Powiem szczerze mam już dość tych rozjazdów - od półtora miesiąca nie udało mi się spędzić w domu ani jednego weekendu. Pewnie część z Was mi zazdrości, jednak dla mnie w tej chwili to już problem i uciążliwość, a nie radość. Co gorsza najbliższy weekend też spędzę poza Wrocławiem, bo mam zaplanowany wyjazd firmowy do Szklarskiej Poręby.
Ale wracając do robótek i tematów okołorobótkowych, to czas moze przypomnieć co tam się robi i na jakim jest etapie, bo pewnie większość z Was już straciła rachubę. Niech to będzie dla mnie motywacja, żeby skończyć większość z tych rzeczy jeszcze w tym miesiącu. Zatem pracuję nad:
- ogromny projekt (nic nie mówię, żeby nie zapeszyć, mam nadzieję, że już wkrótce będę mogła się Wam tym pochwalić) - początek, plan jest dobry, teraz trzeba go tylko ukonkretyzować i zamienić w czyn
- praca magisterska - wróciłam do niej po długiej przerwie i mam nadzieję, że tym razem uda mi się ją wreszcie poprawić i opublikować
- Tworzy.pl - na razie hula tam wiatr, ale mam nadzieję, że niedługo uda się w ten projekt tchnąć życie
- niebieska sukienka z Puchatki - brakuje półtora rękawa i kilku rzędów karczku, czyli gotowe jest około 80%
- sweterek z Baby Aplaki - mam mniej więcej połowę rękawów, albo nawet jeszcze mniej, przód ani tył nawet nie ruszone, gotowe jest zatem około 25%
- Chusta z Magic ArtYarn - dziergam już z drugiego kłębka, stan gotowości oceniam na jakieś 60%, ale muszę przyznać, że chętnie siadam do tego projektu, bo włoczka jest wspaniała, więc to właśnie chusta na największe szanse na skończenie w najbliższym czasie
- moja Haruni dla babuni - wciąż leży i kwiczy, ta cienizna nie działa na mnie motywująco, mam jakieś 30-40% planowanej wielkości
- śnieżne bolerko (nie pokazywałam chyba tego projektu na blogu) - wnerwia mnie że mam mnóstwo prucia (moher sic!) a na dodatek zabrakło mi włóczki, brakuje mniej niż połowy rękawa, od grudnia...
- Esmeralda także w stanie niezmienionym leży zakopana w torbie z aktualnymi robótkami, po kryzie i mankietach śladu nie ma..., nie wiem jak określić jej stan, w sumie pierwotny projekt został wykonany, ale okazało się, że trzeba troszkę go doszlifować, no i tak leży i czeka na lepsze czasy...
- Najnowszy projekt warszawski (rozpoczęty w weekend na obczyźnie) to szal z dość kudłatej włóczki w kolorze błękitnym, dość szeroki z ażurami, nie ma go chyba jeszcze nawet 5%
- Na koniec jeszcze pochwalę się tylko, że w międzyczasie zrobiłam kilka moherowych broszek-kwiatów, z których jestem bardzo zadowolona
Może w następnym poście przy okazji prezentacji, którejś z prac opowiem wam jedną z paryskich historyjek...
Jejku, ale masz tych "zaczynów"! :-) Nie pozostaje mi nic innego, jak zamienić się w czekanie na: historyjki z Paryża i robótki zakończone. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńno ale planow i zaczetych robotek...a na paryska przygode czekam z ciekawascia...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńDziewczyny kochane, a to tylko rzeczy robótkowe i około robótkowe pozaczynane. I to na dodatek tylko takie, w których do zrobienia jest coś więcej niż wykończeniówka (takich projektów pewnie też jest co najmniej kilka, pewnie 5 lub 6)
OdpowiedzUsuńNiestety mam tendencję, żeby zaczynać i nie kończyć, bardzo z tym walczę, ot choćby przez takie listy przypomnieniowe, ale wychodzi różnie...
Tym postem przypomniałaś mi, ile na ostatnio sobie rzeczy zaplanowałam i nie zrobiłam...
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w kończeniu projektów, szczególnie tych najmniej zachęcających :)