Na weekend byłam w domu, odpoczywałam i wysypiałam się za wszystkie czasy. To był fajny element weekendu, podobnie jak dostarczenie zamówienia z e-dziewiarki, ale o tym za chwilę...
Teraz czas na katastrofę, a właściwie to nawet dwie...
Po pierwsze nie mam pojęcia jak można zrobić cokolwiek sensownego z tęczowej estońskiej włóczki - dla mnie to podwójna katastrofa, bo nie dość, że włóczka zerwała mi się już podczas przewijania na motki, jest mocno przekręcona właściwie na całej długości, to jeszcze miałam do niej bardzo emocjonalny stosunek, bardzo chciałam ją mieć i niemal śniła mi się po nocach. A tu takie rozczarowanie...
Jestem naprawdę zła i nigdy więcej jej nie kupię, bo to straszne badziewie.
A po drugie okazało się, że pomyliłam się dość dramatycznie w kwestii rękawów mojego aplakowego sweterka, więc też poszły do prucia, bo były za szerokie o około 1/3, więc zamiast 65 mam teraz na drutach 45 oczek. Nie wydziergałam wiele, ale i tak żal zmarnowanego czasu, znów jestem mądra dopiero po szkodzie....
Na pocieszenie pochwalę się tylko tym, że w piątek przyszło moje zamówienie (chociaż tutaj też nie obyło się bez przygód bo zamiast jasnoszarego kłębka musiałam zdecydować się na jasnobłękitny) z e-dziewiarki. A w paczuszce znalazłam oprócz Filisikla także gazetkę z wzorami na dziecięce rzeczy z włóczek firmy Zitron oraz kilka próbek. Trochę byłam zła na siebie, że dałam się złapać na promocję i znów dokupiłam jakieś kłębki, ale jak dostałam przesyłkę złość jakoś prysła ;)
Mam nadzieję, że Wam weekend minął lepiej niż mi...
Oj tam, oj tam, katastrofa od razu:) dobrze, że są i pozytywy:) kreatywna głowa na włóczkę na pewno znajdzie pomysł:):):)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Wczoraj udziergałam już drugą chustę z wełny estońskiej i ani za pierwszym i ani za drugim razem nie przerwała mnie się nitka w trakcie roboty :) Fakt, że łatwo ją przerwać ręcznie, ale gotowy wyrób jest jak najbardziej ok. Bez problemu ją blokuję i blokuje się super!!!
OdpowiedzUsuń@agsza72
OdpowiedzUsuńDwa razy zaczynałam chustę i raz szalik entrelac, za każdym razem skończyło się zerwaniem nici. Bałabym się w ogóle ja naciągać, nawet minimalnie, więc blokowanie odpada. Może trafił mi się jakiś felerny egzemplarz...
Kochana, nie katastrofa, tylko drobne niepowodzenie. Taka kreatywna osoba, jak Ty, sobie poradzi:)
OdpowiedzUsuńZ estońskiej może jakąś chustę udałoby się zrobić. Współczuję katastrofy, ale to się chyba zdarza każdej Dziewiarce, prędzej czy później zdarza. Właśnie sama pruję taki jeden komin... ktróy kosztował mnie tydzień pracy wieczorami:/
OdpowiedzUsuńZrobiłam jedną chustę z estońskiej, robiło się całkiem dobrze. Może ją z czymś połącz? Ostatnio doświadczam, że wiele oczek na oko jest tysiąc razy ładniejszych niż w rzeczywistości, w noszeniu i robieniu. No i cena jakoś bywa mało adekwatna....Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoje wrażenia na temat "estonki" były niemal identyczne. Byłam też bardzo rozczarowana nie tylko szorstkością ale i zapachem wełny. Pierwszą kupiłam tę grubszą wersję w odcieniach żółto-zielonych. Jednak kolor mnie urzekł. Wiedziałam, że swetra z tego nie zrobię, ani chusty ani szala. Jak wiesz, zrobiłam obrazki. Ta wełna prześlicznie się filcuje. Może pójdź w tym kierunku. Zresztą, na tym blogu Ty nam mówisz co można fajnego zrobić z wełny, więc ja już milczę. Mam jeszcze jeden motek tęczowy w szufladzie ;-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@elusiek
OdpowiedzUsuńCo do szorstkości, to zostałam lojalnie ostrzeżona przez dziewczyny podczas jednego ze spotkań drutowych, że to bardzo "wełniana" wełna, ale żadna z nich nie mówiła, że jest tak delikatna... Naprawdę boję się dziergać, żeby się nie okazało, że cała moja praca na marne, bo gdzieś pod koniec dziergania albo przy blokowaniu się pozrywa...
@Wełniana Skarpetka
Pewnie, że się zdarza każdemu, ale jakoś tym razem mnie to wyjątkowo zirytowało - szczególnie ta "estonka", bo wiązałam z nią ogromne nadzieje i tęczowy efekt niesamowicie mi się podobał, np. u Dagdny
Te swetrowe (400 m/100g) pięknie się nadają do dwustronnych ażurów z jakimś tam szarym na przykład (np w bezrękawnikach czy otulaczach), ale dla tęczowej cienizny, choć pięknej, trudno mi znaleźć zastosowanie (mimo, że jestem fetyszystką koloru)...
OdpowiedzUsuń@kruliczyca
OdpowiedzUsuńChciałam z niej zrobić piękny i zwiewny szal entrelac - pewnie 70x200 albo coś koło tego. Albo najprostszą chustę, chociaż zwężanie się pasów koloru w takim projekcie trochę mnie boli.
Być może zrobię jeszcze jedno podejście, ale póki co jestem po prostu zła na tę włóczkę, bo miało być tak pięknie a wyszło jak zwykle.
Następnym razem kupię tę grubszą, bo cieniowanie takie samo, a nić mocniejsza.
Oj, rozumiem zawód... Sama czegoś takiego ostatnio doświadczyłam. Też zastanawiałam się nad tą estońską włóczką, ale bardziej po nocach śniło mi się noro... No i kupiłam, noro kochoran, na ciepły zimowy szalik (też bez sensu, na co komu taki ciepły szalik, jak skoro wiosna idzie?). I też zachwycona nie jestem, zwłaszcza w takiej cenie... Najbardziej martwi mnie, bo szalik będzie zostawiał kłaczki na ubraniach, a bardzo tego nie lubię.
OdpowiedzUsuńnigdy nie robilam z estonskiej wloczki wiec nie wiem jak to jest..ale wiem co to znaczy sie rozczarowac gdy sie na cos dlugo czekalo..miec chcialo....jednak w zyciu wszystko dzieje sie po cos....wyciagamy wnioski i sie uczymy...a takie dni czasem sie zdarzaja i dobrze,ze juz jest za toba...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńoj, jak ja Cię świetnie rozumiem! zarówno w kwestii rozczarowania jak i prucia!
OdpowiedzUsuńpłakać się chce...
przy okazji chcę dodać, żebyś się mną nie przejmowała i przypomnę się po Świętach, nie trać na mnie czasu!
a po drugie to... zajrzyj do mnie proszę :)
pozdrawiam, Anka.