Ostatni tydzień był w kwestii robótkowej całkiem udany - za oknem zrobiło się chłodniej, a mi wróciła chęć do dziergania, szycia i ogólnie rzecz biorąc tworzenia.
Zacznę od szala bananowego, z którego jestem naprawdę zadowolona. Przybyło go sporo - połowa w poprzedni piątek, gdy jechałam autobusem do domu, reszta w czasie wczorajszego spotkania robótkowego online. Dodatkowym miłym zaskoczeniem jest niesamowita wydajność włóczki (Jeans firmy YarnArt/ 55% bawełny, 45% akrylu/ 160m w 50g) - w zeszłym tygodniu żałowałam, że wzięłam sobie tylko dwa kłębki na weekend, a okazuje się, że wciąż nie mogę skończyć pierwszego! Mam aż 6 kłębków, więc coś jeszcze będę mogła sobie z niej wydziergać. Na szal na pewno nie zużyję więcej niż 3 motki. W tej chwili szal wygląda następująco:
Drugą ważną rzeczą w tym tygodniu jest niespodziewany napad kreatywności, który zaowocował obrazem. Trochę czarnej i białej farby, trochę czasu w niedzielne popołudnie i oto jest obraz. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od jednego płótna o dziwnych proporcjach, które na dodatek było ubrudzone... Miałam obraz dokończyć, ugładzić, a w końcu schnąc "na widoku" tak mi przypadł do gustu, że powiesiłam go na ścianie między oknami i teraz wita każdą osobę wchodzącą do mieszkania. I świetnie tam pasuje!
Heh, a miał zasilić sklepik na Etsy...
Fotka obejmuje krawędzie okien, które ograniczają ten fragment ściany z obu stron oraz część Centrum Sterowania Wszechświatem, które należy do Mojego Mężczyzny. Pasuje tam, prawda?
W zeszłym tygodniu miałam też urodziny, ale moje tegoroczne prezenty były nierobótkowe, więc pochwalę się tylko ze dostałam od Mojego Mężczyzny wspaniały ekspres do kawy (o czym już niektórzy z Was wiedzą, bo pokazywałam go na Facebooku), a od przyjaciół poduchę z podstawką na laptopa i książkę. Rodzina jak zwykle się postarała i dostałam od nich wymarzony prezent w kopercie. Fotek nie będzie, chyba że chcecie (jakby co dajcie znać w komentarzach). Przy okazji chcę w tym miejscu wszystkim podziękować za pamięć i życzenia. Byłam naprawdę wzruszona faktem, że tyle osób, z którymi nigdy się nie spotkałam pamiętało...
Poza tym właśnie zabieram się za linoryty dyplomowe - na pierwszy ogień idzie ciemny budynek z poprzedniego posta. Ciekawa jestem ile zdołam z nim zrobić w ciągu dzisiejszego dnia i poniedziałku, które chcę przeznaczyć głównie na tę pracę. Na razie przenoszę wzór z papieru na linoleum.
A jutro jadę na wybory, bo nie zdążyłam dopisać się do spisu wyborców we Wrocławiu, wiec praktycznie cały dzień stracę na podróż do domu i z powrotem, ale nie wyobrażam sobie rezygnacji z głosowania... Pocieszające jest jedynie to, że na pewno przybędzie bananowego szala, bo lubię dziergać w trasie.
No i na koniec mam dwa ogłoszenia - pierwsze to candy u Dorothei, gdzie do zgarnięcia jest coś z owcy.
Drugi to wyprzedaż włóczkowa na szczytny cel u Scriptorii - zajrzyjcie tam koniecznie. Ja już wybrałam kłębki dla siebie, a Wy? Warto się pośpieszyć, bo nie zostało ich już wiele. Już we wtorek trafi do mnie Merino de lux w kolorze fioletowym oraz Merinos Fine o nieokreślonej zielonkawej barwie. Zobaczcie sami jakie śliczne (zdjęcia pożyczone od Scriptorii):
Ok, to już chyba będzie tyle na dziś. A co tam u Was?
Szal jest super!
OdpowiedzUsuń