Dzisiejszy dzień mnie wykończył, stąd tytuł posta. Ale nie tylko...
Po pierwsze rzutem na taśmę udało mi się dziś skończyć trzeci linoryt i uzyskać czyste odbitki wszystkich trzech matryc, które muszę mieć na jutro. Szkoda tylko, ze w pracowni było tyle ludzi, bo trudno było pracować i wszyscy sobie nawzajem przeszkadzali. dałam z siebie wszystko i jeszcze troszeczkę przy wycinaniu, co przy pracy skutkuje bólem kciuka w prawej dłoni. Mam nadzieję, że kilka dni przerwy załatwi sprawę... Martwi mnie trochę, że odczuwam ból także przy drutowaniu. Może przeproszę się z szydełkiem na ten czas...
Wiele pokazać nie mogę, ale fragment na pewno nie zaszkodzi. Oto mój dyplom:
A po drugie, gdy wróciłam z pracowni wreszcie mogłam siąść z drutami bez wyrzutów sumienia. No i skończyłam otulacz liliowy! Jest śliczny, aż żałuję, że nie korzystam z takich rzeczy. Może kogoś ucieszy...
Zdjęcia na szybko, nitki jeszcze nie pochowane, przy sztucznym świetle. Heh, ale takie albo żadne, więc proszę przymknąć oko na niedoskonałości :)
Najpierw na płasko:
I z wkładką mięsną :)
Proszę, trzymajcie za mnie kciuki jutro od 9:00. Będziecie pamiętać?
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Proszę, zostaw po sobie ślad, bym wiedziała, że ktokolwiek przeczytał to do końca :)