No to dziś mało tekstu a dużo zdjęć. Dla odmiany :)
Najpierw szydełkowa chusta. Ledwo zmieściła się na kartce 50x70 cm, która stanowiła tło.
Tutaj przy okazji uchwycony mój koszyk z pojedynczymi kłębkami i kłębuszkami. Czekają na przerobienie, pewnie będą sukcesywnie pojawiać się na blogu :) PS. Zwróćcie uwagę na macki mojej orchidei :-P
No i na koniec moja wczorajsza włóczka - już zblokowana i wysuszona, zwinięta w zgrabny precelek. Jestem w niej zakochana! Więc fotek co nie miara :-P Jest dość równa, a melanżowa czesanka powoduje fajne mieszanie kolorów. Żałuję, że mam jej tylko 100 metrów. Zastanawiam się co można zrobić z tak małej ilości, jak przeznaczyć mogę ją na coś użytecznego, tak by cieszyć się nią na co dzień. Zobaczcie to zrozumiecie (kolor w rzeczywistości najbliższy tego na ostatnim zdjęciu).
PS. Jutro zapraszam na kolejną część cyklu dotyczącego resztek włóczki - będą ozdoby świąteczne!
Jeśli masz możliwość, zamów drugie tyle czesanki. Sprzędzionej wełny starczy ci wówczas na prostą czapkę i mitenki albo nieduży wymyślny szaliczek.
OdpowiedzUsuńA, chciałam ci już dawno powiedzieć, że bardzo podoba mi się nowa nazwa twojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wiem, czy chcę nadal prząść tą zieleń. W sumie to nie mój kolor... Kupiłam, bo melanż był bardzo ładny...
OdpowiedzUsuńPoza tym, mam jeszcze 150 gram białej czesanki, którą chcę pofarbować i wolę nią się zająć :)
A co do nazwy, to taki tytuł ma moja praca magisterska i pomyślałam, że świetnie to pasuje do tego bloga, bo on właśnie takie jest - pomiędzy sztuką a rzemiosłem...