Nadeszła jesień...
Nie chce mi się dziergać. To co mam zaczęte najchętniej bym spruła (szczególnie Faery Ring do którego straciłam wszelkie ciepłe uczucia). I generalnie rzecz biorąc nie mam się czym pochwalić. No może poza szalem w kolorze bananowym, ale póki co nie ma go za wiele. Tak precyzyjnie rzecz biorąc to jest go o tyle:
Powoli przybywa też Haruni, ale to koszmarnie żmudna robota, bo włóczka jest cienka jak nić. Jakos straciłam serce do tego projektu, za bardzo mnie męczy, chociaż jestem pewna, że efekt końcowy będzie wspaniały.Póki co wygląda tak:
No i jak na złość z powodu wyjazdu nie będę mogła się wybrać na spotkanie robótkowe do Burtona w sobotę, a to już drugi miesiąc z z rzędu, kiedy coś mi nie pasuje. Może chociaż podziergam dziś przed komputerem, bo tradycyjnie Spotkanie robótkowe online na Facebooku odbywa się bez zakłóceń.
Poza tym po wakacyjnej przerwie i różnych zawirowaniach nadszedł czas, kiedy koniecznie muszę wziąć się za pisanie pracy magisterskiej, jeśli chcę się obronić. Tutaj sytuacja jest jednak o tyle dobra, że sporo mam już zrobione. Trochę gorzej jest z realizacją dyplomu od nowa - spędza mi to sen z powiek, bo roboty co nie miara, a czasu na realizację coraz mniej. Na szczęście 2 projekty mam już zatwierdzone, linoleum też już mam, a dziś wzięłam wolne i zaczynam wycinać. Trzymajcie kciuki
Tym razem mniej wesołe i pozytywne wizje, bo i ja jestem już mniej pozytywnie i optymistycznie nastawiona do tego wszystkiego. Lubię takie postapokaliptyczne pejzaże, ruiny itp. Ciekawa jestem jak to się będzie prezentować na odbitkach. Póki co projekty:
Bananowiec zapowiada się interesująco a chusty z cienkich nici to jest niestety ból... Ale jaki efekt potem!:)
OdpowiedzUsuńWidzimy się na spotkaniu:)
Pozdrawiam ciepło:)
Bananowy szal całkiem nieźle się zaczyna tylko trochę więcej optymizmu i będzie jak znalazł na jesienną szarugę
OdpowiedzUsuń