Po raz kolejny przekonuję się, że najlepsze są przypadkowe zakupy - zaraz przed świętami poszłam po styropianowe bazy - miałam robić bombki ze wstążki, a fretka porwała ostatnie, niegotowe sztuki i uciekła. Żebym w sklepie plastycznym mogła zapłacić kartą, musiałam zrobić zakupy za co najmniej 20 złotych, więc przez chwilę kręciła się pomiędzy półkami szukając jakiej przydatnej i niezbyt drogiej rzeczy. No i mój wzrok padł właśnie na kredki akwarelowe. Zawsze chciałam spróbować jak się ich używa, no i do tego cena była zachęcająca, więc się zdecydowałam bez zbędnego namysłu.
Jeszcze tego samego dnia spróbowałam jak sobie radzą i zrobiłam trzyminutowy, szybki szkic cytryny ułożonej na ścinkach fioletowej włóczki. I efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania! Szczególnie po tym jak niektóre partie pędzel i woda zamieniły z szybkiego kreskowania na interesujące plamy koloru
Zakochałam się w efektach - tym bardziej, że akwarele to nie jest moja ulubiona technika malarska, a jednak jasność i świetlistość akwarelowych obrazków zawsze mnie zachwycały. Niestety w święta i przed Nowym Rokiem nie miałam za bardzo czasu na rysowanie, jednak w Sylwestra znów zrobiłam 2 szkice - kredki akwarelowe po raz kolejny okazały się tym, co "tygryski lubią najbardziej" :)
Może macie jakieś własne doświadczenia z kredkami tego rodzaju? Ciekawa jestem czy wam też podoba się to połączenie ostrych i szybkich kresek z łagodnymi plamami i lawowaniem, a może to tylko jakiś mój fetysz?
PS. Aby powiększyć obrazki wystarczy w nie kliknąć :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Proszę, zostaw po sobie ślad, bym wiedziała, że ktokolwiek przeczytał to do końca :)