Wczoraj obiecywałam Wam tą opowieść, więc zapraszam...
Rozregulował się mój zegar biologiczny - w związku ze stresem, kawą, zmianą czasu... W każdym bądź razie ostatnio zdarza mi się mieć problemy z zasypianiem, a na dodatek kładę się bardzo późno. No i kilka dni temu wniknęła z tego zabawna sytuacja :)
Leżę już w łóżku, przewracam się niemożliwie i zaczynam gadać do Mojego Zmęczonego Mężczyzny. Po którejś zaczepce słownej z mojej strony następuje taka wymiana zdań:
- A może ty sobie barany policz i daj mi spać, co? Późno jest...
- Hmm, hmm barany powiadasz... Jakby nie patrzeć to owce, taki kłębki instant do samodzielnego przyrządzenia... Fajnie byłoby mieć owce do liczenia, wiesz...
- Mhm - odmruknął Mój Zmęczony Mężczyzna - Ale nie masz ich gdzie trzymać - dodał jeszcze
- Jak to nie mam? Twoi rodzice mają domek ogrodzony Twoja Mama na pewno chciałaby owieczkę :) Zresztą przed blokiem mamy spory trawnik z obu stron, miałaby co jeść. A teraz jak przestawiliśmy kanapę to akurat się znalazło miejsce, żeby ją trzymać w nocy. Ale wiesz co owce są niezłe, ale lama to by było to. Wyobrażasz sobie, śliczna milutka alpaka, tylko moja...
- A ty byś ją umiała na kłębki przerobić? - Mój Zmęczony Mężczyzna jak zwykle trzymał się konkretów
- Nauczyłabym się! Faraberia z Pragi organizuje kursy - 400 zł, 2 dni i już będę umieć. Co za problem... noo tylko potem musiałabym sobie swój kołowrotek kupić, widziałam na Alledrogo - minimum 1000 złotych... Ale to nic na początku mogłabym mieć wrzeciono, też tam widziałam i tylko 30 złotych!
- A nie lepiej byłoby zamiast lamy od razu najpierw kupić sobie wełnę? - Mój Zmęczony Mężczyzna
- No w sumie tak, ale gdzie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie - zresztą wtedy pewnie to już by nie było takie oplacalne przerabiać ją na kłębki i potem na coś użytecznego...
- Mhm... Ale czy to by w ogóle opłacalne było? Nie lepiej kupić gotowe? I pewnie jeszcze wyjdzie taniej, bo tu lama, transport, kołowrotek, dodatkowy pokój, żeby to wszystko zmieścić...
- To co, ile mogę sobie kupić?
Mój Mężczyzna chyba nie chce zamieszkać ze mną, fretką i alpaką w kawalerce. Więc dostałam oficjalne pozwolenie na znaczące zwiększenie zapasów motkowych :) O cały wielki karton! A może jeszcze uda mi się do tego maszynę dziewiarską przemycić :)
Maszyny dziewiarskiej nie da się przemycić - za dużo kurzu zbiera od leżenia i zajmowania miejsca ;P
OdpowiedzUsuńHaha :D Właśnie tak się powinno rozmawiać z facetami!
OdpowiedzUsuńbAzyl ma rację z maszynami- moje dwie leżą i tylko na pokrowcu kurz gromadzą. Natomiast rozmowa z mężem warta zapamiętania:) Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna socjotechnika ;)
OdpowiedzUsuńA że w niej występuję to uzupełnie ;) Koszt szolenia- dokładnie 2,5 dnia to 300zl, a z pobytem w pensjonacie, trzema noclegami i wyżywieniem 500.
Szkolenia jednodniowe są tańsze ;)
Serdeczności, Fanaberia
Fanaberio Kochana, przymierzam się i przymierzam, żeby cię poznac w Realu. Może w przyszłym roku... Mam taką nadzieję i trzymam się tego bardzo, bardzo, bo przędzenie woła do mnie coraz głośniej...
OdpowiedzUsuńA co do maszyny dziewiarskiej, to dostałam ją kilka dni przed tym jak zaczęłam studia magisterskie, zaoczne na dodatek i okazało się, że czas to towar strasznie deficytowy... I rzeczywiście kurzy się przez dwa lata na strychu.
OdpowiedzUsuńKolejne postanowienie na przyszły rok - zgłebić tajniki tej francy :)
No czemuż nie? kołowrotek u producenta taniej niż na aukcji :) a kursy ? po co Ci one ? Przędzenie jest łatwe , szczególnie jak się kursuje samemu sobie :) Pozdrawiam :) PS. ach ci faceci ...
OdpowiedzUsuńViolu!
OdpowiedzUsuńNie udało mi się taniej znaleźć nowego kołowrotka niż za 1000, a niestety na ryzyko związane z kupowaniem antyków pozwolić sobie mogą tylko osoby znające temat, nawet nie będę próbować.
Co do kurso natomiast to wiem, że warto nauczyć się porządnie podstaw pod okiem kogoś doświadczonego, no i przy okazji spróbować czy się do tego nadaję. Ok, wydam na to sporo, ale frajda będzie dla mnie z takiego wyjazdu ogromna, a wiedza jaką przywiozę ze sobą będzie procentować latami. W ciągu 2-3 dni zdobędę taki poziom wiedzy, że będę w stanie rozwijać się dalej sama. No i uniknę zniechęcenia początkowymi niepowodzeniami, bo się z nimi nie spotkam :)
Poza tym kurs przędzenia, to wydatek, o którym marzę odkąd pojawił się w ofercie - wcześniej nie było mnie na niego stać, ale teraz wreszcie już mogę sobie pozwolić na ten wydatek i zamierzam z tej możliwości skorzystać. Być może właśnie w ten sposób uczczę obronę pracy magisterskiej... Zobaczymy...
Ja mam instrukcję do maszyny.
OdpowiedzUsuńA do takiej jak moja? Bo ona bardzo mądra jest - pisałam o tym już kiedyś Pomocy! Brother KH-820
OdpowiedzUsuńWtedy udało mi się dotrzeć tylko do angielskiej instrukcji (50 czy 60 stron) ale nieustannie poszukuję tego dokumentu po polsku. To byłoby wielkie ułatwienie...
Przewiduję nawet gratyfikację dla osoby, która przysłuży się mojej edukacji w kwestii obsługi tego ustrojstwa...
Będzie mi bardzo miło, bez względu na to,jaki będzie powód spotkania. Przy kawie i bez kursów i tak mówię o przędzeniu ;) Do Polski z Francji będę przyjeżdżała rzadziej niż z Pragi,ale za to na dłużej :)))
OdpowiedzUsuńSerdeczności, Fanaberia
No to będę czekać na wieści o twoim przyjeździe...
OdpowiedzUsuń