogu zamieściłam notatkę, bo warto o takich rzeczach mówić głośno! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  89. No niestety w Polsce rękodzieło nie jest aż tak doceniane jak zagranicą.
    Też się o tym przekonałam mieszkając w Irlandii, gdzie prowadziłam sprzedaż na różnych kiermaszach, jarmarkach, czy sklepikach z rekodziełem mojej biżuterii. Moje prace były doceniane i ludzie nie pytali ile to kosztuje tylko jak się im spodobało to to kupowali bez względu na cenę.
    Pamiętam jak zrobiłam naszyjnik z szydełkowymi elementami (postaram się przygotowć jego wycenę w złotówkach) który został zrobiony na specjane zamówienie osoby która była koneserką biżuterii i zamówiła sobie na internecie biżuterie jakiejś znanej hiszpańskiej czy portugalskiej (nie pamiętam już dokładnie) projektantki mody.
    Co sie okazało naszyjnik nie był taki jak na zdjęciach..i nie spełnił oczekiwań odbiorcy. Dlatego poproszono mnie żebym podjeła się tego zadania. I udało się. Wykonałam naszyjnik na ten sam wzór, ale zgodnie z życzeniami zamawiającego. Cena jaką dostałam za moją prace była zaskakująco (dla mnie) wysoka. Nie ustalałam niczego z osobą zamawiającą, a zapłacono mi prawie 2xtyle co za biżuterie tej projektantki. Na dodatek dostałam jeszcze dwa zamówienia na podobną biżuterię dla koleżanek tej Pani :)
    A w Polsce..?? Nie wiem czy dostałabym za ten naszyjnik 1/10 tego co dostałam..
    No ale niestety żyjemy w Polsce, a ludzi nie stać na takie zakupy dla przyjemności, dlatego dostosowujemy się do rynku..
    Ale popieram, rękodzieło ma swoją cene.. i to nie małą.
    Podpisuje się pod tym i zabieram sie za moją wycenę :))
    Dzięki za temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego nawet jak się mieszka w Polsce, to warto robić na rynek zagraniczny (Etsy). Owszem, promocja jest bardzo ważna, i trzeba mieć oryginalną ofertę, żeby się dać zauważyć. Ale da się.

      Usuń
  90. Nigdy nie sprzedawałam swoich prac. Kiedyś zrobiłam sobie podobne rozliczenie. Niestety u nas zazwyczaj rzecz zrobiona ręcznie traktowana jest jako rzecz gorszej jakości- a więc powinna być oddana za pół darmo. Nasze społeczeństwo wyda każdą złotówkę na byle co z metką tzw. markowego sklepu. I na nic zda się tłumaczenie, ze to badziew. Myślę, że czas zacząć edukować społeczeństwo. Ceńmy się miłe Panie! Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  91. świetny temat! Zacznę chyba się cenić! Ja kilka lat temu w rozmowie na temat mojego hobby usłyszałam że szycie, dzierganie itp jest domeną ludzi biednych, łatanie domowego budżetu. Te słowa tak mnie zeźliły, próbowałam tej osóbce "rozjaśnić mroczność" w tym temacie ale chyba bez skutku, więc przestałam dyskutować. Ja robię dla rodzinki i znajomych, którzy kochają nietuzinkowe ręcznie robione rzeczy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  92. NIESKROMNIE POWIEM,ZE ROBIĘ PĘKNE OBRAZY XXX.......ZAWSZWE SŁYSZĘ ,ZE POWINNAM JE SPRZEDAWAC...TU ZAWSZE JEST MÓJ ŚMIECH..PYTAM SIE ..A JAK MYSLISZ ZA ILE?....KIEDY MÓWIE ILE GODZIN MI TO ZAJMUJE...KILKASET!!!RAZY 10 ZŁ ZA GODZINĘ...TO SĄ TO KWOTY KILKU TYSIĘCY -PLUS MATERIAŁY,NICI...OKOŁO 100ZŁ....PLUS RAMA OKOŁO 70ZŁ....NAJLEPIEJ BY LUDZIE CVHCIELI,ABY NAWET MNIEJ NIŻ PO KOSZTACH POSZŁO....JA NIE SPRZEDAJĘ ...BO ZA DARMO....NIE DAM:)))-POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W życiu żadnego xxx nie dam na sprzedaż.Nigdy cena nie będzie adekwatna do poniesionych kosztów.Robiąc sama wiem ile to czasu, materiału .Jak np wycenić "obrazek" składający się z 48 tys. krzyżyków np.Taki obecnie wykonuję.... Masz Qro rację....

      Usuń
  93. Wszystko prawda, niestety niewiele można na to poradzić. Ja swoich haftowanych prac nie sprzedaje.
    Co do blogu roku, to z twoim linkiem jest coś nie tak, bo pokazu, że takiego nr nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie wszystko jest ok, zagłosowałam na własnego bloga i nie miałam z tym problemu. Może wpisałaś w treści literę "O" zamiast zera? (to najczęstszy błąd) Kliknięcie w link też u mnie działa i przenosi na stronę konkursu. Może trafiłaś na jakieś przejściowe problemy.

      Ale dzięki za informację, jeśli rzeczywiście coś byłoby nie tak mogłabym tego przez dłuższy czas nie zauważyć...

      Usuń
  94. Własnie sobie uświadomiłam, że jedyny sposób na wzięcie WŁAŚCIWEJ ceny za nasze Dzieło to... przekazanie Dzieła na aukcję, dla Kogoś, po coś, na coś... w szczytnym celu...

    OdpowiedzUsuń
  95. Witam. Gratuluję. Bardzo dobry,mądry nieco zadziorny, dający do myślenia i bardzo potrzebny post. Cokolwiek ktoś o nim powie myślę,że masz bardzo dużo racji,bo tak na prawdę to każdy rękodzielnik wcześniej czy później zetknie się realnie z problemem wyceny swoich dzieł. Tak na prawdę,oczywiście to moje osobiste przemyślenia i zdanie,jesteśmy dziwnym nieco społeczeństwem. Chcemy posiadać rzeczy piękne ,pięknie wykonane,unikatowe i niepowtarzalne, wykonane ręcznie za śmiesznie niskie pieniądze.Jest to niemożliwe. Oczywiście zostaje kwestia co dla kogo oznacza śmieszne pieniądze ale nie o tym teraz. za Granicami naszego kraju rzeczy wykonane ręcznie,unikatowe są ZAWSZE sygnowane i mają swoją odpowiednią cenę. Oczywiście tam również kupujący chce nabyć towar za jak najmniejsza kwotę ale zachowuje zdrowy rozsądek i szacunek do twórcy i nie spotkałem się z cenami " allegrowymi". Raz jeszcze gratuluję posta,wywołałaś niezłą burzę ale moim zdaniem słusznie i bardzo potrzebnie. Może czas przemyśleć ten temat. Z przyjemnością dołączam do obserwatorów i zapraszam do siebie. Pozdrawiam ,Grzegorz. Post udostępniam na facebooku. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  96. Dziękuję za tego posta! Nareszcie ktoś otworzył mi oczy na temat cenienia swoich prac.Wiem ile czasu i zachodu kosztuje mnie wykonanie moich prac. Trzeba o takich rzeczach mówić i to głośno! Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  97. Pozwoliłam sobie podlinkować na swoim blogu ten art.
    A jak dam radę to wstawię i na FB.
    Zgadzam się w pełni. Od kilku lat staram się z tego co robię żyć i wierzcie mi - jest bardzo ciężko. I nie tylko mnie - wielu innym osobom zajmującym się na co dzień rękodziełem ma z jego zbyciem problem. Ale utrzymują się tylko i wyłącznie Ci z nich, którzy rzetelnie szacują koszty i mają przemyślane marże. Nie zawsze wyliczane z godzinowej stawki, ale nigdy nie są one zaniżane. Nie da się zaniżać kosztów, bo skądś na ich pokrycie trzeba brać wcześniej czy później.
    Swego czasu na studiach profesor mikroekonomii Messner bodajże - nie pamiętam już jego nazwiska dokładnie, za przekręcenie przepraszam, podał taką definicję ceny. Cena jest to wartość - kwota za jaką sprzedający zgodzi się odstąpić,a kupujący zgodzi się zapłacić za dany produkt. I nie łudźmy się iż cena to realny koszt wytworzenia danej rzeczy.
    Podpisuję się pod postem obiema rękami :)

    OdpowiedzUsuń
  98. Popieram i dziękuję Ci za ten wpis. U mnie juz wylinkowany :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  99. Zgadzam się,
    wycenianie moich prac było dla mnie trudne - do teraz:)))
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  100. Zgadzam się z Tobą w 100 %, link na FB :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  101. Przyznaję się bez bicia, że nie przebrnęłam przez całe 178 komentarzy, odpadłam gdzieś w połowie.
    Co do działalności - można rozliczać się w ryczałcie, wtedy cen materiałów nie wrzuci się w koszty, ale nie trzeba płacić vatu od swojej pracy, co w konsekwencji trochę obniża koszty. Poza tym robota papierkowa jest uproszczona. Tyle wiem z teorii.

    Poza tym - pewnie zauważyłyście, że u nas brakuje rzeczy powiedzmy "exclusive". Pozostając przy temacie włóczek i ręcznie dzierganych przedmiotów. Jeśli takie są sprzedawane na tzw szerokim rynku, to w 90% są to rzeczy z najtańszej włóczki akrylowej, najgrubszej jak się da, robione najprostszym wzorem, który robi się szybko. Jeśli jako klientka chcę kupić coś ładnego robionego ręcznie, to najczęściej muszę to komuś zlecić, bo trudno to znaleźć na Jako rękodzielnik nie czuję mięty do robienia rzeczy z najgorszych możliwych materiałów w najszybszy sposób, bo w końcu jakoś się w tej pracy chcę realizować, a babranie się w tandecie nie sprawia mi przyjemności :| Artykuł trafiony, tak właśnie u nas jest, byle taniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy też mam talent i ochotę zakładać własny biznes handmadowy. Ja chętnie nawiązałabym współpracę z jakimś ekskluzywnym sklepem, by na zasadzie umowy o dzieło za godziwą (jak wyżej) cenę dziergać szale, chusty z drogich włóczek, ale gdzie takowego szukać? Na FB zamieściłam :).

      Usuń
  102. Witam. Nie sprzedawałam nigdy tego, co robię. Czasem wykonuję coś na zamówienie za zwrot kosztów materiału. Robienie na drutach sprawia mi przyjemność.
    Twórca zapewne powinien cenić swoją pracę, brać pod uwagę amortyzację sprzętu, czas poświęcony na naukę nowych technik. Ale prawda jest taka, że czapka, szal, chusta czy sweter warte są tyle ile gotowy jest zapłacić potencjalny nabywca.
    Warto też pamiętać, że 99% rzeczy, o których ich twórca-dziewiarka myśli, że są unikatowe, są w rzeczywistości powtarzalne.
    Nie potępiałabym allegrowiczów wystawiających różne wytwory własnych rąk za niezbyt wygórowane ceny. Gdybym sama miała zrobić kalkulację kosztów czegoś co zrobiłam, odbyłoby się to w sposób najprostszy - materiał plus nie więcej niż równowartość materiału jako wycena mojej pracy. Czapka z akrylu k0sztowałaby wtedy 20 zł, wełniana 40 zł a wykonana ze szlachetnej mieszanki - może 60 zł. Rzeczy piękne, niepowtarzalne, noszące znamiona artyzmu, nie muszą być drogie. Powinny być zrobione porządnie, służyć długo i przynosić przyjemność. Nie narzekajmy na społeczeństwo, Polaków tylko promujmy dobrą robotę. Ona sama się obroni - jakością właśnie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się z Tobą zgodzić.

      Wycenianie pracy na podstawie użytych materiałów jest niedorzeczne - oznacza to, że gdy robisz biżuterię z kamieni i metali szlachetnych to twoja praca jest nieskończenie droższa niż działania rzeźbiarza, którzy mozolnie i pracowicie obrabia fragment drzewa, które za darmo wziął z lasu czy ogrodu? Czy praca koronczarki, która przez długie tygodnie i miesiące plecie frywolitkową serwetę jest mniej warta niż praca dziewiarki, która w dzień czy dwa zrobi sweter z grubej włóczki? Wreszcie czy Twoja praca ma różną cenę w momencie kiedy wykonujesz różną pracę?

      A podane przez ciebie ceny za ręcznie wykonany przedmiot odpowiadają mniej więcej cenom w siecówkach w tym momencie, podczas posezonowej wyprzedaży -50%. I chodzi tu nie w sklepy nieco wyższej kategorii, ale o te z opinią najtańszych i najgorszych jakościowo, nastawionych tylko na ilość. Jeśli więc uważasz, że maszynowa dzianina z Chin sprowadzana w tysiącach egzemplarzy, jest warta o połowę więcej niż rzecz wykonana przez Ciebie osobiście, ze starannością i pietyzmem, to naprawdę nie mamy o czym rozmawiać...

      Usuń
    2. Mam nieco inną filozofię dziergania. Nie traktuję swoich wytworów włóczkowych jak dzieł sztuki, ponieważ są odtwórcze. Inspirują mnie rzeczy podpatrzone na ulicy czy internecie ale nie ma w nich nic innego prócz pewnego rodzaju estetyki, którą lubię oraz wartości użytkowej.
      Dzieła artystyczne mają dużą wartość nie z powodu materiału, z którego są zrobione. One mają to "coś", ducha, iskrę, wywołują emocje. Moje czapki mają grzać uszy. To jest ich podstawowa funkcja. Nie powinny przy tym szpecić krajobrazu ale "o gustach się nie dyskutuje" i to co mi wydaje się ładne nie musi być takie dla innych.
      Cena materiału jest punktem wyjścia do mojego myślenia o tym ile produkt finalny powinien kosztować. Dlatego czapka akrylowa jest najtańsza. I prawdę mówiąc - sądzę, że podane ceny są bardzo rozsądne. Wszyscy wiemy ile kosztuje włóczka: akryl kilka złotych, wełna - kilkanaście, bardziej finezyjne włóczki, ręcznie przędzione - kilkadziesiąt. Na zrobienie czapki potrzebuję koło 10 dag. Zrobienie jej zajmuje mi około 2 godziny. Nawet stosując wzór opracowany przez Autorkę bloga, oszacowałabym zbliżone ceny. Robiłam w tygodniu czapkę z wełny merino, za którą w pobliskiej pasmanterii zapłaciłam 18 zł. Dzierganie zajęło mi dwie godziny. Sugerowała Pani 10 zł za godzinę "robocizny". Swoją czapkę wyceniłabym na 38 zł. Wyszła mi cena "sieciówkowa".

      Usuń
    3. Nie sugerowałam ceny 10 zł/h (brutto) tylko zauważałam, że w polskiej gospodarce nie można pracownikowi płacić mniej, bo taka stawka wynika z minimalnego wynagrodzenia.

      Jeśli naprawdę uważa Pani, że minimalna pensja to jest to co Panią satysfakcjonuje, to mi nic do tego... Zresztą przecież w wypadku akrylu i takiego modelu wyliczeń okaże się, że ta sama praca warta jest tylko kilka złotych...

      Zresztą do czasu "pracy" nad czapką nie wlicza pani umieszczenia i odpowiedniego przedstawienia produktu w internecie, wybrania unikalnego wzoru, próbek itp. Stąd cena może być nieco niższa.

      A fakt, że nie traktuje Pani swoich dzieł jako sztuki jest zrozumiały, nie każdy musi i nie każdy ma do tego przesłanki, jednak rzemiosłem jest na pewno, a ręczna praca nie może być wyceniana na równi z robotami. W tej kwestii zdania nie zmienię...

      Usuń
    4. Temat, który Pani podjęła zaciekawił mnie na tyle, że postanowiłam napisać, co o tym sądzę. Wyrażam swoją opinię, zabieram głos w dyskusji. Nie jest moim celem nakłonienie Pani do zmiany zdania. Wyrażam tylko swoją opinię, zabieram głos w dyskusji.
      Któraś z Pań poniżej napisałam tekst, z którym się zgadzam - jedno to kwestia wyceny, drugie to to, czy znajdziemy nabywcę. Gdyby robienie na drutach stanowiło źródło mojego utrzymania, pewnie ustaliłabym cenę tak, żeby mieć jakąkolwiek szansę na sprzedaż.
      Ważną sprawą jest marketing i odpowiednia promocja tego, co chce się zbyć. Internet jest pewnie dobrym miejscem, żeby wystawiać swoje dzieła ale nie jedynym. Na dodatek mamy tu ogromną konkurencję i zróżnicowanie cenowe.
      Wiele z Pań napisało, że nie sprzedaje swoich prac ale rozdaje ponieważ ich wycena jest trudna a koszt produkcji na tyle wysoki, że konkretna rzecz wypada z kręgu zainteresowania nabywcy. Nie namawiam nikogo do oddawania za bezcen ale może na początek trzeba przekonać potencjalnych nabywców, że zrobione ręcznie jest solidne, trwałe, dobre, estetyczne. "Własnoręczność" nie jest wartością samą w sobie. Ważna jest ich jakość.
      We wielu postach czytałam o stereotypie - zrobione ręcznie równa się tandecie. Ponieważ od wielu lat coś dziergam, zaglądam więc z ciekawością do różnych sklepów lub na targi gdzie można popatrzeć na prace wykonanie ręczne. Widziałam rzeczy ciekawe i przepiękne ale też niestety całą masę bylejakości.
      Ma Pani rację - nie każdy ma talent i naznaczony jest na bycie artystą.
      Pozdrawiam i życzę satysfakcji z dziergania.

      Usuń
    5. Dyskutuję z Tobą, bo oprócz tego, że twoje zdanie jest dla mnie interesujące, bo inne, to widzę w nim kilka paradoksów. Nie twierdzę, że nie masz racji, tak samo jak nie twierdzę, że to ja mam w tej kwestii monopol.

      Piszesz o marketingu, promocji... Trochę się na tym znam, to moja praca. I wbrew pozorom ten post ma wartość nie tylko dla rękodzielników bo porusza ważne tematy, o których rzadko kto odważa się głośno mówić. Ważny jest też dla klientów. Jego celem jest pokazanie co kryje się za szaliczkiem czy sweterkiem co do którego ośmielają się mieć pretensje dotyczące ceny, która na dodatek jest zazwyczaj i tak już ogromnie zaniżona.

      Komunizm skończył się ponad 20 lat temu i może czas przyjąć to do wiadomości. Ręcznie robione rzeczy to już nie jest gospodarczy sposób na to by mieć co na siebie włożyć, ale zajęcie wolnego czasu w wypadku twórców, a w wypadku klientów sposób by wyróżnić się z tłumu, pokazać i podkreślić swoje cechy, w tym także by zaprezentować zamożność w sposób elegancki. Jeśli jednak coś jest tanie nie sposób tego cenić należycie, bo właśnie cena stanowi jeden z elementów wartościujących, na dodatek o działaniu natychmiastowym. Rękodzieło stanie się więc w masowej świadomości bardziej wartościowe, jeśli sami rękodzielnicy będą je wyżej cenić i to nie tylko jeśli chodzi o cenę, ale też między innymi "jakość podania" i całą otoczkę, która związana jest z transakcją.

      Usuń
  103. Trafiłam tu przypadkiem i z wielką uwagą przeczytałam Twojego posta.Aż się we mnie gotuję dlatego chcę wyrazić moją opinię!.
    Nie mogę powiedzieć ,że w tym co piszesz masz dużo racji...Ja całym sercem podpisuję się pod nim!!!!!!!!!!. Zgadzam się z Tobą w każdym punkcie. Ja głównie zajmuję się haftem i tylko ten co wie o co chodzi jest w stanie zrozumieć jaka to mozolna praca! Bolące oczy ,plecy ,kręgosłup by sprzedać to prawie za darmo! o nie ! Jeśli sama nie będę się cenić to nikt tego za mnie nie zrobi.Dużo pracy i serca wkładam w to co robię i ważne jest dla mnie aby osoba która otrzymała moją pracę potrafiła to docenić.. A nie zawsze się tak dzieje. Zycie mnie tego nauczyło. Chcę mieć pewność ,że ten kto kupuje naprawdę chce tego co zrobiłam. Ja zawsze marzyłam o malarstwie ,uwielbiam obrazy ,ale zwyczajnie mnie na to nie stać !.Jakoś nikt mi nie ofiarował za darmo swojej pracy czemu się wcale nie dziwię! bo zdaje sobie sprawę z kosztów, pracy itd. Nie jest napisane ,że ten kto pragnie musi dostać! Mam jeden obraz bo mi na nim zależało ale zbierałam na niego pieniądze długi czas i nikogo to nie obchodzi.I podobnie powinno być z nami szanujmy siebie i to co robimy tak jak napisałaś chińskie wyroby można kupić w innym miejscu ( nie abym to reklamowała).Może ktos się poczuje dotknięty ale radzę przemyśleć to co napisała właścicielka. Tworzymy pewien rodzaj sztuki i mamy prawo wymagać. A jeśli chcę komuś coś ofiarować to robię to za darmoi dzieje sie tak bardzo często. Ale wtedy mam pewność ,że osoba obdarowana nie potrakuje to co robie jako nieistotny ,zbyteczny przedmiot, niestety kiedyś tak bywało. Proadząc bloga czasem biorę udział w zabawach między blogowych ,ale wtedy zakładam ,że nie każdy bedzie zadowolony ,chyba ,że robie pod oczeki Przepraszam za tak długi wpis , ale nie mogłam milczeć. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  104. Super to przedstawiłaś. Chciałabym żeby przeczytało to jak najwięcej osób. Dzięki za tego posta (święta racja), również b.dużo mądrych komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
  105. @A-J-W
    Nie rozumiem jakie znaczenie ma materiał, z którego wykonujesz czapkę. To znaczy rozumiem, bo oczywiście koszt materiału jest wtedy niższy, ale czy czas poświęcony i wysiłek włożony w wykonanie takiej samej czapki z akrylu czy szlachetnej wełny jest inny? Jeśli chcesz coś sprzedać z zyskiem to jakim sposobem możesz to osiągnąć, jeśli 100% ceny stanowi koszt materiału?

    OdpowiedzUsuń
  106. Co do "powtarzalności" prac dziewiarskich na przykład - mogą być podobne, ale zawsze są niepowtarzalne. Nawet jeśli wzór jest prosty, to liczy się materiał, sposób wykonania i staranność wykończenia. Mnie każda rzecz wychodzi inna. Dlatego musi kosztować.
    \Czym innym jest, oczywiście, tworzenie unikatowych projektów artystycznych typu "jedna sukienka dla jednej klientki i nigdy nie powtarzamy już tego wzoru". To kosztowałoby jeszcze więcej niż standardowe, ale ciągle niepowtarzalne prace.

    OdpowiedzUsuń
  107. Zgdzam sie w 100 procentach. Sama mialam podobny problem bo kolezanki zawsze prosza o zrobienie czegos na drutach. Jak mam ochote i czas to im dziergam i prosze zeby kupily wloczke. Jak sie pytaja ile chce, po prostu odpowiadam ze nic bo jak bym faktycznie zaczela brac pieniadze za to dziergam to by ich nie bylo stac. :) Nie chcialabym nigdy zeby ktos kupowal moje prace ze marne pieniadze. Niektorzy nie doceniaja pracy i sposobu w jaki projekt jest dziergany i oryginalnosci. Ja dziergam tylko dla tych ktorzy w pelni doceniaja i zachwycaja sie sztuka dziergania. Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  108. Fajny wpis, cieszę się, że wreszcie ktoś otwarcie poruszył ten temat:) W tym co piszesz jest naprawdę sporo racji. Sama niejednokrotnie zastanawiałam się jak wycenić moje dłubaniny. Przykładowo zrobię pudełeczko z zapałek - jasne, materiały nie są najdroższe, bo ileż mogą kosztować zapałki? I niektórzy tak właśnie sądzą... jednak nikt nie pomyśli o tym, ile potrzeba czasu i cierpliwości przede wszystkim, żeby z kawałeczków drewna zrobić cokolwiek. Rękodzieło ma swoją cenę (a przynajmniej mieć powinno).
    Co innego, jeśli ktoś faktycznie robi coś dla samej przyjemności, a wykonane rzeczy oddaje, bo obdarowywanie również daje mu radość :) ale nie o tym traktuje ten post ;)
    Pozdrawiam!
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  109. Ostatnio rzuciły mi się w oko w jednym z sieciowych sklepów sportowych szale. Wyglądały całkiem fajnie, modne kolorki, gruba włóczka. Na pierwszy rzut oka jest czym przyszpanować na stoku. Tyle, że to było 100% akrylu, produkcja masowa a cena!!! 150-250 zł za sztukę!!! Więc dlaczego nie cenić rękodzielniczych unikatów? Czy tamte szaliki są lepsze bo wystaje im metka ze znaną marką?
    Robię na różności dla rodziny i przyjaciół, jestem zbyt powolna i mam zbyt długą listę najpotrzebniejszych do zrobienia rzeczy, żeby myśleć o sprzedaży. A gdybym chciała coś sprzedać to z pewnością nie tanio

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  110. Od pierwszego dnia czytam tego posta, wracam jak bumerang i czytam nowe komentarze.
    Cieszę się, że napisałaś tego posta, bo sprowokowałaś do myślenia na ten temat i dyskusji.
    Ale co by nie zostało powiedziane - wrócimy do podstawowego prawa rynku: towar jest wart tyle, ile klient jest gotów za niego zapłacić. Koniec i kropka.

    Oczywiście, że będą twórcy, którzy sprzedadzą swoje prace ponadprzeciętnie drogo, ale to kwestia marki, a tę trzeba odpowiednio wypromować. I powiem brutalnie - to już kwestia marketingu, który niestety nie zawsze idzie w parze z jakością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście rynkiem nie rządzą tylko konsumenci, ale też do pewnego stopnia producenci, a post skierowany jest przede wszystkim do amatorów, hobbystów, bo zawodowiec kalkuluje koszty zdecydowanie dokładniej i do głowy mu nie przyjdzie, by pracować za darmo albo nie doszacowywać czasu pracy. Inaczej okaże się, że jest w pracy nie 8 czy 9 godzin na dobę, a kilkanaście, nie wystarcza im czasu na nic innego, nie ma kiedy testować, próbować i uczyć się nowych rzeczy, nie ma wreszcie kiedy odpocząć.

      Ale zawodowi twórcy to wciąż rzadkość, większość rękodzielników to amatorzy. I oni rzadko mają świadomość tego o czym mówię, bo nie liczą czasu swojej pracy jako kosztu wytworzenia przedmiotu, bo przecież robią to w wolnym czasie, w domu. Ale jeśli ostatecznie osiągają z tego tytułu dochody, to przecież jest to praca, taka sama jak w sklepie czy biurze...

      A jeśli dzierganie nie jest wymuszone sytuacją ekonomiczną, stanowi sposób na zajęcie sobie wolnego czasu, to tak na prawdę cena może być odpowiednia, bo jak się nie sprzeda, to nic się nie stanie. Bo praca zapewni utrzymanie, środki do życia... A jeśli mimo dość wysokiej ceny jakiś przedmiot znajdzie nabywcę, to zastrzyk dla domowego budżetu będzie zauważalny, nawet jeśli będzie to tylko pojedyncza transakcja.

      Usuń
    2. Yadis, mam nadzieję, że nie odbierzesz źle tego, co powiem, bo naprawdę jakiś czas znam Cię z sieci, lubię Cię i cenię. Uważam, że jesteś młoda, zdolna, pełna pomysłów i pasji. Z całego serca życzę Ci jak najlepiej i naprawdę cieszę się, że postem takim, jak ten sprowokowałaś do zastanowienia. Ale poza chwilą refleksji nie zaskutkuje on niczym więcej, jak Twoją promocją. Nie zrozum mnie źle. Szczerze uważam, że jesteś warta tej promocji nawet, jeżeli jest niezamierzona. Twoja energia jest ogromna i będę szczęśliwa mogąc Cię "widywać" w sieci, czy nawet poza nią jak najwięcej. Tym niemniej na radykalną zmianę rynku dzięki temu po prostu nie wierzę :(

      Usuń
    3. Przepraszam, ale jeszcze pozwolę sobie na mały żart.
      Jeszcze raz rzuciłam okiem na Twoją odpowiedź i przypomniała mi się jedna z ostatnich kampanii "zmowy cenowe są nielegalne..." ;)

      Usuń
    4. To ja też pozwolę sobie na żart: "lepiej nic nie robić i narzekać..."

      Usuń
    5. Nie rozumiem. Ale kto narzeka? Na co? Na rynek?
      To jakby na Pana Boga narzekać, że np. pogodę nie taką zesłał.

      Usuń
    6. Oczywiście - na rynek, na społeczny odbiór rękodzieła, na niezrozumienie wśród znajomych... Powodów do narzekania jest naprawdę sporo... Wbrew pozorom jest to związane z cenami bardziej niż mogłoby się wydawać, jeśli masz ochotę poczytać to zapraszam kilka komentarzy wyżej, gdzie na ten temat dyskutuję z @A-J-W

      Ja mam taki charakter, że wolę się odezwać i powiedzieć otwarcie o tym co mnie trapi i wnerwia. I jeśli mi to przyniesie "promocję", to dam sobie z tym radę. Bo temat nie jest nowy, kilka razy różne osoby go podnosiły i widocznie potrzebny był mój głos, by dotarło... A po reakcjach czytelników widzę, że trafiłam w sedno...

      Usuń
  111. Od dłuższego już czasu podobne dylematy zaprzątają mi głowę ;) temat rzeka, ilu ludzi tyle opinii, jedno jest niezmienne: rękodzieło w naszym kraju jest zupełnie nieopłacalne. Nie liczy się ani czas, ani serce, czy często ciężko zdobywane materiały do wykonania własnych prac; sam zrobiłeś, znaczy nic nie zainwestowałeś! Tylko czemu te nasze "nic nie warte" prace, zawsze na pierwszy rzut oka potencjalnego klienta, wzbudzają tyle zachwytów, dopiero później dochodzi zgorszenie że takie To drogie?!?!? Dzięki za ten post, trzeba nauczyć się szanować swoją pracę nawet jeśli jest pasją, a właściwie nawet przede wszystkim z tego powodu !

    OdpowiedzUsuń

Proszę, zostaw po sobie ślad, bym wiedziała, że ktokolwiek przeczytał to do końca :)