Zazwyczaj zmiany są niewielkie - złapanie poluzowanego szwu, wymiana rozciągniętej gumki, czy niewielka zmiana kroju. Ostatnio jednak pokusiłam się o większe zmiany...
Dwie jedwabne apaszki z Milanówka będące przez długie lata spódnicą przerobiłam ostatnio na tunikę i bardzo jestem z tego rozwiązania zadowolona, bo zerowym kosztem (apaszki mają co najmniej 20 lat i należały wcześniej do mojej mamy) mam coś pięknego, recyclingowego, luksusowego i naprawdę unikalnego.
Oczywiście nie obyło się bez niespodzianek - dwie kwadratowe apaszki zszyte razem okazały się bezkształtne, więc trzeba było coś z tym zrobić...
Wymyśliłam zatem troczki z tasiemki i okazało się, że to świetne rozwiązanie, bo różne wiązania tworzą kilka wersji jednego ciucha :)
Po próbnym dniu noszenia muszę stwierdzić, ze tunika jest super, tylko jakoś inaczej trzeba rozwiązać opcję rękawów, bo takie opadające trochę krępują ruchy, szczególnie, jak się ciągle macha rękami podczas rozmowy (jak to mam w zwyczaju).
Niestety zanim ubrałam tunikę musiałam usunąć wszywkę Milanówka, bo wypadła akurat na środku otworu na rękaw. Zrobiłam sobie jednak zdjęcie na pamiątkę ;)
Na koniec jeszcze test ze spostrzegawczości - zauważaliście, że dół sukienki jest przymarszczony?
Nie jest to celowy zabieg tylko pamięć materiału - przez kilkanaście lat w tunelu była gumka paska spódnicy i materiał zmarszczył się tak trwale, że ani pranie, ani prasowanie nie pomogło całkowicie wygładzić delikatnego materiału.