Jak wycenić rękodzieło

Jak zachować tę chwiejną równowagę pomiędzy opłacalnością dla twórcy a możliwościami sprzedaży? Jak wycenić rękodzieło?

Kurs decoupage krok po kroku

Kurs obrazkowy techniki decoupage dla początkujących - jeśli nie wiesz od czego zacząć, to jest post właśnie dla Ciebie. Przejrzysty tutorial krok po kroku pozwoli ci ozdobić dowolny przedmiot techniką decoupage.

Dyplom magisterski - Urban terror

Oto moja praca dyplomowa. Cykl 5 linorytów o wymiarach 50x70 cm dotyczących tematyki urbanizacji oraz anatomii miasta, a także tego co zostaje, gdy w sztucznym krajobrazie zabraknie ludzi. Mroczne i kontrastowe grafiki wykonane tradycyjnie, przy użyciu prasy drukarskiej.

Co zrobić z resztek włóczki? Pomysł 1

Pierwszy post z cyklu pozwalającego pozbyć się resztek włóczki i pojedynczych kłębków. Subiektywna lista najlepszych wzorów, które wymagają niewiele surowca.

100 dni codziennego blogowania

Moje obserwacje po 100 dniach codziennej edycji bloga. Wszystko co się udało, co nie wyszło, no i oczywiście o tym co mnie zaskoczyło...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

czwartek, 29 listopada 2012

Moje knitting loom

Jakiś czas temu chwaliłam się na Facebooku nowym nabytkiem - udało mi się znaleźć wymarzone knitting loom w stacjonarnym sklepie we Wrocławiu. Wprawdzie koszt był większy niż w wypadku zakupów na angielskim Amazonie, jednak dostępność od ręki była warta dopłaty :)

Tak czy inaczej zestaw 4 podłużnych knitting loomów zamieszkał ze mną...




Mam je mniej więcej od miesiąca, więc już mogę coś powiedzieć na ich temat:

1. Niestety, samo się nie robi
Mam mało czasu, więc niezależnie czy dziergsm na drutach, czy na loomie, to i tak mało powstaje. Wydaje mi się jednak, że robienie prostych kawałów dzianiny i tub jest znacznie szybsze.



2. Gruba włóczka to podstawa
Rozstaw bolców wymaga włóczki mniej więcej 100g/100m, inaczej pomiędzy oczkami tworzy się drabinka z luźnych nitek. W sumie to może być fajny efekt, jednak jeśli jrst zamierzony. Niestety nie mam wystarczająco dużo takich tłustych motków, więc trochę oszukuję łącząc kilka różnych nitek lub korzystając z włóczki z włosem.




3. Podobno da się na tym dziergać wszystko
Na pewno można wykorzystywać loomy na trzy sposoby - do tworzenia dzianiny prostej, na okrągło i podwójnej. Ostatnio przeglądam.dużo tutoriali na Youtube na ten temat (mam nawet stworzoną osobną playlistę - wrzucam, może się komuś przyda).
Póki co trudno mi w to uwierzyć, ale podobno można w ten sposób dziergać niektóre wzory patentowe i strukturalne, a nawet wrabiać warkocze! Pożyjemy, zobaczymy...

poniedziałek, 26 listopada 2012

Co dalej?

Im dłużej nie piszę, tym trudniej jest mi się zabrać za kolejny wpis. Tęsknię za blogiem, tęsknię za Wami, nawet coś dziergam w międzyczasie, ale szczerze powiedziawszy jest tego bardzo mało, bo cierpię ostatnio na wieczny niedoczas (etat, szkolenia i klienci skutecznie pochłaniają moje dni). Ale to jeszcze nie jest najgorsze... Nawet gdy zdążę już coś zrobić, to nie mam jak zrobić temu sensownych zdjęć, bo rano śpieszę się do biura, a gdy wracam wieczorem jest już ciemno...

Dlatego mam do Was pytanie, czy będą przeszkadzały Wam zdjęcia robione po ciemku, tzn. przy sztucznym oświetleniu, które raz na jakiś czas (pewnie co któryś weekend) będę uzupełniać fotkami przy dziennym świetle?

Wiem, że takie fotki są słabe, żółte i zazwyczaj nie widać za bardzo co na nich jest, ale póki co mam do wyboru taką ilustrację postów lub zawiedzenie bloga na kołku co najmniej na najbliższe kilka miesięcy, a tego bym bardzo nie chciała.

Czekam zatem na Wasze opinie w komentarzach.


niedziela, 21 października 2012

Spotkanie drutowe w e-dziewiarka.pl

Na spotkaniu jak zawsze było super. Tym razem wydaje mi się, że gości było nieco mniej, ale i tak można było podziergać i pogadać o włóczkach w doborowym towarzystwie. Milo spędziłam czas, a moje zapasy włóczkowe wzbogaciły się o 2 motki włóczki Angel, która jest mi potrzebna do skończenia szala dla babci oraz 3 motki skarpetkowej wełny w kolorze czekoladowym, z których powstanie czapka dla mojego mężczyzny.

Jako dowód kilka zdjęć ze strony sklepu:






W drutowych projektach widać niewielkie postępy, postaram się pokazać je w najbliższym tygodniu. A póki co wracam do łóżka wychorować się do końca, bo z Warszawy wróciłam z jakimś paskudnym wirusem. 

sobota, 13 października 2012

Zmiany i plany...

Nie pisałam od dawna, stęskniłam się za Wami i myślę sobie, że może i Wam trochę mnie brakowało przez ten czas... Tak czy inaczej czasu mam jeszcze mniej niż przy poprzednich postach. Otóż oprócz etatu mam też na głowie dodatkową pracę - otóż całkiem przypadkiem zostałam szkoleniowcem, co ogromnie mnie cieszy! Zarabiam teraz na życie opowiadaniem o rzeczach, które uwielbiam i które bardzo mnie pasjonują, co uważam za świetny układ. Tak czy inaczej pochłania to do reszty mój czas wolny. Właściwie nie mam czasu ani siły na nic. Dziergam mało, ale mimo wszystko coś tam powstaje. Niestety, gdy wracam z pracy to zazwyczaj jest już ciemno, więc nie mam kiedy robić zdjęć tego, co powstało. Nie mam też kiedy klecić postów na bloga...

A co do planów to mogę Wam tylko powiedzieć, że horyzonty otworzyły się przede mną naprawdę szerokie. Uświadomiłam sobie i przemyślałam trochę spraw (długie przejazdy środkami komunikacji zbiorowej sprzyjają spoglądaniu na sprawy z dystansu, porządkowaniu i planowaniu). Zdecydowałam, że czas wreszcie zrobić nie jeden, a od razu dwa kroki do przodu...

Czas wolny w najbliższym roku będę chciała poświęcić na przemyślenie i realizację kolekcji autorskiej dzianiny, wraz z koncepcją całej marki modowej, która docelowo miałaby stać za tymi projektami. Plany te mam w głowie już od dłuższego czasu, jednak dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że jeśli będę myśleć kategoriami małej firmy i utrzymywania się z pracy swoich rąk, to nigdy nie mam szans urosnąć. Zatem planować trzeba z rozmachem, co właśnie czynię :)

A pierwszym krokiem na drodze do tego, co chcę osiągnąć, będzie szkoła projektowania ubioru w Warszawie, gdzie planuję rozpocząć naukę od przyszłego roku. Na razie waham się pomiędzy dwoma możliwościami i pewnie ostateczna decyzja podjęta zostanie na podstawie portfela, bo jeden z wyborów jest znacznie bardziej kosztowny i po prostu nie wiem czy dam radę finansowo.
Trzymajcie zatem kciuki :)

A na koniec, żeby nie było, że zmuszam Was tylko do czytania i nie ma żadnych obrazków... Oto moja najnowsza produkcja - komplet czapka i otulacz w kolorze intensywnego, ciemnego fioletu:



Czapka jest dość długa, można ją wywinąć, a otulacz jest po prostu idealny! Doskonały ze względu na grubość, szerokość, długość... Muszę powiedzieć, że robiłam ten zestaw bez żadnych konkretnych planów, w ramach relaksu i odpoczynku, no i na pewno nie z myślą, że będzie dla mnie. Ale przymierzyłam go po wykończeniu i koniec! Komplet zostaje u mnie tym bardziej, że mam fioletowe buty zimowe (Może ktoś pamięta je z zeszłego roku? Pokazywałam je na blogu, taka byłam dumna z zakupu...), więc będzie super pasować.

Włóczka to Madame Tricote Tango, 100% akryl, 100g/120m. Zużyłam na ten komplet 2 motki w całości (zostało mi może ze 3 metry włóczki, nawet nie było z czego zrobić pomponu do czapki...). Dziergałam na drutach 7 mm. Komin ma jakieś 60 cm obwodu i 35 cm wysokości. Czapka jest standardowa, obwód to około 45 cm, a wysokość jakieś 25 cm.

A dziś po południu idę na spotkanie robótkowe do sklapu e-dziewairka.pl :) Już nie mogę się doczekać!
Jutro natomiast czeka mnie wyjazd do Warszawy...

poniedziałek, 24 września 2012

Kocie uszka ^.,.^

Czasami człowiek musi, inaczej się udusi...



No i u mnie tak jest z uszkami - niby jestem dorosła, poukładana i sensowna, ale tak na prawdę czasem wychodzi ze mnie straszny dzieciuch. Uszka chciałam sobie kupić już na wrocławskim konwencie fantastyki Polcon 2012, ale mi się nie udało, bo cały zapas sprzedał się zanim w ogole tam dotarłam. No i od tego czasu uszka nie dawały mi spokoju.

No i w weekend w ramach pocieszania po rozczarowaniu ceną wełny na wymarzoną opończę - 85 złotych za metr (sic!) - kupiłam sobie trochę sztucznego futerka i trochę polaru :) No i niewiele myśląc popełniłam sobie jedną sztukę uszek. Trochę im wprawdzie brakuje do perfekcji, ale jak na pierwszy raz uważam, że jest naprawdę w porządku.

Przód:

Tył:

Detal:

Ps. To na pewno nie będą moje ostatnie uszka...

środa, 19 września 2012

Dywanik łazienkowy na szydełku

Dywanik łazienkowy na szydełku robi się od piątku, bo zaczęłam go w ramach buntu przeciwko kurteczce z resztek. Po raz kolejny życie pokazuje, że nie nadaję się do długoterminowych projektów i po prostu mnie one nudzą. Na piątkowym spotkaniu na Facebooku zamiast dalej dziergać biały sweter wzięłam się za szybką i potrzebną robótkę.

Inspiracja była całkiem nietypowa - lubię śmieszne i odjechane akcenty na co dzień w domu, więc stwierdziłam, że zamiast zwykłego, okrągłego dywanika będę miała w łazience Angry Birds! Niestety pole manewru mam trochę ograniczone, bo kafelki mam w różowe ciapki, a fugi są wiśniowe, więc wybór padł na czerwonego ptaszora. Pomyślałam, że przynajmniej będę miała wesołe poranki :)


Do produkcji użyłam pokazywanych ostatnio (i częściowo już posortowanych) włóczek od Ewy, więc to kolejna korzyść, bo kłębki ze strychu stają się czymś przydatnym, przestają zajmować niepotrzebnie miejsce i będą wykorzystywane na co dzień.

Na chwilę obecną dywanik wygląda tak:


Niestety aparat dziś na wszelkie możliwe sposoby uprzykrzał mi życie, więc musiałam sobie radzić komórką. Następnym razem obiecuję lepsze fotki, ale teraz po prostu chciałam się pochwalić tym co zrobiłam. Dywanik w każdym bądź razie spełnia swoją funkcję, jest bardzo gruby i ciepły.

Dla porządku dodam tylko, że szydełkowałam na szydełku 12mm korzystając jednocześnie z 12-13 nitek.

wtorek, 11 września 2012

Spotkanie wymiankowe

W ostatnią sobotę spotkałam się z Ewą z bloga Świat Amalii w celu wymiankowym.
Po raz kolejny okazało się, że rzeczy mi zbędne mogą się okazać dla kogoś prawdziwym skarbem. Pokochałam wymianki jeszcze bardziej niż wcześniej!


Dla porządku napiszę, że pozbyłam się różnych serwetek i drewienek do decoupage, bo wyrosłam z tej techniki w międzyczasie, do mojego kartonika dorzuciłam też trochę scrapkowych przydasi, bo moja przygoda z tą dziedziną nie dawała satysfakcjonujących mnie rezultatów. Dorzuciłam też kilka książek robótkowych, głównie o hafcie,bo i tak nigdy nie wygospodaruję czasu na naukę, przy okazji pozbyłam się też resztki mulin, które zalegały w domu. Ale najważniejsze jest to co dostałam w zamian - 5 ogromnych worków pełnych włóczek, w sumie około 600 litrów różnych kłębków.



Jestem w trakcie przeglądania moich skarbów i segregowania ich kolorystycznie. Zastanawiam się co z nich zrobię... Na pewno się nie zmarnują, bo ostatnio mam wielką ochotę na dzierganie wielonitkowych dzianin podobnych do mojej recyclingowej kurtki.


No i jeszcze kila słów o spotkaniu z Ewą. Muszę przyznać, że czas spędziłam bardzo miło, okazało się też, że wspólna pasja jest wystarczającą płaszczyzną porozumienia, by przełamać pierwsze lody. Świetnie nam się gadało i mam nadzieję, że będziemy mieć jeszcze ku temu okazję, a spotkanie było pierwszym z wielu.

środa, 5 września 2012

Popłoch wśród trupów w szafie

Temat zabawny, ale w środku tym razem trochę konkretów.
Chyba wreszcie znalazłam sposób na niedokończone projekty (zwane UFO od angielskiego unfinished object lub bardziej swojsko, trupami z szafy, bo leżą tam przez wieczność i usilnie staramy się o nich zapomnieć)
Kto śledzi bloga od dłuższego czasu,ten wie, że wykańczanie nie jest moją mocną stroną, często też porzucam długoterminowe projekty, ale przeprowadzka okazała się pod tym względem zbawienna, bo wreszcie udało mi się wygospodarować podręczne miejsce, w którym leżą rozgrzebane robótki. Oto komoda:


A tak wygląda jej wnętrze:



 A w niej 3 szuflady, z ktorych każda mieści robótki w różnych stadiach ukończenia. Im niżej, tym gorzej. Dzięki takiemu układowi udało mi się właściwie od ręki skończyć już dwa projekty, które czekały tylko na wszycie nitek. Z kolejnymi sprawa też wygląda coraz lepiej...

Żeby nie być gołosłownym oto zdjęcia skończonych robótek. Najpierw szal pomponikowy:



No i superdługi szalik z nietypowej fantazyjnej włóczki - jest bardzo obszerny ma około 25 centymetrów szerokości i prawie 3 metry długości, więc jest się czym owijać. Oto on:


Przybyło też trochę białego swetrzyska z recyclingu, ale dziś już nie mam siły na sesję zdjęciową, więc pokarzę postępy przy najbliższej okazji. Mam nadzieję, że teraz znów będzie mi łatwiej znaleźć czas na blogowanie, bo przeprowadzkowe zamieszanie chyba można już uznać za zakończone, podobnie jak zmianę pracy, która przyplątała się w międzyczasie i zajęła mi cały dostępny czas, bo przez miesiąc ciągnęłam półtora etat. Na szczęście wszystko się unormowało, a fakt, że teraz codziennie dojeżdżam do pracy przez mniej więcej godzinę powoduje, że mogę bez problemu znaleźć czas na tworzenie szkiców postów w MPK, a potem jedynienadawać im ostateczny szlif na komputerze, co pewnie od dziś będzie miało miejsce. I na koniec muszę powiedzieć Wam w sekrecie, że strasznie za Wami tęskniłam...

czwartek, 9 sierpnia 2012

Spotkanie drutowe i Angel

Spotkanie drutowe po raz kolejny odbyło się w ostatnią sobotę w siedzibie sklepu e-dziewiarka we Wrocławiu. Jako, że nie mam daleko i trudno jest mi wyobrazić sobie przyjemniejszy sposób na spędzenie sobotniego popołudnia, to oczywiście popędziłam na spotkanie w podskokach. Miałam napisać o nim wcześniej, ale ostatnio jestem dość zajęta i dopiero dziś znalazłam chwilę. Zdjęcia z posta pożyczyłam ze strony sklepu, bo własnych fotek nie posiadam.

Zacznę od jedynego zdjęcia na którym widać mnie całą - oto dowód, że rzeczywiście tam byłam. Proszę pomińmy milczeniem moją minę...


Znalazłam się na jeszcze jednej fotce i ona w ogóle jest mistrzostwem świata, same zobaczcie:


Spotkanie zaowocowało oczywiście zakupami - do domu przytaszczyłam metalowe druty Addi 1,5 mm z żyłką 80cm, drewniane druty 2 mm z żyłką 80cm z Knit Pro oraz niespodziewanie 5 motków bambusa z Alize, bo jak wymacałam jeden z przyniesionych szali, to stwierdziłam, że koniecznie muszę mieć z tego czegoś top na lato. Przekornie kupiłam sobie więc 250 gram kłębków w kolorze czarnym, idealnym na upały... Nawet mam już pomysł na wzór, ale o tym może więcej jak słowo stanie się ciałem, czyli jak zacznę dziergać.

Muszę powiedzieć jeszcze o tytułowym Angelu - otóż uśmiechnęło się do mnie szczęście i w mufince znalazłam niespodziankę. Oczywiście nie był to kłębek, tylko karteczka, ale efekt finalny to 25 gram cienowanego super kid mohairu z jedwabiem - Angel Prints Debbie Bliss, które zamieszkało ze mną. Jest cudowne i fantastyczne, no i w ogóle cud, miód i orzeszki... 

Oczywiście spotkanie jak zawsze mnie natchnęło do robótkowania, więc mimo nawału zajęć w ciągu ostatniego tygodnia wieczorami dziergam sobie, co stanowi miłą odmianę po tygodniach, kiedy druty leżały walnięte w kąt.

Dzięki kilku godzinom w sobotę i odrobinie troski w ciągu tygodnia rękawy alpakowego małego sweterka dodziergały się już niemal do pachy i chociaż są na styk, to jestem z nich zadowolona, więc jeszcze tylko główka rękawa (AAA! Na pomoc! Będę to robić po raz pierwszy!) i pierwsza część sweterka będzie oficjalnie uznana za skończoną.

No a teraz trochę więcej o Angelu...
Wczoraj wieczorem przerażona perspektywą wykańczania rękawów stwierdziłam, że muszę dać sobie czas na przemyślenie i zacząć coś innego. Od razu pomyślałam o wygranym kłębku, bo on taki śliczny i taki samotny... Wzięłam się zatem za moje nowe brytyjskie książki (napiszę może o nich więcej w najbliższym czasie) w poszukiwaniu wzorów, narzuciłam oczka i dziergam border. Do tego dołożę prawdopodobnie gładkie wykończenie szalikowe o łezkowanym kształcie - wymyśliłam sobie, że ostatecznie będzie to średnio szeroki ażurowy brzeg w paski (moj Prints jest pięknie cieniowany), a do tego środek w jednolitym kolorze z tej samej palety - prawdopodobnie błękitnym lub zielonkawym. Kształt pewnie będzie zbliżony do popularnego Semele czy Annis. Na razie nie ma tego dużo, ale coś już widać (przerobiłam 20 rzędów):


Jakby się ktoś pytał o kłębek, to jest i owszem...


No i to chyba tyle na dziś.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Przeprowadzka

Nie zaglądałam na blog od tygodnia, albo nawet dłużej - to wina przeprowadzki, do której zostaliśmy zmuszeni. Niestety właścicielka mieszkania, które wynajmowaliśmy wróciła i trzeba było się wyprowadzić. Zatem ponad tydzień mam wycięty z życiorysu, bo najpierw pakowanie, potem przenoszenie, domeblowywanie, podłączanie internetu i rozpakowywanie. Ogólnie rzecz biorąc MASAKRA. Nie wierzycie? To patrzcie - tak to wyglądało, gdy przynieśliśmy wszystko na nowe miejsce, na podłodze właściwie nie było gdzie stanąć:



Na szczęście teraz jest już lepiej, ale na rozpakowanie czekają jeszcze 4 duże kartony...

Cóż urok robótkowego hobby, pomiędzy mieszkaniami musiałam przewieźć 4 kartony i spory kosz włóczek, 3 kartony innych robótkowych drobiazgów, karton farb, karton materiałów, maszynę do szycia oraz 2 spore torby rzeczy, które czekają na skończenie...

Jak tylko uda mi się zapanować nad chaosem i poupychać go nieco po kątach, to pokażę moje aktualne lokum - nie jest to wprawdzie Wersal, ale ja już polubiłam to nowe miejsce i czuję się tu chyba lepiej niż w poprzednim mieszkaniu.

sobota, 28 lipca 2012

Przeróbki krawieckie - jedwabna tunika

Ostatnio sporo czasu spędzam na analizie i uzupełniany mojej garderoby - to oczywiście wina bloga modowego. Efektem tego są liczne przeróbki krawieckie, których dokonuję. Lubię robić takie rzeczy, bo pracy przy tym mało, a efekty są fajne, bo dużo rzeczy dokładam w ten sposób do mojej szafy.
Zazwyczaj zmiany są niewielkie - złapanie poluzowanego szwu, wymiana rozciągniętej gumki, czy niewielka zmiana kroju. Ostatnio jednak pokusiłam się o większe zmiany...



Dwie jedwabne apaszki z Milanówka będące przez długie lata spódnicą przerobiłam ostatnio na tunikę i bardzo jestem z tego rozwiązania zadowolona, bo zerowym kosztem (apaszki mają co najmniej 20 lat i należały wcześniej do mojej mamy) mam coś pięknego, recyclingowego, luksusowego i naprawdę unikalnego.

Oczywiście nie obyło się bez niespodzianek - dwie kwadratowe apaszki zszyte razem okazały się bezkształtne, więc trzeba było coś z tym zrobić...


Wymyśliłam zatem troczki z tasiemki i okazało się, że to świetne rozwiązanie, bo różne wiązania tworzą kilka wersji jednego ciucha :)


Po próbnym dniu noszenia muszę stwierdzić, ze tunika jest super, tylko jakoś inaczej trzeba rozwiązać opcję rękawów, bo takie opadające trochę krępują ruchy, szczególnie, jak się ciągle macha rękami podczas rozmowy (jak to mam w zwyczaju).



Niestety zanim ubrałam tunikę musiałam usunąć wszywkę Milanówka, bo wypadła akurat na środku otworu na rękaw. Zrobiłam sobie jednak zdjęcie na pamiątkę ;)

Na koniec jeszcze test ze spostrzegawczości - zauważaliście, że dół sukienki jest przymarszczony?
Nie jest to celowy zabieg tylko pamięć materiału - przez kilkanaście lat w tunelu była gumka paska spódnicy i materiał zmarszczył się tak trwale, że ani pranie, ani prasowanie nie pomogło całkowicie wygładzić delikatnego materiału.

środa, 11 lipca 2012

Porządki na blogu

Dziś jest ten dzień, kiedy długo odkładane sprzątanie blogowe staje się faktem. Czas przejrzeć starsze posty, listy linków i blogów.

Długo nie mogłam się za to zabrać, ale chyba nastał dziś właściwy moment, tym bardziej, że samopoczucie mam dziś nie najlepsze, boli mnie głowa i ogólnie czuję się, jakby ktoś poskładał mnie z wielu osobnych kawałków, które nie do końca chcą i potrafią się dogadać miedzy sobą.

Zatem głupie, monotonne zajęcia, takie jak porządki, są dziś jak najbardziej na miejscu. Mam nadzieję zakończyć dzień dzisiejszy z listą blogów, która zamknie się w 200. Ciekawe czy cię uda. Zadanie jest dość karkołomne, tym bardziej, że teraz w bocznej szpalcie jest ponad 350 odnośników.
A jutro przyjdzie czas na porządkowanie postów - przejrzenie, przeczytanie i uporządkowanie ponad 300 wpisów to spore wyzwanie.

Nowy blog dał mi motywacyjnego kopa także do tego, by zadbać o dotychczasowe miejsce :)
Przy okazji zapraszam wszystkich na mój blog o modzie - na razie tylko zapowiedź i kilka słów wstępu, ale jeszcze w tym tygodniu powinna pojawić się pierwsza stylizacja.

wtorek, 10 lipca 2012

Pierwszy post na nowym blogu

Dziś totalna prywata i na dodatek okropna autopromocja ;)

A tak na poważnie to chciałabym przedstawić Wam mój nowy blog - tym razem o modzie, urodzie i pokrewnych tematach. Na początek kilka słów wstępu, żeby potem nie było, że się nie przedstawiłam, nie pokazałam, nie wytłumaczyłam, nie wiadomo o co chodzi i w ogóle to bez sensu, a na dodatek zaczynam od środka zamiast od początku.

Byłoby mi niezmiernie miło gdybyście zostały moimi regularnymi gośćmi nie tylko tutaj, ale również na nowym blogu. 

Zapraszam do lektury - czeka na Was wpis "Po co mi to, czyli kilka słów wstępu"


Przy okazji powiem Wam w tajemnicy, że start nowego bloga działa na mnie niesamowicie motywująco. To takie fajne uczucie robić coś nowego!

poniedziałek, 9 lipca 2012

Zmagania z wykrojami...

Braki w letniej garderobie wraz z nadejściem upałów stały się naprawdę dotkliwe, więc postanowiłam  coś z tym zrobić. Rzuciłam się na wykroje i pomysły z naiwną wiarą, że to będzie proste. No i niestety muszę przyznać, że trochę się przeliczyłam...



Zanim jednak zacznę narzekać chciałabym zwrócić Waszą uwagę na fajne miejsce - papavero.pl. Bardzo mi się tam spodobało - powody są cztery: po pierwsze wykroje są przystosowane do drukowania na domowej drukarce, po drugie są darmowe, po trzecie każdy rozmiar jest osobnym plikiem, więc nie muszę się domyślać która linia jest do czego, a po czwarte zapasy na szwy są od razu zaznaczone na wykroju. A teraz łyżka dziegciu - okazało się, że po zszyciu elementów zabrakło mi około 7-10 centymetrów. Uznałabym to za moją winę gdyby nie fakt, że dokładnie się pomierzyłam i skorzystałam z tabeli rozmiarów, zanim pobrałam wykrój. Oczywiście zamiast zacząć od czegoś prostego rzuciłam się na dość trudny letni kombinezon, ale po prostu nie mogłam inaczej, bo projekt mnie zachwycił, a na dodatek świetnie odpowiada moim potrzebom i preferencjom.



Mój Mężczyzna wyjechał na weekend, więc od razu zajęłam jego cześć biurka organizując sobie miejsce pracy :) Wyglądało to mniej więcej tak:


A teraz już konkrety: tak wyglądała praca z wykrojami w kawałkach. To akurat bylo łatwiejsze niż podejrzewałam:


Krojenie materiału także było całkiem łatwe:

Schody zaczęły się później, po zszyciu części, bo okazało się, że materiału jest za mało! Dla mnie to mały dramat, bo to pierwszy duży projekt szyciowy i od razu trafiłam na jakieś problemy - szczęście kreatywności mi nie brakuje, a poza tym myśl o tym, ze zmarnowałam materiał i czas nie dawała mi spokoju, więc niewiele myśląc wycięłam zwisające bez sensu kawałki, które miały być ładnym przodem i wstawiłam klin, który naśladuje anatomiczne linie pachwin. Po przymiarkach muszę powiedzieć, że dodany element jest prawie niewidoczny - na szczęście góra jest zaplanowana bardzo luźno, więc będzie panować nawet do przerobionego dołu :) Oto stan prac w tym momencie:


Niestety ten projekt zajął znacznie więcej czasu niż się spodziewałam, ze względu na nieplanowane poprawki. I tak pocieszam się, że cała praca nie musiała trafić do kosza...

Mimo przygód z tym projektem wiem już, że będę stałą bywalczynią Papvero i na pewno jeszcze nie raz zobaczycie moje interpretacje ich wykrojów. Już teraz zastanawiam się nad możliwymi stylizacjami tego ciuszka i nie mogę się doczekać prezentacji gotowego projektu.

sobota, 7 lipca 2012

Szybki raport z frontu

Ostatnio dzieje się u mnie tyle, że nie wiem w co ręce wsadzić. Niestety blog na tym cierpi, ale mam nadzieję, że wszystko powoli będzie wracać do normy. Dawno się nie odzywałam i nie pokazywałam niczego, wiec dziś postanowiłam to nadrobić.

Oto projekty, które posunęły się w ostatnim czasie do przodu:

1. Mieszkanie - niespodziewanie okazało się, że od sierpnia musimy mieszkać gdzie indziej, więc ostatnie półtora tygodnia upłynęło mi pod znakiem czytania ogłoszeń, umawiania się na oglądanie i jeżdżenia po mieście. Na szczęście udało nam się znaleźć coś fajnego w sensownej cenie. Wkrótce będę mieszkać niedaleko Placu Grunwaldzkiego :)

2. Kurtka dzianinowa z resztek - jest jej już połowa. Praca idzie szybko, ale przy takich upałach nie mam ochoty na tę robótkę. Jest tyle:


3. Rozpinany cienki sweterek z alpaki - wróciłam do niego przy okazji jakiegoś wyjazdu na weekend, bo to mała robotka i bez trudu można ją zmieścić w bagażu. Już wiem, że gdy wreszcie go skończę, to będzie mój ulubiony sweterek :) Póki co przybywa go powoli, bo włóczka cienka. Stan aktualny:


4. Reanimacja szafy - przyszły upały, a ja nie mam się w co ubrać, bo po poprzednim sezonie nie uzupełniłam ubytków garderoby. Teraz nadrabiam zaległości. Jakie będą tego efekty postaram się pokazać po weekendzie, bo przymierzam się do dużej porcji szycia.


5. Blog modowy - progres jest niewielki, ale coś tam się dzieje w tym temacie, bo jest tam do zrobienia wiele drobnych zadań, które można wcisnąć pomiędzy inne obowiązki. Mam nadzieję na premierę przed końcem tego miesiąca


A co tam u Was?

czwartek, 28 czerwca 2012

Lans w TV

Przepraszam, że Was zostawiłam na tak długo. Jedyne co mam na swoją obronę to fakt, że sporo zrobiłam w międzyczasie zarówno w kwestii dzianin, jak i w innych tematach. Mam nadzieję, że wkrótce będę mogła się pochwalić wynikami :-)

A teraz czas przejść do tematu posta - dziś lub jutro będzie można zobaczyć mnie w tvn24 około godziny 20:20 w programie "Czarno na białym". Jeśli macie ochotę zobaczyć inny kawałek mnie - tym razem ten profesjonalny, związany z moją pracą, to zapraszam przed telewizory.

Niestety nie wiem, czy będę miała jakąś kopię nagrania, ale jeśli tylko program pojawi się w internecie to wrzucę linka na bloga dla tych, którzy nie mają dostępu do tvn24, a chcieliby mnie zobaczyć i posłuchać co mam do powiedzenia o tanich biletach lotniczych.

wtorek, 19 czerwca 2012

Konkurs... i co z tego wynikło

Zacznę może od tego, że moje materialne potrzeby są naprawdę niewielkie. Posiadanie rzeczy generalnie rzecz biorąc mnie nie podnieca, nie mam manii zakupowej, a moja lista pragnień jest bardzo ograniczona. O pierwsze miejsce na niej od lat rywalizują iPad oraz cyfrowa lustrzanka, na które to wydatki wiecznie brakuje mi kasy.

No i ostatnio postanowiłam powalczyć w internetowych konkursach, by zdobyć to, co bym chciała. Selekcjonuję konkursy starannie, bo nie lubię spamu i wygrywania opartego tylko na liczbie znajomych. No i ostatnio trafiłam na konkurs Sharpie, w którym do wygrania jest m. in. iPad.
Stwierdziłam, że przynajmniej spróbuję szczęścia, jeśli ktoś chciałby mi pomóc i kliknąć, to tutaj jest moje zdjęcie w konkursie. Byłabym bardzo wdzięczna... (Uwaga techniczna - ilość głosów pod zdjęciem będzie wskazywać zero aż do jutrzejszego przedpołudnia, bo wyniki są aktualizowane raz na dobę.)

Ale w sumie to ja nie o tym...

Przy okazji przygotowywania zdjęcia konkursowego chciałam wymienić obraz nad biurkiem i nawet zaczęłam coś czarować na płótnie. Efekty są... hmm... ciekawe... Ale nie nadają się do publikacji w całości. Puściłam jednak wodze fantazji i z części uzyskanych efektów jestem bardzo zadowolona. Nie są to rzeczy spektakularne, jednak mi się podobają, bo są nietypowe.





Najbardziej zadowolona jestem z nietypowego sposobu na wykorzystanie rożnych próbek - połączenie faktury płótna, z farbą i wykonywana na drutach dzianiną jest niesamowite! Bardzo podoba mi się też haft na płótnie malarskim wykonywany dratwą, muszę jeszcze popróbować z tą techniką, bo mam przeczucie, że można w ten sposób uzyskać spektakularne efekty.