Jak wycenić rękodzieło

Jak zachować tę chwiejną równowagę pomiędzy opłacalnością dla twórcy a możliwościami sprzedaży? Jak wycenić rękodzieło?

Kurs decoupage krok po kroku

Kurs obrazkowy techniki decoupage dla początkujących - jeśli nie wiesz od czego zacząć, to jest post właśnie dla Ciebie. Przejrzysty tutorial krok po kroku pozwoli ci ozdobić dowolny przedmiot techniką decoupage.

Dyplom magisterski - Urban terror

Oto moja praca dyplomowa. Cykl 5 linorytów o wymiarach 50x70 cm dotyczących tematyki urbanizacji oraz anatomii miasta, a także tego co zostaje, gdy w sztucznym krajobrazie zabraknie ludzi. Mroczne i kontrastowe grafiki wykonane tradycyjnie, przy użyciu prasy drukarskiej.

Co zrobić z resztek włóczki? Pomysł 1

Pierwszy post z cyklu pozwalającego pozbyć się resztek włóczki i pojedynczych kłębków. Subiektywna lista najlepszych wzorów, które wymagają niewiele surowca.

100 dni codziennego blogowania

Moje obserwacje po 100 dniach codziennej edycji bloga. Wszystko co się udało, co nie wyszło, no i oczywiście o tym co mnie zaskoczyło...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

poniedziałek, 31 października 2011

Zaległe fotki i początki liściastej czapki

Dziś nie szłam do pracy, więc udało mi się złapać chwilkę ze słońcem. Efektem są zaległe fotki.

A wiec po kolei - najpierw pomponikowy szal:

Następnie skarpetki z mięsną wkładką :) Oczywiście złośliwość przedmiotów martwych musiała dać o sobie znać - mam 3 źle przerobione oczka w całym projekcie - i co? - i oczywiście właśnie to miejsce znalazło się na pierwszym planie, bo wzięłam do fotki niewłaściwą skarpetkę! No to pooglądacie sobie prawdziwą ręczną robotę z pomyłką :) 

A ta dziurka przy pięcie to mój błąd - przerobiłam rzędy nie tak jak trzeba, źle zrozumiałam instrukcję i oto jest wywietrznik :) Ale we wszystkich czterech miejscach łączenia pięty jest taki sam, więc głupi się nie domyśli, a mądry pomyśli że tak ma być :-)

No i na koniec Pavarotti:
Szalik już gotowy, zostało tylko nitki pochować, poszły na niego dwa motki, a uzyskane wymiary to to koło 20 cm szerokości i 180 cm długości (przed blokowaniem). "Zostatny" kłebek przerabiam właśnie na czapkę  z liściastym wzorem z Ravelry. 
Jakby ktoś miał ochotę na podobny komplet to klik tu po szalik oraz klik tu po czapkę i proszę sobie wydziergać. Wzory opatrzone są tak czytelnymi schematami, że znajomość języka angielskiego nie jest potrzebna.
Komplet z Pavarotti miał pójść do mojego sklepiku rękodzielniczego na Etsy, ale włóczka jest zbyt ryzykowna na sprzedaż (kłaczki/mechacenie/wysnucie przędzy), więc zostanie nim obdarowany ktoś z moich bliskich, jeśli wyrazi taką chęć lub ktoś z czytelników bloga jeśli nie znajdę chętnych w realu (rozdałabym Wam od razu, ale nienawidzę stać w kolejce na poczcie i staram się tego unikać jak ognia). 

Ok. Obiecane fotki. Kolory włóczki dokładnie takie jak na pierwszym zdjęciu.


Wzór szalika jeszcze przed blokowaniem. Kolory trochę przekłamane (fotka z wwczoraj wieczorem).


niedziela, 30 października 2011

Jesteście super! Dzięki!

Życzę Wam miłej niedzieli.


Bez Was to miejsce nie miałoby sensu. Naprawdę. Pamiętajcie o tym!

sobota, 29 października 2011

Post dwuczęściciowy - stan prac rano i wieczorem

Dziś będę wycinać linoryt (lub linoryty, jeśli stracę cierpliwość do dłubaniny, która mi została przy jednym z nich). Stan na tę chwilę:
  • linoryt 1 - około 60%
  • linoryt 2 - 0 %
Linoryt 1 prezentuje się następująco - dla niewprawnego oka położone są na nim elementy wzoru, który pozostaje do wycięcia (w tle Centrum Sterowania Wszechświatem należące do Mojego Mężczyzny)
Wieczorem w tym miejscu pojawi się uzupełnienie z aktualnym zdjęciem, żeby można było zobaczyć jak wiele pracy można wykonać w ciągu jednego dnia. Przyznaję - dzisiejszy post jest bardziej dla mnie niż dla Was, bo potrzebuje motywacyjnego kopa, by pracować zawzięcie nad dyplomem.

Po całym dniu pracy matryca prezentuje się następująco:

Jestem zadowolona z postępów. Myślałam wprawdzie, że uda mi się zrobić więcej, ale nie najlepiej się czułam przez cały dzień, więc aż tak duże postępy i tak są dla mnie miłym zaskoczeniem. Jutro powinnam skończyć, bo im większe są białe elementy tym łatwiej i szybciej się nad nimi pracuje.

piątek, 28 października 2011

Szalik jesienny z Pavarotti

Zaczęłam nawet w pewnym momencie dziergać z tej włóczki coś innego, ale sprułam wszystko, bo okazało się, że jedyne co do niej pasuje w moim umyśle to wzór liściasty i postać szlikowa. Kolory są takie jesienne i liściaste, że po prostu nie mogło być inaczej.




I tak się też stało - wczoraj zaczęłam dziergać. Oczywiście najpierw przejrzałam wszystko na Ravelry i przejrzałam 30 wzorów, zanim isę zdecydowałam, ale już chyba nie potrafię inaczej. Nadmiar wyboru i doskonała jakość wzorów na tym serwisie powoduje, że nie jestem sobie w stanie odpuścić powiedzmy po 5 stronach, jeśli mam do dyspozycji 10. Muszę zobaczyć każdy wzór, kilku przyjrzeć ise dokładniej, a czasem jeszcze pogrymasić przy plikach PDF (nienawidzę dziergać z opisów, jak nie ma schamaru graficznego, to zazwyczaj się nie zabieram za konkretny projekt)


Dzierganie w sumie zajęło mi to do tej pory około 1,5h
Druty : 6 mm (niestety nie mam grubszych)
Włóczka: Pavarotti - 3 motki (100g/100m)
Wzór: Watercress Leaves Pooling Stole


Warto kliknąć w powyższe zdjęcie, by zobaczyć maksimum detali.

Włóczka jest bardzo miękka i puchata, ma też nietypową strukturę - wyczesana przędza opleciona jest cienką połyskującą nicią. Robi się z niej bardzo przyjemnie jednak boję się, że podczas używania, szczególnie jeśli w grę wchodziłoby coś co się pociera lub naciąga (łokcie, pachy), to bardzo by się mechaciła i poszczególne "włosy" wysnuwałby się z niej przy najmniejszym zaczepieniu. Już podczas pracy widać taką tendencję, chociaż może pranie i blokowanie potrafi temu zaradzić. Niestety mieszane kolory i grubość nitki powodują, że ażur i liściasty wzór są słabo widoczne. Ciekawa jestem czy blokowanie pomoże także na to.
Macie jakieś doświadczenia z tą włóczką? Jak się u Was sprawdziła?

Plan na resztę piątkowego wieczoru - tradycyjnie już Spotkanie Robótkowe na Facebooku, dalsze dzierganie szalika oraz wycinanie linorytów. Mam nadzieję, że jutro w ciągu dnia uda mi się złapać trochę światła to wreszcie pochwalę się stanem obecnym pierwszej z matryc.

czwartek, 27 października 2011

Jesienna chandra

Nic specjalnego się nie stało. Brak wyraźnego powodu. A jednak smutek i beznadzieja dopadły mnie i nie chcą puścić.

 

Na dodatek jestem ciągle zapracowana, bo oprócz etatu nadrabiam pracę dyplomową i piszę magisterkę. A czasu jest tak mało, że nie wiem czy zdążę, co tylko dodatkowo mnie pogrąża, bo włożyłam w to już tak dużo energii... A że jeszcze istnieje taka szansa, że się uda, to nie mogę rzucić tego w kąt.

No i pogoda za oknem też nie pomaga...

Oglądam też ostatnio mnóstwo wspaniałych prac, podpatruję wielu niezwykłych twórców i ich świetne pomysły, i zamiast się tym radować i korzystać z inspiracji, czuję się przytłoczona. Wszyscy mają fajniejsze pomysły, lepsze prace i ich fotografie, piszą ciekawiej, więcej ludzi chce z nimi przebywać i rozmawiać. Nie czuję się wystarczająco dobra.
Wiem, że ilość komentarzy czy odsłon nie może być jakimkolwiek wyznacznikiem jakości, jednak nie potrafię na to nie patrzeć. Statystyki mówią mi przecież, że tu jesteście, jest Was nawet całkiem sporo, ale i tak mam wrażenie że mówię do ściany. I czasem zwyczajnie robi mi się przykro.

środa, 26 października 2011

Pierwsze i najdroższe skarpetki w galaktyce :)

Nareszcie nadszedł czas na pochwalenie się moim najnowszym projektem - pierwszy raz wydziergałam skarpetki. No i oczywiście jak na mnie przystało musiałam to zrobić po swojemu :)


Ale zacznę od włóczki - w związku z paląca potrzebą uzyskania kłębków na skarpetki natychmiast udałam się do pasmanterii i za dwa kłębki po 50 gram zapłaciłam 24 złote, a to i tak ze zniżką, bo powinno być 28. Żeby nie było wątpliwości, to nie jedwab, alpaka, angora ani inny wyjątkowo szlachetny materiał - ot ładna włoczka o fajnej strukturze - 50% akrylu i 50% wełny (Merino z Inter Foxu). Włóczka ma niezwykle przyjemny dla oka kolor mlecznej czekolady. 


W związku z tym, że w mojej rodzinie nikt nie robił na drutach, więc nie jestem skażona wiedzą o tym, że oczywistą rzeczą jest robienie skarpetek od góry. Dla mnie nie jest. Uparłam się, że będą od dołu, postanowiłam w ogóle maksymalnie skomplikować sobie pracę - pierwszy raz zaczynałam robótkę od magic cast on, pierwszy raz w ogóle dziergam skarpetki, pierwszy raz stosowałam metodę magic loop, pierwszy raz robiłam dwa elementy jednocześnie z dwóch rożnych kłębków, pierwszy raz robiłam cokolwiek w rzędach skróconych no i na koniec zamiast zwykłego zamykania oczek stosowałam szyte zakończenie. I okazało się, że właściwie że żadna z tych technik nie jest trudna, nawet dla takiego amatora jak ja.

Zakochałam się w większości z tych technik, a szczególnie do gustu przypadło mi robienie dwóch elementów jednocześnie, no i oczywiście szyte zakończenie, które daje bardzo ładny guzełkowy brzeg.

Początki były niepozorne:


Bardzo pomocny był dla mnie wzór przetłumaczony przez Truscaveczkę - LovelYarns Toe-up Socks, korzystałam z tego posta podczas pracy. bardzo dokładnie trzymałam się wytycznych (wielka rzadkość u mnie) i bardzo mi się to opłaciło. Skarpetki wyszły niebiańsko wygodne, bardzo ładne, tylko niestety ze względu na grubość włóczki stopa wygląda w nich trochę topornie. Kolejne skarpetki muszę zrobić z cieńszej włóczki. Zrozumiałam też zachwyty koleżanek nad zrobionymi samodzielnie skarpetkami - mam kilkadziesiąt par, a jeśli chodzi o wygodę to porównywalne są może ze 3-4 najlepsze modele, z tych fabrycznych... Przy okazji postanowiłam, że na ślub wydziergam sobie sama jakieś piękne, ażurowe pończochy :)

No i jeszcze trochę zdjęć:




A tak w ogóle to skarpetki są próbą generalną przed podejściem do kolorowej skarpetkowej włóczki Wool Superwash od Alize (100% wełny + piękne efekty kolorystyczne w gratisie), którą kupiłam jakis czas temu w e-dziewiarce.

Żeby nie było tak pięknie i cukierkowo to muszę napisać, że nie obyło się bez problemów - po zakończeniu pięty okazało się, że skarpetki oszalały na podwójnym drucie, a ich ułożenie było tak niewygodne w pracy, że musiałam przełożyć je na dwa różne komplety okrągłych drutów i dorabiać ściągacz osobno dla każdej z nich.

Zdjęcia skarpetek z wkładką mięsną obiecuję jutro, bo dziś uciekło mi słońce. Niestety na płasko tracą wiele uroku.

wtorek, 25 października 2011

Knitting loom, czyli...

...czyli w wolnym tłumaczeniu warsztat dziewiarski. Najbardziej prosta i podstawowa forma maszyny dziewiarskiej.

Dość dawno temu odkryłam ten przedmiot oglądając filmiki na Youtube. No i wpadłam jak śliwka w kompot! Musiałam to mieć, wypróbować, sprawdzić. Nieco mój zapał nieco ostudziła cena - rozbudowany zestaw, który byłby na tyle opłacalny, by go sprowadzać z Anglii, to koszt około 50$.

Zaczęłam więc kombinować i stworzyłam swoją wersję - żeby oszczędzić i zobaczyć, czy w ogóle to jest coś dla mnie. No i mam! Tak to coś wygląda:


 

Okazało się jednak, że wiele rzeczy zrobiłam źle (za krótkie gwoździe, za duże główki) i warsztat jest niefunkcjonalny. Podjęłam jednak decyzję o zakupie knitting loom przez Amazon i na pewno napiszę osobnego posta na ten temat, jak już do mnie to dotrze.

Przy okazji szukam też osób, które byłyby być może chętne na wspólne zakupy, ale to oferta głownie dla osób z Wrocławia, bo późniejsze rozsyłanie przedmiotów po Polsce zjadłoby całą zaoszczędzoną kwotę.

Na koniec zostawiam Was z filmikami, które spowodowały moją miłość do knitting loom. Może i wam się to udzieli:




I jak? Co o tym myślicie?

poniedziałek, 24 października 2011

Codzienne blogowanie - podsumowanie tygodniowe

Od ponad tygodnia bloguję codziennie, no prawie codziennie.
Praktyka pokazała, że potrzebuje jednego dnia w tygodniu na to, żeby odpocząć, czasem też mają miejsce różne sytuacje losowe, które uniemożliwiają mi napisanie posta danego dnia. Postanowiłam więc wprowadzić pewien margines bezpieczeństwa.


Moje spostrzeżenia po tygodniu codziennego blogowania:
  • więcej czasu poświęcam na bloga 
  • codziennie jestem w stanie bez problemu wygospodarować czas na napisanie posta
  • blogowanie staje się elementem codzienności
  • pomysłów na tematy blogowe mam jeszcze więcej niż wcześniej
  • moje posty są krótsze
  • tematy są powiązane se sobą, jeden post jest pretekstem do następnego
  • na blogu pojawia się trochę więcej prywaty (mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza)
  • przeciętny dzienny ruch na blogu zwiększył się dwukrotnie odkąd piszę codziennie
  • częściej odwiedzam własnego bloga, więc częściej widzę i czytam Wasze aktualizacje
  • wciąż nie mam czas napisać czegoś więcej na niektóre tematy (praca magisterska, malarstwo, Etsy)
  • mam czas na wszystko inne, co robiłam do tej pory
  • nie rezygnuję z różnych zajęc, jestem po prostu lepiej zorganizowana, czas nie przecieka mi przez palce
  • więcej tworzę, bo przecież muszę mieć co Wam pokazać każdego dnia
  • mam szaloną wenę i chęć do pracy, codzienne blogowanie działa bardzo motywująco
  • nie odczuwam spadku nastroju spowodowanego jesienną pogodą za oknem, bo jestem ciągle zajęta
 Myślę, że codzienne blogowanie to strasznie fajna sprawa. Dodatkowym motywatorem jest dla mnie tabliczka, którą umieściłam w bocznej szpalcie - przypomina mi jak wiele dni już minęło odkąd zaczęłam.

Gdyby ktoś chciał podjąć wyzwanie i umieścić na swojej stronie podobny licznik codziennego blogowania wystarczy skorzystać z powyższego linka, a na stronie wybrać tylko datę początkową i wkleić odpowiedni kod na swojego bloga. Mój Mężczyzna bardzo się postarał, by ładnie to wszystko wyglądało, więc byłoby nam bardzo miło. gdyby ktoś jeszcze z tego skorzystał. W wypadku jakichkolwiek problemów służę radą i pomocą, wystarczy skorzystać z opcji komentarzy pod postem :)

PS.
Dziś nie będzie zdjęć robótek, bo wczoraj zrobiony moebius z włóczki Pavarotti już poszedł do prucia (zanim zrobiłam mu zdjęcie już go nie było) i póki co zastanawiam się co wydziergać z tych kłębków. Pomysły mam 3 - dwa wdzianka z niedawno kupionej książki (dostępne także na Ravelry) oraz szal we wzór liściasty (też z Ravelry), który świetnie pasuje do kolorów kłębków.

A dziś niestety cały dzień wycinałam linoryt dyplomowy i na dzierganie czasu już nie wystarczyło. Postaram się to nadrobić jutro :)

sobota, 22 października 2011

Zakupowe szaleństwo

Zgodnie z obietnicą pokazuję co wczoraj kupiłam :) Cieszcie się ze mną.

Zaczęło się od koniecznej wizyty w Opolu, a po drodze do tymczasowej siedziby mojego instytutu był taki sklep... Zajrzałam bo był napis, że końcówki poprodukcyjne materiałów, a okazało się, że w środku było coś znacznie ciekawszego - kącik z kłębkami, a część z nich przeceniona - motki 100g kosztowały 9 zł, a za motki 50g - 4,5 zł.  No to zakupiłam sobie kilka - 7 sztuk konkretnie. 3 kłębki włóczki Pavarotti, jeden fantazyjny kłębek o dziwnej nazwie Pufiko i 3 motki dość grubego moheru. Razem wyszło mniej niż 50 złotych, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że koniecznie potrzebuję markerów. Pani w sklepie ich nie miała, ale za to na widoku leżały jakieś drobne elementy do firan, które nadały się idealnie :) No i niestety 50 zł zostało przekroczone... Z potrójnych kłębków zrobię 2 nieskończone szale (więcej na ten temat napisze może po weekendzie), a pojedynczy będzie na szal, spróbuję go przerobić tak jak wlóczkę pomponową, ciekawa jestem jaki będzie rezultat.

Oto moja opolska zdobycz:



A jak wróciłam do Wrocławia, to po drodze weszłam do sklepu z butami rozejrzeć się za czymś na zimę. No i kupiłam śliczne, babskie i fioletowe buty trekimgowe! Trochę się nad nimi zastanawiałam, bo nie były tanie, ale Mój Mężczyzna mnie przekonał i oto mam godnych następców mojej ukochanej La Sportivy, która poddała się wiosną, po 8 latach współpracy. Ciekawa jestem ile te wytrzymają... Kolor butów jest taki jak na drugim zdjęciu.



A co Wy sobie ostatnio kupiłyście fajnego?

piątek, 21 października 2011

Kolejne projekty magisterskie

To już 6. dzień kiedy staram się blogować codziennie. Jestem zadowolona z efektów eksperymentu - rzeczywiście im więcej piszę, tym więcej mam pomysłów, łatwiej też mi znaleźć czas na kolejne posty. Taka rutyna się przydaje... Trzymajcie za mnie kciuki, żebym wytrwała jak najdłużej!

Byłam dziś w Opolu skonsultować ostatnie projekty, po całym dniu właśnie wróciłam do domu i tylko chcę się Wam pochwalić, że mój dyplom jest już kompletny- 5 pomysłów na grafiki zostało zaakceptowanych, teraz pozostaje mi tylko je wyciąć, odbić i oprawić. Zobaczcie projekty, a ja uciekam na dzisiejsze spotkanie robótkowe online, na które oczywiście zapraszam wszystkich chętnych.


Jutro postaram się napisać o moich dzisiejszych zakupach, bo mam się czym pochwalić :)
A teraz uciekam relaksować się przy drutach.

czwartek, 20 października 2011

Ksiazki urodzinowe - Własna Firma, Getting Things Done oraz Swetry i wdzianka na drutach

W firmie mamy taki zwyczaj, że osoba obchodząca urodziny w ramach prezentu otrzymuje bon na 50 złotych do wykorzystania w Empiku, a że urodziny miałam niedawno, to i bon się przytrafił :)

Przy okazji pobytu w centrum metropolii wykorzystałam go i oto co przytaszczyłam do domu:

Każdą z tych książek mogę polecić z czystym sercem. Przyznać muszę, że zakupy zajęły mi sporo czasu i niestety sporo także kosztowały (rachunek na 125 zł, trochę ostudził mój zapal, całe szczęście, że miałam bon...). Ale nie żałuję ani złotówki.

"Własna firma" to skarb dla kogoś kto tak jak ja rozważa własną działalność i trochę się przy tym miota - wszystkie najważniejsze aspekty planowania, prowadzenia, finansowania i rozwoju firmy są przedstawione w sposób prosty i wyczerpujący. Co więcej książka pisana jest przez polskich autorów, więc dotyczy rodzimych realiów a nie amerykańskich, co przy takiej publikacji jest nieocenioną pomocą. I naprawdę nie jest nudna i trudna w odbiorze - czytało mi się ją bardzo przyjemnie i naprawdę szybko, co wielce mnie zaskoczyło, bo po takiej lekturze rzadko spodziewam się przystępnego języka i miłego czasu spędzonego z książką

"Getting Things Done" wbrew angielskiemu tytułowi jest po polsku. Podtytuł mówi wszystko o zawartości i naprawdę nie kłamie - to przewodnik i poradnik w jednym, dzięki temu sztuka bezstresowej efektywności stanie się twoją domeną. Książka która przewraca życie do góry nogami, jest w tym wyjątkowo skuteczna i potem jest już tylko lepiej. Jeśli się zastanawiacie jak to jest, że niektórzy wiecznie są ze wszystkim spóźnieni, a inni mają czas na wszystko, a nawet więcej, to odpowiedź znajdziecie właśnie tam. Kiedyś pożyczyłam tę książkę od kolegi z pracy, niestety musiałam ją po jakimś czasie zwrócić, ale obiecałam sobie, że kiedyś będę miała własną.

No i na koniec coś robótkowo-drutowego - "Swetry i wdzianka na drutach". Wcale nie miałam w planach nic z tej kategorii (w ogóle wybrałam się po "coś do czytania", bo nie pamiętam, kiedy ostatnio sobie taką książkę kupiłam, tzn. jakąś beletrystykę, ale jak widać i tym razem się nie udało, bo wyszłam znów z samymi książkami pełnymi wiedzy...), ale książka pozytywnie mnie zaskoczyła - 24 projekty, naprawdę bardzo fajne, różnorodne, z polskimi opisami, proste, a na dodatek robione na okrągło :) Nie mogłam jej tam zostawić. Postaram się powoli realizować projekty z tej książki, ciekawa jestem czy uda mi się je znaleźć w oryginale (po angielsku) na Ravelry...

środa, 19 października 2011

Jak dziergać z włóczki z pomponami?

Przedwczoraj pokazywałam szalik wydziergany z włóczki bąbelkowej - takiej z puszystymi, mięciutkimi pomponami oddzielonymi od siebie kawałkiem sznurka.

Przyznaję, że zanim zaczęłam pracę nad nim to miałam sporo problemów z tym, żeby odkryć jak się za to zabrać. Dzięki pomocy z Facebooka okazało się to całkiem łatwe - przed godzinami zastanawiania się i kombinacji uchroniły mnie dwa filmiki. Wrzucam je poniżej dla siebie ku pamięci, a dla Was jako inspirację i instrukcję postępowania z tą fantazyjną włóczką.

Tutaj rozpoczęcie i luźniejsza wersja ściegu:



Bardzo ciepła i ścisła, podwójna wersja ściegu:


Ręczne przerabianie włóczki bąbelkowej:


Popularne włóczki tego typu to:
  • Mirabella Scraf Knit, którą wykorzystałam w mięciutkim szaliku z poprzedniego posta
  • Mulberry firmy ArtYarn
  • Cocon firmy Rozetti
  • Celebi Koza
  • Winter 
  • Teddy
  • Pompon firmy Rico Design
  • Pomp a Doodle formy Red Hart

    wtorek, 18 października 2011

    Pomponiki - nowa miłość :)

    Wśród włóczki od Scriptorii było takie jedno opakowanie...
    Kłębki kupione w ostatniej chwili, właściwie dla żartu okazały się moim odkryciem! Włóczka z bąblami (pomponikami) okazała się strzałem w dziesiątkę! Zakochałam się w niej totalnie. Jest cudownie miękka, bardzo ciepła, przyjemna w dotyku i robi się z niej błyskawicznie - szalik z trzech kłębków zajął mi około 2-3 godzin. Bardzo motywujący przerywnik przy bardziej skomplikowanych i długotrwałych projektach.

    Od razu napisałam więc do Scriptorii, że rezerwuję jeszcze jeden woreczek tej włóczki, który ma w swoich zapasach i ku mojej radości okazało się, że nie jeden, tylko dwa, a na dodatek, że ten drugi nie jest biało-brązowo-wielbłądzi, tylko czarno-biało-czerwony i będzie mi pasował do płaszcza zimowego! Zapowiada się więc fajny zimowy dodatek :)

    Oto mój nowy szalik - wymiary około 35 x150 cm
    Włóczka: Mirabella Scraf Knit - 3 motki po 50 gram. 


    I dwa detale:

     Żałuję tylko, że nie mogę tej włoczki normalnie w pasmanterii kupić (internetowej oczywiście). Jedyne co udało mi się znaleźć z tego typu to Pompon w Biferno - 35 złotych za 200g w Biferno.

    niedziela, 16 października 2011

    Włóczka od Scriptorii :)

    Już mam, już mam!

    Odebrałam wełenki we wtorek, ale nie mogłam im zrobić żadnego dobrego zdjęcia. Dopiero dziś się udało - przynajmniej nie wyglądają na nich gorzej niż w rzeczywistości, chociaż oczywiście na żywo są jeszcze fajniejsze. Zobaczcie:


    PS. Jak pewnie zauważyliście na fotce są nie tylko Fine Merinos i Merino Z ArtYarn, ale także bąbelkowa włóczka na którą zdecydowałam się w ostatniej chwili i która okazała się strzałem w dziesiątkę i czeka tylko na przerobienie na bardzo ażurowy szal.

    Na razie nie mam pomysłu co zrobić z pozostałymi kłębkami...

    Może Wy mi pomożecie i podrzucicie jakiś fajny wzór na szal lub chustę z cienizny oraz prosty i niewłóczkożerny sweter (przypominam, że mam tylko 4 motki)? Poziom średniozaawansowany (czyli jedna trudna rzecz w jednym wzorze może się trafić, ale nie więcej, bo nie podołam)

    To co, jakie propozycje?

    sobota, 8 października 2011

    Różności robótkowe

    Ostatni tydzień był w kwestii robótkowej całkiem udany - za oknem zrobiło się chłodniej, a mi wróciła chęć do dziergania, szycia i ogólnie rzecz biorąc tworzenia.

    Zacznę od szala bananowego, z którego jestem naprawdę zadowolona. Przybyło go sporo - połowa w poprzedni piątek, gdy jechałam autobusem do domu, reszta w czasie wczorajszego spotkania robótkowego online. Dodatkowym miłym zaskoczeniem jest niesamowita wydajność włóczki (Jeans firmy YarnArt/ 55% bawełny, 45% akrylu/ 160m w 50g)  - w zeszłym tygodniu żałowałam, że wzięłam sobie tylko dwa kłębki na weekend, a okazuje się, że wciąż nie mogę skończyć pierwszego! Mam aż 6 kłębków, więc coś jeszcze będę mogła sobie z niej wydziergać. Na szal na pewno nie zużyję więcej niż 3 motki. W tej chwili szal wygląda następująco:



    Drugą ważną rzeczą w tym tygodniu jest niespodziewany napad kreatywności, który zaowocował obrazem. Trochę czarnej i białej farby, trochę czasu w niedzielne popołudnie i oto jest obraz. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od jednego płótna o dziwnych proporcjach, które na dodatek było ubrudzone... Miałam obraz dokończyć, ugładzić, a w końcu schnąc "na widoku" tak mi przypadł do gustu, że powiesiłam go na ścianie między oknami i teraz wita każdą osobę wchodzącą do mieszkania. I świetnie tam pasuje!
    Heh, a miał zasilić sklepik na Etsy...
    Fotka obejmuje krawędzie okien, które ograniczają ten fragment ściany z obu stron oraz część Centrum Sterowania Wszechświatem, które należy do Mojego Mężczyzny. Pasuje tam, prawda?



    W zeszłym tygodniu miałam też urodziny, ale moje tegoroczne prezenty były nierobótkowe, więc pochwalę się tylko ze dostałam od Mojego Mężczyzny wspaniały ekspres do kawy (o czym już niektórzy z Was wiedzą, bo pokazywałam go na Facebooku), a od przyjaciół poduchę z podstawką na laptopa i książkę. Rodzina jak zwykle się postarała i dostałam od nich wymarzony prezent w kopercie. Fotek nie będzie, chyba że chcecie (jakby co dajcie znać w komentarzach). Przy okazji chcę w tym miejscu wszystkim podziękować za pamięć i życzenia. Byłam naprawdę wzruszona faktem, że tyle osób, z którymi nigdy się nie spotkałam pamiętało...

    Poza tym właśnie zabieram się za linoryty dyplomowe - na pierwszy ogień idzie ciemny budynek z poprzedniego posta. Ciekawa jestem ile zdołam z nim zrobić w ciągu dzisiejszego dnia i poniedziałku, które chcę przeznaczyć głównie na tę pracę. Na razie przenoszę wzór z papieru na linoleum.

    A jutro jadę na wybory, bo nie zdążyłam dopisać się do spisu wyborców we Wrocławiu, wiec praktycznie cały dzień stracę na podróż do domu i z powrotem, ale nie wyobrażam sobie rezygnacji z głosowania... Pocieszające jest jedynie to, że na pewno przybędzie bananowego szala, bo lubię dziergać w trasie.


    No i na koniec mam dwa ogłoszenia - pierwsze to candy u Dorothei, gdzie do zgarnięcia jest coś z owcy.


    Drugi to wyprzedaż włóczkowa na szczytny cel u Scriptorii - zajrzyjcie tam koniecznie. Ja już wybrałam kłębki dla siebie, a Wy? Warto się pośpieszyć, bo nie zostało ich już wiele. Już we wtorek trafi do mnie Merino de lux w kolorze fioletowym oraz Merinos Fine o nieokreślonej zielonkawej barwie. Zobaczcie sami jakie śliczne (zdjęcia pożyczone od Scriptorii):





    Ok, to już chyba będzie tyle na dziś. A co tam u Was?